Zrobiłam to co tygryski lubią najbardziej (przynajmniej niektóre) .
Jak ty mi w ten deseń(że jestem nieszczęśliwa), to ja sobie robię dzień szczęściarza.
Zaczęłam wczoraj ,kontynuowałam dzisiaj.
Zakupy to mnie uspokaja i nie muszę wydać wielkiej kasy,żeby poprawić sobie nastrój.
Ładnie się ubrałam, rzuciłam coś na twarz i już było fajnie.
Na wyprawę zabrałam synka, rozmawialiśmy, śmialiśmy się , jedliśmy lody i stres puścił.
Kupilismy młodemu buty do treningu i startów halowych bo stare padły. Syncio , moje maleństwo (190cm wzrostu )jedzie na obóz do ośrodka przygotowań olimpijskich , do Spały.
Wczoraj zaś dowiedzieliśmy się,że wystartuje w mistrzostwach Polski. Jestem przeszczęśliwa o synu nie wspominając (młody po prostu orbituje ).
To jego pierwszy taki poważny start. Nie ma jeszcze wielkich osiagnięć ale jak sam mówi :
"będę wiedział które mam miejsce w szeregu i ile mi jeszcze brakuje do elity".
Jak słysze takie słowa ,to nie mogę uwierzyc,że to już nie dzieciaczek ale młody mężczyzna... a jeszcze niedawno trzymał się spódnicy .
Dziewczyny ,kurcze nie dam się...bedzie dobrze...przetrzymam.