Jestem taka jakaś bez humoru. Wczoraj nie wytrzymałam i zjadłam czekoladę. Po pięciu dniach nie dałam rady. Mogę się jedynie pocieszać, że zjadłam jedną, a nie dwie, albo trzy, jak zazwyczaj.
Poszedł mi zamek w spódnicy. Brzuch za wielki.
Chciałam sobie iść na jakieś zakupy dietetyczne, żeby zacząć sobie przygotowywać zdrowsze posiłki. Ale nie mam kasy, nie dziwne, bo wydałam na słodyczne. Dopiero w przyszłym miesiącu będę mogła. A właśnie, ostatnio weszłam w dział herbaciany. Piję za mało płynów, może przerzucę się na herbaty. Tak się zastanawiam, czy te wszystkie odchudzające są dobrym pomysłem, one naprawdę działają? Czy może kupić zwykłą zieloną?
Ostatnio rozmawiałam z jedną osobą, któa stara mi się pomóc, żebym zaakceptowała siebie. Kazała mi stanąć nago przed lustrem i znaleźć rzeczy, które mi się w sobie podobają. I nic w sobie takiego nie znalazłam!
Włosy nie, bo zniszczone. Twarz nie, bo trądzik. Tak samo ramiona. Nawet na klatce piersiowej mam trądzik. Grr. W ogóle po poprzednim odchudzaniu z biustu nic mi nie zostało, niejędrny i blee. Brzuch to już w ogóle tragedia. Uda z cellulitem i rozstępy. Kolana mają mi się podobać? To nie jest żadne pocieszenie.
Ta osoba mówi, że za surowo się oceniam, ale ja widzę, jak jest.
Wiem, że niektóre wady mogę poprawić, ćwicząc. Staram się, jak mogę.