Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
ech..
3 sierpnia 2011
Tak dobrze mi szło, ponad tydzień jakoś panowałam nad jedzeniem. Może było mi łatwiej, bo nie miałam za bardzo czasu. Na wadze nawet pokazało się niecałe 3kg mniej. Czułam się lżej. A dzisiaj wszystko szlag trafił. Cały czas chodzę głodna, jestem jak odkurzacz. Jem wszystko, co mi się nawinie. I uczucie lekkości zastąpiła ociężałość. Nie lubię tego. Motywacja mi jakoś opadła, znowu muszę zaczynać od początku, a chyba mi się nie chce.
czerwonaporzeczka
3 sierpnia 2011, 23:08Kochana... jedna przegrana bitwa nie oznacza końca wojny ;) Walczymy dalej! Porażką nie jest upadek, porażką jest niepodniesienie się z niego! Ale my na to nie pozwolimy, o nie! Za młode jesteśmy, żeby się poddawać, tyle przed nami, warto inwestować w siebie i swoją przyszłość. Trzymam kciuki!
monkey002
3 sierpnia 2011, 20:57może za mało jadłaś i dlatego, ale mam nadzieję że będzie lepiej i w końcu zapanuje lekkość na brzuszku:)
ilovebethin
3 sierpnia 2011, 20:28Hej Nie martw się też tak czasami mam. Niby wszystko ok, gubimy kilogramy, a niegłodzimy się. A czasem przyjdzie taki dzien, że jemy praktycznie wszystko. W moim przypadku była to niedziela, pizze, rosół, naleśniki z dżemem... Ech.. żeby to było takie proste. A jest tylko w teoretyce. Trzeba przestrzegać określonych reguł. Ale jak? Mi pomaga tylko jedno zdanie: "Jak tego nie zjem będę idealna". Polecam. Czasem działa dłuugo. A czasem ma sie w dupie idealność. I pochłania dużo, za dużo. I potem to nie idealność odkłada nam sie na tyłku, a tłuszczyk. 3maj sie ilovebethin