Pamiętnik odchudzania użytkownika:
agi78

kobieta, 46 lat,

168 cm, 77.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 listopada 2011 , Komentarze (4)

Mojej corki (mojej corki! Ha! No i jak to brzmi??? Czadersko, co nie?:))) Dzisiaj pani doktor potwierdzila na USG, ze nic miedzy nogami nie wyroslo) doprowadza mnie do spazmow ze smiechu. Mimo ze z reguly wybiera sobie niefajne miejsce na to czkanie, a mianowicie w okolicy pepka mego, ktory jest strefa bardzo wrazliwa mego ciala, okazuje sie, ze nie tylko od zewnatrz, ale i od wewnatrz jak najbardziej. Kierownika doprowadza do spazmow rowniez, z bardzo prostego powodu, otoz z reguly czkawka pojawia sie, gdy lezymy w lozku, ja czytam, on zasypia, i zaczynam chichotac i sie nasmiewac, i tyle by bylo ze spania. Ale przynajmniej udalo mu sie dostrzec podskakujacy brzuch, gdy mala serfuje lub inna jazde figurowa na lyzwach uprawia. O wilku mowa, no.

Jezeli chodzi o termin, to mam na 31 marca:) A jezeli chodzi o wage, to nie mialam odwagi wejsc na wage (cudne maslo maslane, ale jak to inaczej napisac), dopiero dzisiaj u pani doktor, i przedstawia sie, co nastepuje:

1. 7 tc - 67,3 kg

2. 11 tc - 67 kg

3. 15 tc - 67,1 kg

4. 19 tc - 70 kg

5. 23 tc - 71,4 kg

Wiec nie jest zle. Na poczatku, wiadomo, rzygansko i inne mdlosci, ale myslalam, ze teraz, przy tych napadach glodu, to moge liczyc na dobre 73 - 74 kilogramy. Dobrze jest:)

Powiem wam w sekrecie, ze wracalam do domu z taaakim bananem na gebie - ze wszystko dobrze i w ogole. I teraz tez siedze i usmiecham sie do kompa:)

Mam tylko nadzieje, ze humor sie nie zepsuje, bo w szkole jak zwykle pod gorke, znowu jestem sama, bo Michelle znowu chora, byla w poniedzialek, nie poznalam jej, dzieci tez jej nie poznaly, ale z drugiej strony, jak ktos, kto na co dzien maluje sie jak na scene nagle ow makijaz zmyje, no to nic dziwnego, ze wyglada jak chory:) chciala zostac, ale wyslalam ja do lekarza, bo ja rozchororwac sie nie mam ochoty, a cos mam wrazenie, ze mnie lamie. No i albo sama jestem, albo wiecej godzin z powodu zastepstw, ciagle cos, i naprawde zaczynam padac pomalu na pysk. Byle te 12 dni do przerwy swiatecznej przetrwac, a potem sie zastanowie, czy wracam, czy tez pojde sobie na zwolnienie. Ot co.

I kurcze, w niedziele byli u nas szwagier ze szwagierka i z corkami, Natalie przyniosla troche swoich ciasteczek swiatecznych, juz zrobila, i wiecie co, no nie smakuja nam. Takie suche i bez smaku i mdle strasznie. Ja bede robila teraz w weekend, juz ostatnie skladniki dokupilam i zakopie sie na trzy dni w kuchni, normalnie mega cudna perspektywa, grrr, ale z kolei swieta bez Plätzchen to juz nie swieta, no i rodzina tez sobie nie wyobraza paczki bez owych ciasteczek:) A normalnie zrobilam sie juz mistrzynia ich pieczenia, phi, robie nawet lepsze od tesciowej, tralala. A'propo tesciowej - wciaz sie nie odzywa, wciaz obrazona najwyrazniej, czujecie klimat?

Dobra, spadam troche ogarnac, i zaczynam sie zbierac do roboty. Milego dnia:)

27 listopada 2011 , Komentarze (2)

Co wcale nie znaczy, ze leniwie.

Piatek od samego ranca jezdzilam na szmatach i innych szczotkach, bo na sobote przewidzielismy sobie zakupy. Ikea i i takie tam "einkaufszentrumy". Naprawde nie wiem, po co w ogole jezdzimy do tej Ikei, chociaz nie, kupilismy lampe, tadam, tadam, mega sukces normalnie. Zadnych porzadnych koszykow, zadnych dywanikow do lazienki poza tym, zadnych nic. Udalo nam sie zas nie poklocic, co zwykle czynimy w owym sklepie. Przy kasie spedzilismy zas wiecej czasu niz na samych zakupach.

Dla rodziny tez nic pozniej nie kupilam, no bo nic nie ma. Slownie: NIC.  Dla dzidzi zrobilismy jedynie male toaletowe zakupy, tyle przynajmniej. Jade jutro ostatni raz normalnie, sama, zeby za czyms dla kierownika tez sie rozejrzec, jak nic nie znajde, to sie chyba zabije.

 

I tak sobie mysle, ze jeszcze ze dwa snickersy czy prince polo, a urodze drugie najwieksze dziecko swiata. W zeszlym tygodniu przeczytalismy w internecie, ze w Berlinie urodzilo sie najciezsze dziecko, wazylo ponad 6000 gramow. Jeszcze troche, a tez tak bede miala, no. Wprawdzie do wagi matki jeszcze mi troche daleko (240 kg, hmmmm), ale zaczynam sie niepokoic normalnie. Nie mialam takich napadow glodu w przewidzianym okresie, teraz nadrabiam, znow jakie opoznienia mnie dopadly kurde.

I len mnie tez dopadl, ot co. Normalnie ide na spacer z Molka, bo szafka bezdenka mruga do mnie oczkiem, a silnej woli sie u mnie ostatnio nie uswiadczy. Jak z tym walczyc, jak rany?

Milej niedzieli:)

24 listopada 2011 , Komentarze (4)

Tak. Chcialam to zostawic, ale nie moge, bo mnie meczy:) Jestem hormonalna i zrobilo mi sie przykro po prostu, bo szkoda, ze kolezanki w takim tonie mnie krytykujace, nie wziely pod uwage paru rzeczy. To, ze ktos tam bylby glodny po moim menu i jego zdaniem to o wiele za malo, nie znaczy, ze ja jestem glodna po takim menu i ze dla mnie to za malo. Skoro dla mnie to wystarczajaca ilosc jedzenia, to w czym problem? Kazda z nas ma inne zapotrzebowanie i nie oznacza to, ze trzeba od razu kubel zimnej wody na leb wylewac i pisac takim tonem. Kazda polozna i kazda lekarka mowi, zeby sluchac swego ciala. No to slucham:) Wlasnie zjadlam bulke na sniadanie, kolorowa, z zielenina, bialkiem, tluszczem i jestem pelna. A ze ktos musi zjesc dwie albo trzy? No to niech je, jak rany kota:) Ja nie. Jak zrobie sie glodna, to zjem banana, a nie siedem batonikow duplo, bo o to chodzi.

Nie chce mi sie liczyc kalorii, bo za leniwa jestem, ale moje wczorajsze menu posiada ich duzo. Nie odmawiam sobie cukierkow w szkole, jem cztery - piec posilkow dziennie, a moim problemem sa slodycze. No i git. Tyje przepisowo, moja krzywa rosnie. Ja przynajmniej nikogo nie oceniam i nie osadzam:)

Milego dnia:)

23 listopada 2011 , Komentarze (7)

Bo cienka jestem jak dupa weza. Pieknie zaczynam dzien, tak jak dzisiaj, o, buleczka pelnoziarnista z salata, serkiem, cienka szyneczka, jajeczkiem, ogoreczkiem, kapka majonezu i keczupu, zeby bylo kolorowo, zielona herbatka z miodkiem, no cud normalnie, zywcem do nieba powinnam pojsc. A potem juz z gorki... Same tluste, obrzydliwie kalorycznie rzeczy pod tytulem pol sloika nutelki, batonik tu, tam, i nie, zeby jeden, o nie, nie, jak juz jesc, to konkretnie, najlepiej do porzygania sie prawie. Jak nad tym zapanowac? Albo sie wezme w garsc kuzwa, albo nie, no nie ma innej opcji.

Wiec postanawiam po raz ostatni dac sobie szanse. Jak zwykle zreszta. Od srody zatem, nie od poniedzialku, moze sie uda.

Jedyne, co pozytywne, to ze ruszam sie, ruszam, popierdzielam z psami na spacery az mnie kolka lapie, i na fitness odpowiedni dla mnie tez popierdzielam co poniedzialek, ostatnio sie normalnie zatchnelam i az dostalam rumiencow, spocilam sie jak wielblad i mam zakwasy, olaboga no. No i w szkole tez latam jak z propelerem, czymkolwiek ten propeler jest.

W szkole albo wesolo, albo szlag moze trafic, ale za to od firmy dostalam list gratulacyjny i od razu wszelkie rozliczenia, kiedy wolne, ile wolnego, co i jak, wiec wychodzi na to, ze moge pracowac. Phi, teraz to se pojde na zwolnienie, o:)))

Zartuje, oczywiscie. Dopoki nikogo nie bede mieli na moje miesce bede miala zbyt wielkie wyrzuty sumienia, taka juz jestem, taki nowy rodzaj asertywnosci, niech to szlag, zamiast o sobie myslec, to mysle o wszystkim innym. Wrr i grrr i w ogole.

W zeszlym tygodniu umarlysmy niemal ze smiechu z Michelle, poszlysmy na sale gimnastyczna z dzieciakami, uwielbiaja grac w zbijaka, no to niech maja i se graja. I mamy tez taka pierwszoklasistke, zawsze z gilem w nosie, i ktora zadania domowe odrabia trzy razy dluzej niz inni, nie dlatego, ze nie umie, ale dlatego, ze odstep musi miec trzy milimetry, a kazdy znak plus musi byc rowniusienki, nie powiem, ze mnie szlag trafia, bo to chyba oczywiste? No i Carolin tez bardzo lubi grac w zbijaka, biega jak szalona miedzy tymi duzymi dzieciakami, uchyla sie, kiwa i w ogole boskie miny robi, a ostatnio na dodatek miala zepsute spodnie, wiec lapala pilke, i zanim dobiegla do polowy boiska, to te spodnie miala juz na kolanach, rzucala pilke, lapala sie za spodnie i uciekala, i tak w kolko, i po prostu nie mozna tego opisac, to trzeba bylo zobaczyc, ale juz daaaawno sie tak nie usmialam, do lez normalnie.

Acha, moje sliczne projektory pooooszly nie powiem gdzie, bo nie chce sie wyrazac, znaczy, odeslala z powrotem, bo kierownikowi sie muzyka nie podoba. No jaki kulturalny sie zrobil normalnie, Bach i Mozart mu nie odpowiadaja. Odmowil wspolpracy, powiedzial, ze czegos takiego biednemu dziecku nie zrobi i ze on tez od czasu do czasu chce w pokoju dziecinnym posiedziec i nie, nie, nie, absolutnie. Ale juz znalazlam inny projektor, taki z Kubusiem Puchatkiem moim ukochanym, swieci, gra, spiewa, chrapie i w ogole szal cial.

 

Na wszelki wypadek zapisze sobie, co zaplanowalam na dzisiaj, zeby sie nie zapomniec. Przekasek nie przewiduje. Otoz:

- bulka, o ktorej juz pisalam

- ewentualnie przed pojsciem do szkoly jaies müsli z mleczkiem albo banan, albo inna mandarynka, ale tylko, jak bede glodna

- do szkoly jogurcik i jabluszko

- na pozny obiade kotleciki z kurczaka, troche mega kaloryczne, ale kurde, meza tez musze od czasu do czasu rozpieszczac, no i on dostanie je z puree, a ja z duszonymi wyrzywami

- i koniec. Na dobranoc herbatka rumiankowa i ewentualnie jakies herbatniki w ilosci baaardzo umiarkowanej.

Won, slodyczne, poszly precz, odmawiam wspolpracy i nigdy w zyciu nie kupie juz zadnej czekolady, ot co.

Milego dzionka zycze:)

17 listopada 2011 , Komentarze (6)

- mega jestem zmeczona. Ledwo wstalam, a juz moglabym sie polozyc z powrotem. Padam na pysk, doslownie, i nie wiem dlaczego;

- to znaczy, moze wiem, latam jak kot z pecherzem po prostu. Wczoraj wieczorem jeszcze bylismy na otwartych drzwiach w szpitalu, moje polozne raz w miesiacu cos takiego robia, zeby obejrzec, co i jak i gdzie, ta sala porodowa wcale nie wyglada jak sala porodowa, i strasznie tam cieplo, ale jak zobaczylam, ile powinnam miec rozwarcia, bo maja taki smieszny ding na suficie, ten taki nie wiem, jak sie nazywa, ale z drewna, z koleczkami, ze jak wiatr wieje, to sie o siebie obijaja i ladne dzwieki wydaja, no i wlasnie sluzy jako informacja, bo koleczka roznej wielkosci sa, no i jak to zobaczylam, to troche mi sie slabo zrobilo. Zatchnelam sie teraz, strasznie dlugie zdanie mi wyszlo. Oczywiscie, pierwsza osoba, ktora spotkalismy, to mama Tali, ktora za trzy tygodnie urodzi trzecie dziecko. Byla z malym, bo jej maz musial pracowac, a na pytanie, gdzie Tala, lekcewazacym tonem odpowiedziala, ze w domu. Wieczor, ciemno, duzy dom... No coz. Tala sie nie boi;

- piec po osmej bylam wczoraj w szkole, a juz po mnie dzwonili, kiedy bede, bo dzieci czekaja. Dzisiaj tez musze wczesniej do pracy isc, bo nie ma zastepstwa dla mojej najlepszej niedoszlej kolezanki, nie wiem, jak to wytrzymam, ja naprawde juz jestem zmeczona, z nosa mi leci i w ogole jakos tak nie halo jest. Najwyzej wyjde wczesniej, dzisiaj nie mamy duzo dzieci, niech sobie Michelle powalczy;

- i niewyspana tez jestem. Bo nagle w srodku nocy budzi mnie szczekanie, pies pod tytulem Pluszak zaczal po prostu morde drzec, co z trudem docieralo do mojej swiadomosci, wdzieralo sie i wibrowalo, po czym przyszlo mi do glowy, ze kurde, tyle sie slyszy i czyta, ze psy ratuja cale domy i spiacych panstwa, bo szczekaniem oznajmiaja, ze na przyklad ogien sie zapruszyl, czy jak, poza tym po ostatnich wypadkach prob podpalania domu przez niejakie Ewki jakos taka przeczulona jestem, poza tym przed kominkiem stoja mega paki z rzeczami dla dzidzi, ktore wczoraj przyszly i jeszcze nie zdazylam ich obejrzec, no wiec sru z wyra, i na boso po tych okropnych zimnych schodach na dol, wpadam do duzego pokoju, a Pluszak co? A Pluszak sie cieszy, rozciagnieta na maksa na poslanku, no nareszcie, przyszlas mnie pomiziac. Oczywiscie o spaniu moglam zapomniec, i od switu tez nie spie i w ogole jest ble;

- co do mojej nowej diety, to chyba pod Atkinsa podchodzi, wcinam tylko parowki z indyka, a wczoraj przeszlam sama siebie, bo rozmrozilam sobie slaska kielbase, i chociaz nie bylam glodna, to ja sobie usmazylam, potem talerz wytarlam chlebem, kurde no. Moze i duzo nie jem, ale obrzydliwie, sam tluszcz. i slodycze, ratunku, nie chce tak dalej, a juz za mna snickers chodzi;

- dzien sie jeszcze nie zaczal, a ja juz chce, zeby sie skonczyl, buuu, chyba mam znowu poczatkiu depresji jakiejs normalnie. Ide sobie zatem wymysic jakies zdrowe sniadanko, no. Milego dnia, szczypiorki.

15 listopada 2011 , Komentarze (2)

Bylysmy wczoraj z Liselotte znowu na aerobiku. O zesz kurde... Troche sie zmeczylam... I wracajac do domu zobaczylam cud natury po prostu, myslalam, ze normalnie do rowu wjade, albo na inne pobocze. Ksiezyc. Czegos takiego dawno nie widzialam, ludzie, po co nam efekty specjalne, jak my takie cuda mamy? Wielgasny wrecz, olbrzymi no, juz nie pelnia, bo maleje, i niziutko zawieszony, i tak jasny, ze hej, no mowie wam, cudo po prostu, nie moglam wzroku oderwac, co nie bylo dobre, bo nie lubie jezdzic po ciemku, nie widze dobrze, mam kurza slepote normalnie, nienawidze nie widziec, a po ciemku, jak wiadomo, widocznosc ograniczona. Oprocz tego wszedzie dookola wbiegajace na jezdnie koty, zajace i inne lisy, chociaz te przynajmniej uciekaja, i orly (ha! tak! bo my tu mamy orly, tralala!) przelatujace nad samym samochodem, horror normalnie, no i klasyka - sarny. Te cholery zas w ogole sie nie ruszaja, i stoja sobie na poboczu i czlowiek nigdy nie wie: wskocza czy nie wskocza.

 

Ha! Czujecie, co ta wiedzma zrobila? Ta wiedzma, czyli moja niedoszla wspolpracownica. Poszla w tym tygodniu na zwolnienie. Mam przeczucie, ze wcale nie jest chora. Poza tym doskonale sie do tego przygotowala, ten gostek, co wczoraj i dzisiaj ja zastepuje, dostal cala mega zapisana kartke, kto, co, kiedy i dlaczego, i cala liste i telefon tez dostal. Jak ja w zeszlym roku chorowalam, to nie mialam czasu na takie przygotowania. No i problem z jutrzejszym wolnym dniem, taram, ja juz mam plany, Michelle tez ma plany, zgodzilysmy sie na dwie godziny, a tu musimy sie zajac calym dniem, dyrektor mowi, tak, zajmiecie sie tym. Gowno, a nie sie zajmiemy, szlag moze czlowieka trafic, znow musze porozmawiac z Sabine, juz mam tego dosyc, my wcale nie jestesmy problematyczne, tylko nienawidze, jak ktos stawia mnie przed faktem dokonanym. No zobaczymy.

 

Demolka zas to moje wlasne dziecko. Nie wiem, co ona tam robi w srodku, surfuje chyba? Wczoraj po prostu tak wariowala, ze niemalze do sufitu podskoczylam, no o co kaman? Oprocz tego nareszcie wyslali mi moj iluminator i inne fajne rzeczy, lada chwila powinnam dostac, ciuszki juz przyszly, wyprane, sliczne, pchnace, wczoraj wyslalam mega zamowienie do baby waltza, ale i tak wyglada, ze to jeszcze nie koniec zakupow, tadam:) Planujemy i tak pojechac zaraz na poczatku grudnia do niedalekiego wielkiego miasta:), jak juz sie zacznie Christkindlmarkt, i sobie poszaleje, tadam, tadam:)

 

Z zarciem zas staram sie, staram. Chociaz i tak musze przyznac, ze wciaz mam najmniejszy brzuch z tych wszystkich dziewczyn, ktore chodza na fitness ciazowy, lalala:)  A  dzisiaj jeszcze mamy te kontrole i juz nie moge, ciagle cos na glowie, ech.

Milego dzionka:)

10 listopada 2011 , Komentarze (3)

Sie dzieje, sie dzieje, nie ma czasu na odetchniecie, to moze teraz, uff.

Moja droga praca upadla na glowe i robi mi problemy, nie wiem kurde, chca sie mnie pozbyc, czy jak, absolutnie potrzebuja pisemnego zaswiadczenia, ze moge dalej pracowac, wiec ide dzisiaj do mojej pani doktor jeszcze raz. Pewnie sobie pomysli, ze jakas nienormalna jestem, bo przeciez juz mi wyraznie powiedziala, co i jak, i ja to rozumiem, i moja bezposrednia szefowa tez, ale nie, personalni sie uparli. Grrr.

Aaaach, wczoraj mielismy zebranie z rodzicami. Jej, musialam mowic, czerwona bylam jak burak, lalala, ale minelo bez zgrzytow, bez zadnych komentarzy, z nas rodzice sa zadowoleni, tadam, tadam, oprocz oczywiscie mamy Tali, ktora od listopada do nas nie przychodzi, ale jej prace domowe byly tak niestarannie odrabiane, ze hej. Ze slucham??? Normalnie jakby mi w gebe dala, bo co jak co, ale Tala robila najlepsze zadania domowe. Wredna malpa. Oczywiscie niedoszla moja wspolpracownica tez byla, co za krowa, mowie wam, wredna, wscibska baba. Bo po pierwsze: tutaj w przyszla srode jest swieto ewangelickie, szkoly maja wolne, ale rodzice nie, musza pracowac, i nasza szkola,  chyba jako jedyna w calych NIemczech normalnie, oferuje opieke nad owymi potrzebujacymi dziecmi. Co roku jest jazda, bo nikt nie chce sie tym zajmowac, no ba, kazdy chce nadprogramowy wolny dzien, i zawsze pada na nas, tylko ze w ostatnich latach mnie sie udawalo, bo bylo zapotrzebowanie dla raptem dwojki dzieci, wiec soe to odwolywalo, no bo halo, dwojka dzieci przez 7 godzin w szkole, no naprawde. I pamietam jak dzis, ze na poczatku wakacji, jak jeszcze zolza miala ze mna pracowac, spotkalismy sie z moja szefowa i dyrektorem szkoly, i zapytalam o ten dzien, bo wiedzialam, ze beda cyrki. I pan dyrektor powiedzial, ze nas to nie dotyczy, bo tym sie zajmuje Mittagsbetreuung, czyli to, gdzie pracowalam wczesniej, a gdzie teraz pracuje zolza. No i jazda bez trzymanki, 5 dzieci zgloszona, ktos to musi zrobic, zolza nam oznajmila, ze musimy jakies rozwiazanie znalezc, na co ja jej powiedzialam, ze my - czyli ja i Michelle - nic nie musimy. No i ta oczywiscie zadzwonila do naszej szefowej, bidulka, sie poskarzyc, no i Sabine wytypowala Michelle, ale to nie w porzadku, wiec podziele sie tym dniem z Michelle. Zolza powiedziala, ze absolutnie ona przyjdzie na te dwie godziny, ktore normalnie w srode pracuje, no to co my mialysmy powiedziec? Kumacie o co chodzi, wyszlybysmy na dwie niedobre, ale dzisiaj sobie nie odpuszcze, jestem mega napompowana i zla, i pojde spuscic pare na panu dyrektorze i powiem mu, co o tym mysle. Malo tego, powiem po niemiecku:) Juz przecwiczylam:)

I oprocz tego wredna baba zapomniala wczoraj swojej komorki sluzbowej z sali gimnastycznej, przypadkiem bylysmy tam pozniej z naszymi dziecmi, wiec wzielam, zeby jej oddac na tym zebraniu, czujecie, ze wziela te komorke, nie zapytala o nic, nie powiedziala ani dziekuje, ani pocaluj mnie w dupe, zupelnie, jakby moim psim obowiazkiem bylo latac za nia i zbierac jej komorki. Noz kurde, mowie wam. Tylko ze ja naprawde za uprzejma jestem, zawsze sobie obiecuje, ze nie, ko´niec kropka, bede tak samo niemila, i co? O goowno. Ale przysiegam, koniec tego dobrego. No.

 

Jestesmy na etapie wymyslania imion i oczywiscie same glupstwa nam do glowy przychodza. Obecnie jestesmy na etapie Liselotte lub Josefiny. Chociaz Liselotte jest hitem:) Nasza pani weterynarz wlasnie urodzila corke i dala jej na imie Liselotte, normalnie nie mozemy wyjsc z podziwu, skad jej sie to imie wzielo? A konkretnie Listelotte Veronica Anna. Te dwa pozostale sa do przejscia, ale to pierwsze? No jak rany.

No wiec bylysmy z Liselotte w poniedzialek na aerobiku, lalala, tadam. Nie do wiary normalnie, ta to mnie wolami nie mogl nikt wyciagnac, ale kurde, jak sie tylko Snickersy wciaga, to trzeba tez poslady spiac i poruszac nogami. Problem polega na tym, ze ja dluuuugo cwiczylam aerobik jako nastolatka, i generalie polega to na tym, ze trzeba tu i tam napiac i scisnac, a tu wrecz przeciwnie, to odmiana relaksacyjna. Musze sie spiac, zeby sie rozluznic, o. Ale fajnie bylo:) Bede chodzic dalej. Poki co jeszczem z najmniejszym brzuchem:) Oczywiscie, pytanie standardowe na taich spotkaniach brzmi: A ty w ktorym jestes tygodniu? Strasznie mnie to bawi i rozczula jednoczesnie:)))

 

Z jedzeniem srednio na jeza, staram sie cos gotowac, ale jak wpadam w trans, to znika snickers i dwa - trzy inne Kinder  - Riegel, olaboga. Ale za to popierdalam na spacery z psami jak szalona, mimimum godzine dziennie, w szkole tez latam jak z pieprzem, wiec moze to sie jakos wyrownuje, co? Dzidzia sie rozpycha, cos niesamowitego, smieszne uczucie niesamowicie, i czujecie, ze za 5 tygodni moge juz rozpoczac kurs przygotowujacy do porodu? Jak rany, no.

 

No dobra, to milego dzionka kochane, trzymajcie sie cieplutko:)

4 listopada 2011 , Komentarze (6)

Pluszak lnieje mi juz od jakichs dwoch miesiecy i zaczynam szalu normalnie dostawac. Ile mozna, no? Juz bylo lepiej, a teraz znowu wszedzie te jej kudly fruwaja, i musze je sobie tez z ust wyjmowac, psia ja mac.

Maly Pies zas, z uporem maniaka, i z wyrazem namaszczenia na twarzy, przynosi mi ostatnio na spacerach zdechlego kreta w prezencie. Za kazdym razem musze go w cholere wyrzucac, a on wciaz go znajduje i przynosi. Kochany jest, ale mnie zdechly kret nie jest potrzebny.

Wczoraj wieczorem padlam jak kawka po tej lataninie, ale dzisiaj tez mam mega palera, i olaboga, zrobilam racuszki z quarkiem, no cos niesamowitego, ja wiem, ze to portal o dietach itede, ale ja chwilowo zwolniona z obowiazkow, to se pomyslalam, a co tam, raz kozie smierc, albo wyjda, albo nie, no i wychodzi na to, ze wyszly, jak rany. Ja i racuszki, phi.  A wczoraj w ogole wspielam sie na wyzyny mych mozliwosci kulinarnych i zrobilam tagliatelle ze szpinakiem, ludzie, jak rany, czegos tak dobrego w moim wykonaniu juz dawno nie jadlam.  I w ogole czary - mary, indyk zamiast swini mi sie rozmrozil, no coz, zrobilam indyka w swiniowym sosie, troche zdrowiej przynajmniej.

Tesciowa w dalszym ciagu mnie unika, ogarnia mnie powoli pusty smiech, przestaje sie przejmowac, to swiadczy o niej, a nie o mnie. Oprocz tego moja mama stwierdzila, ze teraz to powinnam tylko na ladnych ludzi patrzec, znow jakies przesady, czy jak, na co moja siostra zaproponowala, ze przesle mi swoje zdjecie:)

I w ogole, sluchajcie, zyc mi sie chce jakos:) Pewnie w poniedzialek mi przejdzie, bo do roboty trzeba znowu, grrr. Aaa, i zamowilam wczoraj iluminator, i dwa spieluhry i w ogole ajajaj:))))

 

Milego dzionka:)

3 listopada 2011 , Komentarze (2)

Od samego ranca na nogach. Jak zwykle zreszta:) Bylam w miescie, najpierw Kaufland, bardzo lubie tak wczesnie jezdzic na zakupy, bo nie ma tlumow przynajmniej, potem do miasta, nic nie ma ludzie, no nic nie ma, bylam w Müllerze na zabawkach, jezu, takiego kongo to ja w zyciu nie widzialam, wszedzie pusto, a na zabawkach tlok, scisk, jak na wyprzedazach normalnie, i tak sobie teraz mysle, ze moglam ten projektor i "Spieluhr" kupic, ale nic straconego, zamowie w internecie, przynajmniej wiem, jak wyglada.

W H&M'ie nic dla mnie, chcialam sobie kupic jakas bluzke, cokolwiek, ale te ciazowe rzeczy sa okropne, obrzydliwe, ciemne i takie workowate, znowu musze zajrzec do netu chyba, no. Ale sie nie powstrzymalam, kupilam body w dwupaku, bo jedne sa z napisem "I love Dad". No i jak tu sie nie zakochac:)

I ogladalam szlafroki, jakis by sie przydal, ale nie zaplace kurde 70 euro, troche mi szkoda. a te tansze to takie badziewia, ze szkoda gadac, no.

Potem kupilam sobie bulke z lososiem, ale jeszcze jej nie zjadlam.

Potem sru do media markt, bo mama zazyczyla sobie suszarke pod choinke, to przynajmniej jeden prezent odhaczony. Sweterek tez juz mam dla niej zamowiony, popatrze jeszcze za torebka jakas, ale to znowu w internecie, bo w tych sklepach nie ma nic. Slownie: NIC.

Siostra juz tez zalatwiona prezentowo, troche jeszcze dokupie jej dupereli do tej maszyny do kawy i z banki:) Zostaje jeszcze ojciec i kierownik. Halooooo... Czy ma ktos pomysl na prezent??????

Molka mnie na spacerze wkurzyla, bo znowu cos wywachala i caly czas ciagnela jak szalona, a mnie troche brzuch bolal, i nie moglam za nia nadazyc, szarpala mna na wszystkie strony i wcale mi to dobrze nie zrobilo.

W miedzyczasie wlewam w siebie hektolitry wody, bo raz, ze trzeba, a dwa, pic mi sie chce.

Pogoda cudna, zaraz spadam na spacer z Malym Psem, i ogolnie popierdalam jak kot z pecherzem, szukam sobie roboty i wykorzystuje to, ze mam takiego powera, posprzatalam spizarnie, posortowalam w niej rozne rzeczy, przynajmniej wiem mniej wiecej, co mam, umylam podloge i tam, i w kuchni, umylam mikrofale, i chyba zrobilam jeszcze pare setek roznych innych rzeczy i wciaz mi malo, sie nie moge skupic, bo sie zastanawiam, co jeszcze moge zrobic.

Komode do przewijania i regal tez juz umylam. Bo juz stoja, obok szafy, tej, co gra:)

I generalnie roznosi mnie energia. Tadam:) Pogoda jak na wiosne normalnie, ferie, to jak tu nie oddychac pelna piersia:)

 

Milego dnia, kochane:)

2 listopada 2011 , Komentarze (3)

Aaaaa... aaaaa.... na wadze u pani doktor okragle, niedobre 70 kilo!!!! Och, och, od ostatniej wizyty miesiac temu cale 2,7 kg do przodu. Ale z drugiej strony, od samego poczatku nie przytylam nic, wiec teraz, jak juz nie rzygam jak kot i moge normalnie jesc, to tyc bede. Na potege. Postaram sie jednak bez tej potegi.

A przemila pani polozna w poniedzialek powiedziala, ze co sie martwie, i tak jestem szczupla. Ach, jaka mila ta pani:)))

 

Dzidzia pomierzona, wszystko okay, tadam, tadam, krecila sie jak szalona i wykonywala cwiczenia gimnastyczne pod tytulem rozciaganie nog. Stretching znaczy:) Pani doktor zaproponowala mi wykonanie jakiegos specjalistycznego USG, chociaz ona nie widzi zadnych widocznych wskazan ku temu, ale mam sie zastanowic i dac znac. No wiec sie zastanawiam, i kierownik tez niech sie zastanawia.

No i najsmieszniejsze, nie na 100% jeszcze, ale moooooocne podejrzenie dziewuchy:) Hehe:) Jak to jest, ze kierownik zawsze dostaje to, co chce?:DDDD Chociaz podekrzewam, ze nawet jakby mial byc chlopak, to tez bym sie teraz tak glupio usmiechala, jak szczerbaty na suchary. Najwazniejsze dla mnie jest zawsze uslyszec, ze wszystko jest w porzadku.

 

A w poniedzialek pewnie pojde na aerobik do moich nowo poznanych i zaprzyjaznionych pan poloznych:) A potem lada moment zacznie sie kurs przygotowawczy. Czy wam tez ten czas tak czybko leci?????????? Olaboga normalnie.

 

Aaa, i co istotne - chipy curry wurst niedobre. Pachna jak curry wurst, ale smakuja jak samo curry, a jak bede chciala zjesc curry, to je sobie zjem, nie potrzebuje do tego chipsow. I w ogole, sluchajcie, mam plana, ze sobie jutro pojade do miasta, sie przejsc, ale nie mam ochoty na curry wurst wcale, za to pewnie zjem sobie rybke w Nord See. O.

 

Aaa, i w ogole, pani polozna na bole glowy zaproponowala mi akupunkture. Wiecie cos na ten temat? Mialyscie? Slyszalyscie cos? Bo sama nie wiem. Podobno sa bardzo wyniki, ale ja jakos sama nie wiem...

A teraz, mimo ze kupilam sobie Toffifee, ide sobie zrobic müsli z bananem i mandarynka. Ot co:)

 

Milego dnia kochane:)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.