Wczoraj przeszła wreszcie burza i solidnie popadało. Już po upale. Jest rześko i przyjemnie. Według prognoz taki ma być czerwiec do końca. Oby. Odpoczywam. Dziś mam wyjazd w towarzystwie Krzyśka. Mam kupić czasopisma - Piękno i Pasje, Siedlisko, Werandę Country. Może też kupię coś o ogrodzie. Wstąpimy ponadto do księgarni i do biblioteki. Odwiedzimy też brata Krzyśka Darka. Dzień zejdzie na nicnierobieniu. Nie lubię tak. Wolę gdy coś konkretnego zrobię, a tu nic. Ani ogrodu nie zaliczę, ani szafy nie posprzątam co miałam w planach. Musimy jednak do Darka iść i odsiedzieć kilka godzin. Trzeba ponoć od czasu do czasu do ludzi wyjść i porozmawiać. Nie przepadam jednak za tym. Mnie to by odpowiadały spotkania z osobami o podobnych zainteresowaniach. Wtedy jest o czym rozmawiać. Takie ple, ple, ple przy zastawionym stole i piwie mnie nie nęci...
Wczoraj też nic konkretnego nie robiłam, bo mi Krzysiek w niedzielę pracować nie pozwolił. Podlaliśmy tylko wieczorem warzywnik i tyle. Cały dzień próżnowałam. Trochę działałm pastelami. Napisałam też wiersz. Krzysiek oczywiście cały dzień czytał i rozwiązywał krzyżówki. Nic innego prawie nie robi ostatnio. Ja w sumie nie narzekam, bo jest przynajmniej w domu spokój i cisza.
Dietę trzymam, ale waga się nie zmienia. Poczekam jeszcze trochę i coś zadziałam...Jutro mam do zrobienia wróżbę tarota - układ astrologiczny. Trochę pracy z interpretacją będzie, bo ciągnie się 12 kart. Układ ten doskonale się sprawdza na Nowy Rok lub na urodziny. Może też posiedzę trochę w internecie i pooglądam zdjęcia z Pogórza Przemyskiego z Podlasia, Lubelszczyzny z okolic Zamojszczyzny albo Beskidu Niskiego. Tam mnie ostatnio ciągnie. Najchętniej sprzedałabym domek w Oszczywilku i kupiła gdzieś tam gdzie jest dziko, swojsko i gdzie żyją wilki. Koniecznie muszę jeszcze usłyszeć w naturze ich wycie. Fascynują mnie od dziecka...