Normalnie jak widze te reklame, to robi mi sie slabo. Kto to w ogole cos takiego wymyslil? Jak by kierownik przyniosl mi na randke czy chociazby w prezencie wkladki higieniczne, bo go wczesniej poinformowalam, ze ubralam sie w 100% bawelny, to chyba bym go zabila.
A wczoraj, z braku laku, bom samotnie spedzala weekend, i zupelnie przez przypadek, trafilam na program, nie pamietam tytulu, ale generalnie chodzilo o to, ze rodzice swiadomi decydowali sie na dziecko, a teraz sa tymi dziecmi tak rozczarowani, zupelnie inaczej sobie to rodzicielstwo wyobrazali, gdyby mogli, to cofneliby czas i w ogole... Nie obejrzalam go do konca:)))
A w ogole to wczoraj sie pieknie trzymalam, do wieczora. Jeszcze przed samym spaniem niemal dopchalam sie bigosem. No comment. Koniec kurna z wymowkami, ze dzidzia jest glodna. Absolutnie nie byla glodna, i ja tez nie bylam glodna, to sie chyba nazywa kompulsywne jedzenie? Bo nie moge nad tym zapanowac. Dlatego nienawidze byc sama w domu, nienawidze nie miec co robic, bo wtedy sie zaczyna.
I w zwiazku z wczorajszym dniem mam jeszcze dzisiaj podly nastroj, nienawidze poniedzialkow, nie chce mi sie nic, nie chce mi sie isc do pracy, walczyc z wiecznie niezadowolonymi smarkaczami, nie chce mi sie czytac, nie chce mi sie gotowac, nie chce mi sie isc na zakupy, chce mi sie polozyc na kanapie brzuchem do gory, nie robic nic, moze troche pochlipac i placem wyjadac nutelke ze sloika. Tego mi sie chce. A musze: zrobic sobie zaraz cos do jedzenia na drugie sniadanie, bo zaczyna mi burczec w brzuchu, zrobic sobie bulke (pelnoziarnista!!!) do szkoly, przygotowac sobie ciuchy do pracy, zrobic sobie twarz, zeby mnie w szkole poznali, pojechac do pracy, powalczyc ze smarkaczami, ktorzy wiecznie sa niezadowoleni, pojechac po pracy na zakupy, zrobic cos do jedzenia kierownikowi... I jeszcze pewnie dzisiaj czeka mnie przykra sytuacja, bo znowu pewna mama ma problemy z platnosciami, jak zwykle nie reaguje na nic, ani na listy ode mnie, ani na listy od mojej szefowej, sra na nas normalnie, i pewnie bede musiala dzisiaj odeslac Matteo do domu, mimo ze on w tej sytuacji niewinny. No coz.
Ech, spadam. Milego dnia.
joannnnna
17 października 2011, 18:23uszy do gory! podly nastroj ma to do siebie ze w koncu mija :) a sio, a kysz podly nastroju... :) a co do mnie to fakt - zaginelam gdzies w tak zwanej czasoprzestrzeni ale na szczescie sie odnalazlam :) na szczescie przede wszystkim dla samej siebie sie odnalazlam i biore sie ostro do roboty czyli do pracy nad sama soba :) pozdrawiam Was serdecznie - Ciebie i Dzidzie :)