Pamiętnik odchudzania użytkownika:
agi78

kobieta, 46 lat,

168 cm, 77.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 października 2011 , Komentarze (3)

Ha! Bylismy dzisiaj na zakupach, miedzy innymi w Rossmannie, i odebralam tam swoj "pakiet powitalny" z baby - clubu. I miedzy innymi znalazlam tam plyte CD Mozarta, na uspokojenie, dla mnie i dla bejbika, hehe:)

 

A oprocz tego, uwaga, uwaga, tadam, tadam, kupilam sobie chipsy. A co. I to jakie! O smaku curry wurst!!!! Je, je, je, jeszcze nie probowalam, ale juz mam slinotok.

 

Generalnie cierpie na piatkowa depresje chyba, bo z reguly w piatek moj nastroj pada na pysk, siedze i sobie szlocham, ot tak, bez powodu, albo tez powod jest, maly, duzy, grunt, zeby sobie poplakac.  Biedy kierownik tylko pyta, jak moze mi pomoc. No nie moze, no.  Tym razem dobila mnie siostra, ze ja jestem przykra, bo nie chce sie z nim dzielic. Moja ciaza. No jak nie, jak tak, czego kurcze jeszcze ode mnie chca, no? Buuu. Ech, mowie wam, ciezkie jest zycie introwertyka, gdy sie pochodzi z rodziny ekstro:)

 

Mam w przyszlym tygodniu ferie i zapomnialam sie umowic do fryzjera. W poniedzialek polozne, we wtorek 1 listopada, w srode pani doktor, w czwartek pewnie zjade sobie do miasta w poszukiwaniu prezentow, bo w ogole, sluchajcie, oszczedzanie to fajna sprawa, otoz odkladam kazdy drobniak, a takze kazda monete 2 ojro i kazdy banknot 5 - ojrowy, i w cztery miesiace uzbieralam ponad 400 euro! Fajnie, nie? Na prezenciki jak znalazl, albo na jakies fajoskie rzeczy dla bejbika:) Moze starczy i na to, i na to:) Wlasnie jestem na etapie szukania tzw. "Spieluhr", normalnie jestem przerazona, bo nie potrafie tego przetlumaczyc, ale jak kupie, to moze po prostu wkleje zdjecie:)

 

Milego weekendu zycze:)

27 października 2011 , Komentarze (2)

A ile jest dziesieciocentowek w jednym euro? Sto!!!! A ile jest 2 x 3? 8? 9? Nie, 10!!! A ile jest 12 : 6? Nie wiem.

Szosta klasa.  Zabraklo mi wczoraj slow.

 

Wlasnie dzwonila moja szefowa, oj, oj, okazuje sie, ze musze pilnie porozmawiac z moja pania doktor na temat mojej odpornosci, szczepien i innych tego typu fajnych rzeczy, bo w chwili obecnej moi pracodawcy nie wiedza, jak mnie potraktowac: normalnie, czy jak wychowawczynie w przedszkolu, czy na przyklad wychowawczynie w wiezieniu dla kobiet, ktore to maja kontakt z dziecmi, ale jako ze teraz coraz wiecej rodzicow nie chce swoich dzieci szczepic, nigdy nie wiadomo, czy te dzieci nie stanowai zagrozenia dla mojej ciazy, i czy w zwiazku z tym moge pracowac, czy nalezy mnie jak najszybciej od tej pracy odsunac. Aaaaaaa. Nie chce byc odsunieta. Dobrze, ze wizyta w przyszlym tygodniu. Ale pani doktor wie, gdzie pracuje, i nic nie mowila.

 

Nie waze sie do wizyty. Po co mam sobie psuc humor:))) No dobra, w tym tygodniu wyszlo mi 70,5 kg, ale w grubym ubraniu i, ze tak powiem, przed toaleta, wiec jak sie ten jeden kilogram odejmie, to nie moge jeszcze narzekac:)

Oprocz tego kicham jak szalona, spie jak susel, czuje sie kwitnaco wrecz, dzisiaj ostatni dzien pracy, w przyszlym tygodniu ferie, kupe rzeczy do zrobienia, ale przynajmniej w domu, uwielbiam pracowac, ale odpoczynek tez sie przyda:)

 

Najbardziej niepokoi mnie fakt, iz chodzi za mna nutelka, taki jeszcze zamkniety, pelen sloik czekoladki, mniam. Ciekawe, kto wygra:)

 

A, i zrobilam liste zakupow do Plätzchen. Dostaje dreszczy na sama mysl. Ze trzy dni mi zejdzie na robieniu, ale za to potem z jaka przyjemnoscia sie je spozywa, przy zapalonej choince, swieczce zapachowej, kubku goracego kakao... Aaaaaachhhh....

 

Sie rozmarzylam. Milego dzionka:)

26 października 2011 , Komentarze (1)

Szaro, buro i ponuro, jak rano wstaje do psow to i ciemno, i straszno, brrr, a lozeczko takie cieplutkie, przytulne... Mmmmm...

 

Wiecie, jak sie teraz odrabia zadania domowe? Otoz przepisuje sie wszystkie przyklady z zadan do zrobienia, stawia sie znak "rowna sie", ale nie wpisuje sie wyniku, bo po co, przychodzi sie z zeszytem i pokazuje, ze lekcje odrobione. Normalnie myslalam, ze jestem w jakims innym filmie.

Po odrobieniu lekcji maluje sie jakis plakat na drzwi do wlasnego pokoju, jakis tam dziwny znak, ktorego nie powinno sie w szkole malowac, bo to znak "nazi". Bo ma sie wujka, ktory nienawidzi obcokrajowcow, w tym swego wlasnego ojca, ktory jest Turkiem. I sie samemu tez nienawidzi obcokrajowcow. Czysta prowokacja, zero zrozumienia, ale czego oczekiwac od dwunastolatka? Jak sie ma takiego cool wujka, to sie rzadzi, no tak, czy nie?

Ja nie jestem "nazi", ale wczoraj wyrzucilam jednego za drzwi, siedzial na korytarzu przez cala godzine. Juz nie pierwszy raz sie zdarzylo, ze zareagowal zbyt agresywnie, od innych nauczycieli tez slyszalam, ze mega agresor, w zeszlym roku, cha, cha, nauczycielka nie wytrzymala i go palnela w leb, rzecz jasna afera straszna, ale dyrektor nie dal wiary rodzicom, wzial i zwolal zebranie ze wszystkimi nauczycielami uczacymi w tej klasie, to kawal malego chama, aroganta i agresora, ktory reaguje niewspolmiernie do sytuacji, i wczoraj tylko uslyszalysmy huk, jakby wor kartofli spadal, i ryk, po prostu ryk. Wzial i zrzucil Kevin Alexa ze stolu, bo Alex go niechcacy popchnal, Alex spadl ze stolu, niewysoko, ale udalo mu sie jeszcze salto zrobic, i mozemy tylko dziekowac Bogu, ze nie upadl na glowe, na twarz, ze nic sobie nie uszkodzil, tylko walnal sie w kolano i wystarczyl zimny oklad. Oprocz tego Kevin nie moze jesc swinskiego miesa, bo to Turcy, i podczas gdy mamie wszystko jedno, to ojciec jest bardzo surowy, jezeli chodzi o przestrzeganie tradycji, o czym wiem od wczoraj, ale jak dzieciak przychodzi i mowi, ze chce kotleta, to co mam zrobic, odmowic? Z drugiej strony, jak ma mi jakis facet przyjsc z zagietym nozem, to chyba jednak zbastuje i bede mu dawac wylacznie suche ziemniaki.

Mama Matteo kupila sobie samochod i teraz wszedzie tym samochodem jezdzi, nawet do sklepu na rogu. No po co chodzic, benzyna przeciez za darmo, jak za nic innego sie nie placi, kinder geld sie dostaje, za posilki placi urzad, to mozna sobie na fajne zycie pozwolic. Wczoraj przed szkola wyskoczylam jeszcze do sklepu po muffina ze swieczka na urodziny jednego dzieciaka, przed sklepem czerwone BMW, mama Matteo, z pieciu facetow dookola, butelek po piwie nie zlicze. Kiedys na blogu pisalam o Matteo i jego sytuacji, naprawde dobrze, ze przychodzi do nas, dostaje cos cieplego do jedzenia, troche potrzebnej uwagi, pomoc przy odrabianiu lekcji, a w domu matka z przyjacielem zamyka dzieci w pokoju i zastawia drzwi krzeslem, zeby miec swiety spokoj. Jakby caly dzien go nie miala.

I takie wlasnie dzieciaki mamy. Nie wszystkie, ale wiekszosc. Ale Tala przynajmniej od listopada nie bedzie do nas przychodzila, na szczescie dla niej, 12 godzin poza domem to naprawde za duzo dle siedmiolatki. Chociaz mama nie jest zadowolona, bo przeciez tak fajnie jest, jak dzieciaka caly dzien w domu nie ma, a po powrocie do domu jest juz najedzone, ma odrobione lekcje i mozna je odeslac do pokoju, zeby sie sama bawila. No tak czy nie?

Jak rany, mowie wam.

 

A ja dzisiaj chyba krzywo spalam, bo bola mnie okolice lopatki i ramienie z lewej strony, i okolice krzyza. Grrr. A wczoraj wieczorem w wyrku, jak juz bylo spokojnie i czytalam sobie ksiazke, no sama nie wiem, czy to wizualizacja, czy co, ale takie dziwne rzeczy sie w brzuchu dzialy, takie zupelnie inne:)

 

Milego dzionka.

25 października 2011 , Komentarze (3)

To rachunek na dzisiaj. Znaczy sie, osiemnasty tydzien. Nawet sie umowilam na poniedzialek do poloznych. A w przyszla srode wizyta. Cos mnie dzisiaj kluje w dole brzucha, po jednej stronie, ale jeszcze nie wariuje. Wczoraj tez poczulam takie lekkie pukanie, doslownie, trzy razy puk, puk, puk, nie wiem, czy to juz to, czy to po prostu efekt placebo:)

Dobra, dosyc o mnie.

A wracajac do mnie, to moge spac snem sprawidliwego do poludnia co najmniej. Nie wiem, co jest, zasypiam o normalnej porze, a rano budze sie, powoli i ociezale, jak owa maszyna po szynach, ospale tez, i to budze sie pozno, normalnie przeciez przed siodma bywam na nogach, a teraz gruuubo po siodmej. A biedne psy tesknia, buu, buu.

Jakkolwiek by to zabrzmialo, mocno juz myslami jestem przy swietach, musze szybciej niz pozniej kupic prezenty dla rodziny, zeby wyslac je do Polski o przyzwoitej porze i nie denerwowac sie, jak kilka lat temu, gdy paczka cale swieta przelezala na poczcie, stresujac mnie i cala reszte niepomiernie. Bez zadnego awizo, bez niczego, wzieli i zapomnieli, no.

No i naprawde nie wiem, co kupic, grrr, wrrr.

Ale za to kupilam sobie nowa orchidee. Tja. Teraz ja sie nie zajme, nie kierownik. Chociaz sie z letka obawiam, bo cos mi ostatnio kwiaty kurde wariuja, mimo ze pielegnuje je jak zawsze. No o co kaman?

A poza tym to chyba kryzys mam, nie chce mi sie pracowac, oj.

Milego dnia zatem.

21 października 2011 , Komentarze (4)

Moja nowa mantra brzmi: nie przynosic klopotow z pracy do domu, bo biedny kierownik sie w koncu ze mna rozwiedzie, buuu, a tego nie chcemy :)

Dostajemy pomalu szalu z Michelle. Dzieciaki sa niewdzieczne, czegokolwiek nie zrobimy, to jest zle i sa niezadowoleni, a jak nic nie robimy, to tez sa niezadowoleni. Oszukuja nas na kazdym kroku, zwlaszcza jezeli chodzi o odrabianie lekcji, prowokuja jak moga i wciaz probuja wystrychnac na dudka. Jak z gangrena juz jest lepiej, to zaczynaja inni. Ja nic nie mowie, dojrzewanie i inne takie tam sranie w banie, ale nawet w trakcie dojrzewania mozna zachowywac sie po ludzku i byc uprzejmym. Przynajmniej ja taka bylam, a dosc burzliwie przechodzilam ten okres, tja. Poza tym pala gnojki. Myslalam, ze mam jakies omamy wechowe, ale nie, okazuje sie, ze 12 - letni Dominik pali. Nie przylapalam go, tylko poczulam, Michelle potwierdzila. Halo?

Glupio mi z tym latac do dyrekcji, bo wychodzi na to, ze sobie nie radzimy. Generalnie radzimy sobie, tylko mamy dosyc tych prowokacji, pyskowania itede. Brzmi to dla mnie dziecinnie, ale jak sie ma grupe ponad 20 dzieciakow z buzujacymi emocjami, to moze byc ciezko, uwierzcie mi, zwlaszcza jak sie nie ma przeciwko nim nic. Slownie: NIC. W klasie nauczyciel ma oceny, testy, klasowki, zebrania, a my mamy: NIC. Teoretycznie w przyszly czwartek ma sie odbyc zebranie z rodzicami, ale oficjalnie nic i nim nie wiemy, bo pan dyrektor sie nie pofatygowal, zeby nas o nim poinformowac, zupelnie przypadkiem przeczytalam informacje dla rodzicow i teraz nie wiem, czy palic glupa i udawac, ze nie wiem, bo jestem swiecie przekonana, ze i tak nikt nie przyjdzie, a jak przyjdzie, to na pewno nie ci, ktorzy powinni, czy nie palic glupa, bo takie zebranie na pewno by sie przydalo, ale: patrz wyzej, i tak nikt nie przyjdzie, a jak przyjdzie, to na pewno nie ci, ktorzy powinni.

W poniedzialek dostana ostatnia szanse, sprobujemy posadzic ich razem w kolku i porozmawiac, pozwolic spuscic pare, rowniez z nas, i zobaczymy, co z tego wyniknie.

 

Zrobilam sobie wykres tycia :) Okazuje sie, ze jestem z nim duzo ponizej szarej kreski. Moge zatem nadrabiac:) Oczywiscie zartuje, nie bede nadrabiac, bede sobie tylko od czasu do czasu ow wykres sprawdzac. Moge przytyc od 10 do 13,5 kilo chyba, teraz juz nie pamietam gornej granicy, albo to bylo 13, albo 16. 16 chyba jednak za duzo. No i patrzcie, mialam sie dzisiaj rano zwazyc i oczywiscue zapomnialam, a teraz juz po sniadaniu jestem i nie ma co. Bo generalnie od poczatku ciazy przytylam moze kilogram, rzygajac na lewo i prawo na poczatku. Teraz juz jest lepiej, chociaz sa rzeczy, ktore jeszcze mi sie nie przyjmuja, ech. A brzuch sie robi okragly:) Ha:) Smiesznie:)

 

Nie zre juz, tylko jem. Jak mam ochote na cos slodkiego, to sobie wezme gorzka czekolade. Roladki z indyka wyszly przepyszne, z duszonym porem i makaronem, mniam, makaronu bylo naprawde minimum. A dzisiaj na kolacje bedzie salatka z kurczakiem i pelnoziarnistym tostem, o, bo obiadu nie bedzie pewnie, bo kierownik dzisiaj wraca w porze na ciasto:) Bo dlaczego ja tak przytylam? Otoz przez ten kraj of kors, nie inaczej, bo oni jedza tak: sniadanie, z reguly cos slodkiego, obiad w okolicach 12, potem oczywiscie podwieczorek w postaci kawki, goracej czekolady i innego ciasta, i kolacja. No i te podwieczorki mnie dobily. Nie, zebysmy jedli tak codziennie, ale jednak wspomogly mnie bardzo. No ale jak teraz w weekend jednego dnia zjem kawalek ciasta, to chyb nie umre? Wlasnie robi sie kopiec kreta:) Sie robi. Jasne. Musze zaraz sie zagrzebac w kuchni i go skonczyc.

Ale te tzw. "Plätzchen" na swieta zrobie, chocby skaly sraly. W zeszlym roku spedzilam w kuchni w sumie ze trzy dni, robiac najprzerozniejsze swiateczne ciasteczka, i w tym roku sie zacielam, i tez spedze, nawet tydzien, kocham tego mojego meza, no, on bez tych ciastek nie wyobraza swiat, a ze na tesciowa nie ma co liczyc, to zrobie sama, bez lachy. Bo czujecie, ze tesciowa wciaz obrazona? Normalnie wybucham pustym smiechem. Tylko ze oni zaczynaja je piec juz w listopadzie, ja az tak nadgorliwa nie jestem, zaczne w grudniu:) Poza tym rodzina moja wlasna tez sie ich domaga, zawsze wysylam i smakuja im niesamowicie. No ba:)

 

I w odpowiedniej chwili kupilam sobie kurtke jesienna, uf, uff. A tez slyszalyscie, ze zima ma byc jeszcze surowsza niz ta poprzednia i ze juz od polowy listopada ma snieg padac????????? A sio!!!!! Nie zgadzam sie.

 

Dobra, spadam do kuchni:) Milego dzionka, kochane.

18 października 2011 , Komentarze (6)

Uwielbiam Kubusia Puchatka:) Zaraz go sobie jeszcze raz przeczytam.

A pomocy potrzebuje od zaraz, a generalnie albo prosze mnie poklepac po pleckach o powiedziec, ze rozumiecie, albo po prostu nakopac do doopy i powiedziec, zem durna pala. Mysle, ze druga opcja bedzie bardziej odpowiednia. Bo naprawde, przestaje sobie radzic sama ze soba, wsciekla jestem na siebie, wiem, ze bede zalowac, wiem, ze to, co zarobie teraz, bedzie mi pozniej ciezko zrzucic, ale nie moge sie powstrzymac i zre, zre, zre, bo nie mozns tego nazwac jedzeniem. Tak jak przed dieta. No bo kiedy mam jesc, jak nie teraz, co? Glupiam jak but, jak kalosz moj gumowy, do ktorego wczoraj w nocy wpadla mi pilka tenisowa, a ja myslalam, ze t o mysz, normalnie w zyciu nie ruszalam tak szybko noga. Dziewczyny, no, co mam robic? Chyba zaczne udawac, ze jestes na diecie, zeby przestac sie zapychac. Normalnie ten sam mechanizm - zaczne od jutra, jutro tyle nie zjem, jak zjem dzisiaj, to jutro nie bede miala, bo buleczka kierownika na kolacje tak pieknie pachnie i jutro juz nie bedzie tak smakowala... Zaraz sobie sama strzele w pysk na otrzezwienie chyba. Zaczynam zawsze bardzo ladnie, pelnoziarniscie, z bialkiem, na drugie sniadanko müsli, platki, inne orzechy z owockami, potem w szkole tez porzadnie, a potem hulaj dusza. Niech to szlag. Nie powiem wam, co wczoraj zjadlam wieczorem, bo sie wstydze.

Ile razy mozna spinac tylek i brac dupe w troki???????????????

Albo od teraz, zaraz, albo przytyje 120 kilo i kierownik nie bedzie chcial na mnie spojrzec.

 

A kierownik kochany zamowil mi szlafrok, no bo szlafrok bede przeciez w koncu potrzebowala, i sie nad nim zlitowalam i powiedzialam, ze dobra, niech bedzie, w ramach prezentu swiatecznego, taki fajny, w paski, rozowy, i oczywiscie ze Snoopym, no mam jakas taka schize, jak skarpetki, to tylko ze Snoopym, jak pizamka, to tylko ze Snoopym, i szlafrok tez, no i wzial i zamowil, i wczoraj przyszedl, w obrzydliwym, ciemno - szarym kolorze. Wzial i sie pomylil przy zamowieniu, ale nic to, musze go przymierzyc (szlafrok, a nie zamowienie czy kierownika), i jak bedzie dobry, to go po prostu wymienie.

A, i wozek bedziemy odsylac. Na optyke bardzo fajny, ale jak go zlozylismy, to nam troche rece opadly. Z jakoscia niewiele ma wspolnego. Ale juz wynalazlam inny :DDD

 

I generalnie chyba mnie rozklada. Nos albo zatkany, albo wrecz przeciwnie, w gardle drapie, ucho znowu boli i wcale mi sie to nie podoba. Moja mama kochana wziela i mi przyslala witaminy specjalne dla ciezarowek i biore je sobie teraz, moze pomoga???

A w ogole to moja ciaza przebiega ksiazkowo, a wlasciwie efekty specjalne jej towarzyszace, normalnie mam wszystko, o czym pisza, ze moze mnie spotkac. Nie wspominam o mdlosciach i innych tego typu fajnych rzeczach, teraz oczywiscie sluzowka nosa mi wysycha i spac nie moge!!! A ja tak uwielbiam spac, no. A potem wstaje za pozno i biedne psy musza czekac, buuu, no. I znowu nie chce mi sie wychodzic z domu. I zaraz ide robic roladki z indyka, mniam. Czas najwyzszy na rozsadne i porzadnie zaplanowane menu, kurde, grrr, wrrrr, nie ma wymowek, koniec kropka, nie zycze sobie. No.

 

Milego dnia kochane. Mimo ze szary i ponury. Przynajmniej u nas.

17 października 2011 , Komentarze (2)

Normalnie jak widze te reklame, to robi mi sie slabo. Kto to w ogole cos takiego wymyslil? Jak by kierownik przyniosl mi na randke czy chociazby w prezencie wkladki higieniczne, bo go wczesniej poinformowalam, ze ubralam sie w 100% bawelny, to chyba bym go zabila.

 

A wczoraj, z braku laku, bom samotnie spedzala weekend, i zupelnie przez przypadek, trafilam na program, nie pamietam tytulu, ale generalnie chodzilo o to, ze rodzice swiadomi decydowali sie na dziecko, a teraz sa tymi dziecmi tak rozczarowani, zupelnie inaczej sobie to rodzicielstwo wyobrazali, gdyby mogli, to cofneliby czas i w ogole... Nie obejrzalam go do konca:)))

 

A w ogole to wczoraj sie pieknie trzymalam, do wieczora. Jeszcze przed samym spaniem niemal dopchalam sie bigosem. No comment. Koniec kurna z wymowkami, ze dzidzia jest glodna. Absolutnie nie byla glodna,  i ja tez nie bylam glodna, to sie chyba nazywa kompulsywne jedzenie? Bo nie moge nad tym zapanowac. Dlatego nienawidze byc sama w domu, nienawidze nie miec co robic, bo wtedy sie zaczyna.

I w zwiazku z wczorajszym dniem mam jeszcze dzisiaj podly nastroj, nienawidze poniedzialkow, nie chce mi sie nic, nie chce mi sie isc do pracy, walczyc z wiecznie niezadowolonymi smarkaczami, nie chce mi sie czytac, nie chce mi sie gotowac, nie chce mi sie isc na zakupy, chce mi sie polozyc na kanapie brzuchem do gory, nie robic nic, moze troche pochlipac i placem wyjadac nutelke ze sloika. Tego mi sie chce. A musze: zrobic sobie zaraz cos do jedzenia na drugie sniadanie, bo zaczyna mi burczec w brzuchu, zrobic sobie bulke (pelnoziarnista!!!) do szkoly, przygotowac sobie ciuchy do pracy, zrobic sobie twarz, zeby mnie w szkole poznali, pojechac do pracy, powalczyc ze smarkaczami, ktorzy wiecznie sa niezadowoleni, pojechac po pracy na zakupy, zrobic cos do jedzenia kierownikowi... I jeszcze pewnie dzisiaj czeka mnie przykra sytuacja, bo znowu pewna mama ma problemy z platnosciami, jak zwykle nie reaguje na nic, ani na listy ode mnie, ani na listy od mojej szefowej, sra na nas normalnie, i pewnie bede musiala dzisiaj odeslac Matteo do domu, mimo ze on w tej sytuacji niewinny. No coz.

 

Ech, spadam. Milego dnia.

15 października 2011 , Komentarze (3)

Mowie Wam, dziewczyny, ale wczoraj mialam dzien, czulam sie jak zbity pies normalnie. Zaczelo sie z samego rana, jak musialam wstac i swicie, a mowiac o swicie, mam na mysli po piatej, bo musialam odwiezc kierownika na parking, zeby mogl pojechac z kolega, zebym ja go mogla odebrac po racy, zebysmy mogli razem pojechac na zakupy... Strasznie skomplikowana logistycznie operacja, no naprawde... Wrocilam do domu i pierwsze co, to rzyganko, potem doszla jeszcze, ze tak powiem, sraczka, a potem zaczal sie lekki bol glowy, ktory w drodze powrotnej z zakupow tak mnie sieknal, ze ledwo na oczy widzialam, i skubany nie puscil, zasypialam z nim, mimo ze wcale nie mialam na to ochoty. Tabletek nie ma co probowac, bo albo wezme cos mega, co mi pomoze, albo po prostu nic, bo slabizna na mnie nia dziala. Ale przynajmniej kupilam sobie kurtke na jesien, tralala, tadam, i nawet kierownik stwierdzil, ze na takie zakupy to moze sie ze mna czesciej wybierac, bo pierwszy sklep i kurtka znaleziona, i to jeszcze za cene dla bialych ludzi. Normalnie nic w H&M nie moge dla siebie znalezc, a tu tadam, bingo.

I nie planowalam wczoraj nic do jedzenia, bo wiedzialam, ze zgrzesze straszliwie, zreszta grzeszylam od samego rana, bo na pierwsze sniadanie zjadlam drozdzowke, taka swiezusia, z samego ranca kupiona, jeszcze ciepla, no nei moglam sie powstrzymac, trudno, potem dopiero przekasilam buleczka pelnoziarnista z mysliwka, jejejeje:) No a po poludniu udalismy sie na dönera, takiego to ja w zyciu nie jadlam, pyszny byl, potem mi za wszystko podziekowano piekna, wielka, ogromna, niestrawna zgaga, ale warto bylo:)

I do wieczora juz nic nie zmiescilam. Oprocz herbatki z miodkiem i cytryna, bo znowu mnie lamalo.

 

A dzisiaj juz cala gora ogarnieta, normalnie czuje sie jak przed okresem, bo zawsze przed okresem mialam doplyw sil i chcialo mi sie sprzatac, no ale to w chwili obecnej raczej niemozliwe:) Za chwile ide sobie z Molka, niech mi sie tylko paella z kurczakiem ulozyc, i potem mam wolne, i to doslownie, bo kierownik dzisiaj w pracy, i jutro tez, buuu, i tak mi samej straszno i smutno, buuu.

No to chyba sobie zamowie spodnie dresowe i kilka bluzek, bo wczoraj nic nie znalazlam. I takie mega fajna lampke z projektorem dla dzidzi znalazlam, ze chyba tez ja zamowie:)

 

Milego weekendu, kochane:)

13 października 2011 , Komentarze (2)

Moze po prostu zaczne sobie planowac, co zjem w ciagu dnia, a nie bede zdawac relacji z tego, co juz zjadlam, bo po prostu zapominam, i zawsze zjem cos niezaplanowanego i w ogole. Tak wiec plan na dzisiaj zaklada:

- wlasnie popijam ma pierwsza szklanke wody, tym razem bez cytryny. Juz sie chyba wystarczajaco zakwasilam;

- na sniadanko dwie kromeczki chleba razowego ze slonecznikiem i ze schabikiem, ktory sobie wlasnie rozmrozilam, tadam, lalala

- na drugie sniadanko pewnie jakies müsli z bakaliami, w kazdym badz razie cos z mlekiem i z orzechami;

- w szkole zjem zapewne druga kromeczke chleba razowego ze slonecznikiem i ze schabikiem, ktory sobie wlasnie rozmrozilam, tadam, lalala. Nie wykluczam, ze zjem cos z dzieciakami, zalezy, co dzisiaj bedzie na obiad w szkole i czy bede miala na to ochote. Jezeli tak, to i tak porcja jest minimalna i konczy sie zazwyczaj na salacie, ktorej dzieciaki nie zjadaja;

- na obiadek w domku gotuje mi sie wlasnie mega bomba witaminowa pod tytulem zupka brokulowa;

- jako ze kierownik nie je zupki brokulowej, zazyczyl sobie strudel truskawkowy, lobuz jeden, i go dostanie, i nie wykluczam jednego kawalka, a co tam. Na cieplo, taki chrupiacy, och, mniam:)

- i rozmrazam sobie truskawki do koktajlu wlasnie;

- w miedzyczasie skonsumuje rowniez pewnie mandarynki, i cos slodkiego, ale bardzo malo.

No. Zaplanowane.

A tak w ogole to od soboty mam juz opony zimowe, i to wcale nie byl taki zly pomysl:)

Po drugie w ogole, to musze sie zwazyc jutro z ranca, bo nie wiem, ile mam kilogramow na karku. Ech, zeby to bylo na karku. Chcialam powiedziec, w biodrach, oponce i cyckach.

A po trzecie w ogole, wczoraj przyszedl wozek:) Kolor fajny, podoba mi sie, i taki konkretny jest, a najsmieszniejsze jest, ze na budce ma napis: "Krasnal":))) Pan przyslal mi dzisiaj instrukcje obslugi jeszcze, i rzeczywiscie, z Polski, no bo niby skad, hehe:)))

A rodzina domaga sie zdjec brzucha, zeby sie mogli na odleglosc poekscytowac:) A zrobie, niech maja:) Zaproponowalam im odlew z gipsu za jakis czas:) Oczywiscie, zartowalam:)))

W szkole tez okay, z gangrena idzie sie jako - tako dogadac, jak chce, oczywiscie, bo jak nie chce, to koniec, inne dzieciaki tez fajne sa, wracam wprawdzie do domu niemal na czworaka, padajac na pysk i zbierajac za soba swoje resztki, ale o to chodzi:)

A jutro, uwaga, uwaga, werble i w ogole prosze to zapisac na jakiejs tablicy zlotymi literami, bo to nieczesto sie zdarza, jade kupic sobie kurtke jesienna. Taki jest plan przynajmniej. Ale z mezem mym jedynym, namowilam go, no naprawde, nabzdyczylam sie, strzelilam focha i sie zlamal, a co, moze nie bede musiala sama za nia placic:)

I w ogole czuje sie rewelacyjnie. Dobrze. Zdrowo. Rzesko. Pogoda jest cudna, w sam raz dla mnie, zimno, ale tak rzesko, moge nareszcie oddychac pelna piersia. Budze sie w nocy milion razy, ale na krotko, i zlapalam sie na tym, ze za kazdym razem trzymam rece na brzuchu, albo je na tym brzuchu klade, jakbym chciala sprawdzic, czy wszystko tam naprawde jest. Chyba dopiero teraz dociera do mnie tak naprawde, ze ta dzidzia tam jest - w rzeczy samej:) I chyba teraz zaczynam tak naprawde sie tym na serio cieszyc:)

Dobrze jest:)

Milego dzionka, chudzielce:)

11 października 2011 , Skomentuj

Uff, uff, dzielna bylam, co wczoraj zjadlam bowiem:

- na sniadanie bulka pelnoziarnista z twarozkiem i dzemem

- na drugie sniadanie müsli malinowe z garsteczka bakalii

- na trzecie sniadanie chyba?, bo w szkole, zjadlam - mala bulke pelnoziarnista z szyneczka cienka i ogoreczkiem

- no i tutaj wtopa, ale nie jest zle, bo na obiad, khm, khm, zjadlam Princesse orzechowa. Sorry, zapomnialam o talerzu rosolku z makaronem.

- a potem nic mi sie nie chcialo juz jesc, wydoilam jeszcze tylko dzbanek herbaty z miodkiem i cytryna, bo taka zmarznieta bylam, i sie obudzilam dzisiaj o trzy kilo ciezsza, bo chyba tyle wazyl moj pecherz.

Tak calkiem obiektywnie, to malo tego jedzenia. Ale jak nie bylam glodna? Oprocz tego sam sport uprawialam, bo latalam wczoraj po calej szkole jak kot z pecherzem, tyle spraw do zalatwienia, oprocz tego jogging z Molly, bo z nia sie nie spaceruje kurde, ten pies nie potrafi chodzic, ona albo skacze, albo galopuje, dopiero poznym popoludniem zleglam na kanapie i nic mnie z niej nie sciagnelo.

 

Kuzwa, ile czasu dzisiaj stracilam na zmagania z cholerna niedzialajaca drukarka, to moje. No nie wiedzialam, ze cholera nie dziala i musze sie teraz odrecznie gimnastykowac, wszystko dla tych dzieci ze szkoly oczywiscie, zeby to jeszcze docenialy, grr, wrrr.

 

A tak w ogole to chodzi za mna ten otwarty torcik wedlowski, jak Maly Glod normalnie, ktorego notabene Pluszak ukradl z szafki i znalazlam go wymietolonego w jej paszczy, ale sie nie poddam, nie, nie, nie. A Pluszak cierpi na brak apetytu jakis, nakladam jej zarcia, idzie Pluszak do kuchni, siada przed miska i macha ogonem. I nie je. Pozera za to dopiero wtedy, jak jej sie czegos do tej miski dorzuci, czegokolwiek, wiec dzisiaj urzadzilam caly cyrk i udawalam, ze dolewam jej zupki z garnka, podczas gdy dolalam jej odrobine wody, ale Pluszak dal sie nabrac i zjadla sniadanko. ´No jak rany.

 

Dobra, ide pisac, uzupelniac, zastanawiac sie, podkreslac, czyscic kominek i odkurzac, potem na spacer z Molka, potem sie trzeba przygotowac do roboty, i w ogole nie wiem, jakim cudem ten czas tak szybko pedzi.

Milego dzionka:)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.