Dziś jak zwykle wskoczyłam na wagę. Cyfry się nie zmniejszyły, nawet odrobinę wzrosły. Nie grzeszyłam, ale @ od wczoraj, mój organizm wariuje. Trzeba to jakos przetrzymać:)
A pusta skrzynka czeka...Może jutro cos się w niej pojawi:)
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (41)
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 36219 |
Komentarzy: | 519 |
Założony: | 2 kwietnia 2011 |
Ostatni wpis: | 12 marca 2016 |
kobieta, 44 lat, Warszawa
179 cm, 72.40 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Dziś jak zwykle wskoczyłam na wagę. Cyfry się nie zmniejszyły, nawet odrobinę wzrosły. Nie grzeszyłam, ale @ od wczoraj, mój organizm wariuje. Trzeba to jakos przetrzymać:)
A pusta skrzynka czeka...Może jutro cos się w niej pojawi:)
Mania codziennego ważenia nadal trwa. Już tak mam,ze niemal zawsze codziennie rano wskakuję na wagę ( no chyba,ze jestem w miejscu, gdzie wagi zwyczajnie nie ma).
Dzisiaj waga pokazała to samo co wczoraj. Wcale mnie to nie dziwi, bo może zywieniowo nie było xle, ale cały dzień przesiedziałam na kanapie. Pogoda była fatalna, a głowa pekała mi jak nigdy.
Lubię wszelkiego rodzaju roslinność. Obecnie mam mały balkon, ale kilka duzych skrzynek z powodzeniem się na nim mieści. 3 tyg temu zasadzilam w 3 skrzynkach bratki, ale mam ochote na więcej...:)
Wczoraj wpadłam na pomysł jak zmotywowac siebie i jakoś zwizualizować stracone kilogramy. Zatem...Przygotowałam sobie skrzynkę na 6 roslinek i za każdę 0,5 straconego kg będę sadziła 1 roslinkę. 3kg=6 roslinek. Tyle chce stracić w najbliższym czasie. Może to troche dziecinne, ale nie wiem juz jak zmusic siebie do roboty...
W ciagu dwóch dni waga spadła 0,40kg. MInełam 3cie drzewko na moim pasku.
Kiepsko się czuję. Jestem tuz przed @ i ledwo żyję. Mój brzuch przypomina twardy, bolący kociołek. Nienawidze tego stanu, kiedy czuję, że moje ciało jest wypełnione do granic możliwości.
Wczoraj przechodziłam koło salonu kosmetycznego i na witrynie zobaczyłam reklamę odnośnie zagęszczania rzęs metodą 1:1. Trochę o tym poczytałam, obejrzałam zdjęcia i faktycznie efekt jest fantastyczny, naturalny. Zabieg trwa około 3h i kosztuje 80zł (jakas promocja, bo salon nowy i pewnie szukaja klientów).Strasznie napaliłam się na rzęsy jak firanki. Obiecałam sobie, ze kiedy stracę jeszcze 3 kg, to zrobię sobie prezent na urodziny i kupię sobie ,,nowe spojrzenie".
Czy któras z Was ma jakies doswiadczenie ze sztucznymi rzęsami?
Jak dobrze znów znaleźć sie w swoim ,,lasku"( pasek postępu z drzewkami). Czuję pewnego rodzaju ulgę, bo zdołałam zapanowac nad swoim nieokiełznanym apetytem.
Wczoraj nie było tak źle.Przygotowałam sobie nawet sałatkę do pracy. Zgrzeszyłam wprawdzie (4 kostki mlecznej czekolady i 2 cukierki) ale w porównaniu z ,,zakazanymi" rzeczami, które pochłaniałam wczesniej to nic:). Ważne, że waga spadła o 0,8 kg.
Zauważyłam, ze kryzys dopada mnie miedzy 18.00 a 20.00 i to wtedy, kiedy jestem w domu.. To najczęściej wtedy jestem chłonąć wiele ,,złego" nawet kiedy nie jestem bardzo głodna. Próbuję zastosowac jakiś ,,myk", ale nie za bardzo wiem jaki..Zatapianie głoda wodą na niewiele sie zdaje..
Zakupiłam bilet kolejowy do Berlina. Jadę 27.04 odwiedzic swoją połówkę. Dotychczas to on przyjeżdżał do mnie, teraz pora na mnie. Czuję lekkie podekscytowanie, bo 28.04 są moje urodziny i podobno z tej okazji czeka mnie kilka niespodzianek:)
ps. 63 kg to moja wymarzona waga...Nie mam nadwagi, moja waga waha sie między 67 a 70 kg, ale 63...marzy mi się...Niby to kilka kg mniej, a strasznie ciężko jest mi osiągnąć ten cel...
Pozdrawiam czytające mój pamietnij Vitalijki:)
Miałam watpliwości czy przyznac się czy tez nie...No ale trudno..70,60..I to wcale nie wzięło się z powietrza. Jadłam co kilka minut. Bynajmniej nie z głodu...Jest mi teraz wstyd.
Wczoraj wrócilam do warszawy, będe mieć większy wpływ na to, co jem.
Dziś tradycyjnie owsianka, kilka suszonych moreli.
Drugie śniadanie:3 plasterki szynki, jabłko
Obiad.: sałatka
Podwieczorek: 2 kiwi, 2 plastry ananasa
Kolacja: sałata z jogurtem
Odzywianie solo ( nie w duecie) i waga sobie spada. Popełniam grzechy, ale jem mniej i więcej ,,surowizny".
Byłam wczoraj z przyjacielem na koncercie w STODOLE. Lubię ten klub, bo przypomina mi szczeniackie, studenckie życie...Zespół, który dawal koncert to SBB. Do wczoraj nie słyszałam o jego istnieniu:)Trochę sie bałam tego ,,eksperymentu", ale okazało się, ze grają w stylu PINK FLOYD i nie było tak źle:). Po koncercie muzyczna, jedzeniowa i drinkowa ,,dobitka" w Hard Rocku. Trochę dziwie się, że w ciągu dnia waga spadla o 0,7 kg... Nie ogarniam tego świata...:)
Witam wszystkich po tygodniowej przerwie.
Niestety z przykrością muszę stwierdzic, ze zycie w duecie nie sprzyja mojej figurze. Co zgubiłam, to w ostatnim tygodniu nadrobiłam. I cóz z tego, ze codziennie były 10 km spacery, skoro trudno było oprzec sie pokusom jedzeniowym..
Było 66,5, jest..68,7...Wstyd mi. Poza tym przez ostatnie 2 dni jadłam mimio, ze nie czułam głodu. jadłam chyba z zachłanności, bo nie umiem sobie tego inaczej wytłumaczyć.
Czuje się z tym źle, ciężko. I z ulgą odprowadziłam połówkę na lotnisko. Wiem, jestem okrutna...
Waga stoi sobie w miejscu, ale jakos specjalnie mnie to nie martwi. Chyba żołądek mi sie skurczył, bo jem o wiele mniej, na słodycze tez nie mam takiej ochoty jak dawniej. Poza tym mam ,,kulkę stresową " w żołądku spowodowany pracą. Kurczę, czy ja zawsze muszę się tak wszystkim przejmować...W końcu dostanę wrzodów na zołądku i tyle...
Wstałam dziś rano, umyłam okna. Teraz już wyraźnie widzę jeziorko za oknem. A wokół jeziorka ludzie biegaja jak opętani. Podziwiam, bo nie znoszę biegania. Kiedyś próbowałam się zmusić, ale nic z tego.
Jutro przyjeżdża Alrik.To jego trzecia wizyta w Polsce. Tym razem zostanie 6 dni. Kompletnie nie mam pomysłów jak mu uatrakcyjnić ten pobyt. Niby mieszkam w Warszawie i możliwości miasto daje sporo, a kreatywności u mnie ostatnio za grosz. Marazm mnie opanował. Chyba troszkę przez sytuację w pracy, która do końca nie jest dla mnie jasna i budzi to we mnie niepokój.
No nic...Pora do pracy. Dobrego dnia:)
Dziś na ,,pasku postępu" przeczytałam: 3,5 kg za mna, 3,5 kg zostało. Jestem na półmetku do osiągnięcia swojej wymarzonej wagi. Nie będzie łatwo.
Waga sobie spada, a jem normalnie. Chociaż..jem mniejsze porcje, nie jem późnym wieczorem i więcej sie ruszam. Ale nie jest tak,że całkowicie zrezygnowałam ze słodyczy, bo za bardzo je kocham. Robię sobie dzienne ,,przydziały" słodkości i staram się trzymać planu.
Nie wyobrażam sobie sniadań bez owsianki. Ten kto ją wymyslił jest geniuszem:)
W piątek przyjeżdża Alrik. Ciekawe czy zauważy,że jest mnie trochę mniej...:)
Nerwy na wodzy, @ idzie sobie precz, waga spada...Chyba wszystko na dobrej drodze.
Dawno mnie nie dokonywałam wpisu, co nie oznacza,ze nie zaglądam na Vitalię. Od czytania Waszych pamiętników jestem wprost uzalezniona:)
Ostatnio nadrabiam zaległości kinowe.. W zeszły piatek był to ,,Wstyd" ( mocny, zapadajacy w pamięć, kontrowersyjny, ze wspaniałą muzyką), a dziś planuję ,,Różę" zanim zdejmą ten film z ekranów.
Pozdrawiam Koleżanki i życzę słonecznego, spokojnego dnia:)