Jak dobrze znów znaleźć sie w swoim ,,lasku"( pasek postępu z drzewkami). Czuję pewnego rodzaju ulgę, bo zdołałam zapanowac nad swoim nieokiełznanym apetytem.
Wczoraj nie było tak źle.Przygotowałam sobie nawet sałatkę do pracy. Zgrzeszyłam wprawdzie (4 kostki mlecznej czekolady i 2 cukierki) ale w porównaniu z ,,zakazanymi" rzeczami, które pochłaniałam wczesniej to nic:). Ważne, że waga spadła o 0,8 kg.
Zauważyłam, ze kryzys dopada mnie miedzy 18.00 a 20.00 i to wtedy, kiedy jestem w domu.. To najczęściej wtedy jestem chłonąć wiele ,,złego" nawet kiedy nie jestem bardzo głodna. Próbuję zastosowac jakiś ,,myk", ale nie za bardzo wiem jaki..Zatapianie głoda wodą na niewiele sie zdaje..
Zakupiłam bilet kolejowy do Berlina. Jadę 27.04 odwiedzic swoją połówkę. Dotychczas to on przyjeżdżał do mnie, teraz pora na mnie. Czuję lekkie podekscytowanie, bo 28.04 są moje urodziny i podobno z tej okazji czeka mnie kilka niespodzianek:)
ps. 63 kg to moja wymarzona waga...Nie mam nadwagi, moja waga waha sie między 67 a 70 kg, ale 63...marzy mi się...Niby to kilka kg mniej, a strasznie ciężko jest mi osiągnąć ten cel...
Pozdrawiam czytające mój pamietnij Vitalijki:)
monalisa191
13 kwietnia 2012, 09:55Jak mam rozciągniętego grubola, to również ssanie przychodzi mniej więcej w tych godzinach. Może dlatego biegam wieczorami... żeby nie komunikować z lodówką:) Jak jestem w domu, podgryzam czasem marchewkę. Również mam swoją wymarzoną wagę. Na stale chciałabym 61 a choć raz w życiu chciałabym zobaczyć 59 kg:) te ostatnie kilogramy, to jak dzieło artysty. Raczej rzeźba niż odchudzanie. Trudny temat:)
Katek102
13 kwietnia 2012, 09:01ja wkladam sobie do dzioba duzo gumy do zucia i to mi zaspakaja potrzebe 'czegos w ustach'