Hej kochane ;*
Możliwe, że zauważyłyście moje nagłe zniknięcie. Miałam zrobić wpis porównawczy, ale zrobiłam sobie zdjęcie i się wściekłam, bo porównanie nie miało sensu. Szło mi kiepsko + choroba pokazały brak jakiegokolwiek efektu. Zezłościłam się na siebie. Postanowiłam, że muszę przemyśleć co dalej. Jak pracować nad sobą, żeby przestać zaliczać porażki? Stwierdziłam, że mój problem polega na spadku motywacji. Muszę znaleźć w sobie siłę na najbliższe 2 tygodnie. Czemu na tyle? A no temu, żeby ciężko pracować i zobaczyć minimalny efekt. Myślę, że gdy znów poczuję, że ciężka praca = efekt , złapię wiatr w żagle. W ogóle doszłam do wniosku, że dziwny ze mnie człowiek. Wymyślam sobie problemy, mimo , że mam wszystko by być najszczęśliwszą. Wkręcam się w nie i analizuje, rozkminiam i wkręcam się jeszcze bardziej, żeby pozwolić na to by jedna bezbronna myśl potrafiła urosnąć do rangi przeszkody , która blokuje mnie całkowicie. Czuje wtedy strach, lęk , bo wiem , że to nie prawda, a i tak boję się tych stworzonych problemów. Kiedy odrywam się od myślenia i zajmuję czymś wraca szczęście i spokój . Chyba jest to efekt tego, że kończę studia i przede mną dużo wyborów, może to mnie przeraża? Jak temu zaradzić? Myślę, że potrzebuję znaleźć w sobie siłę i zapełnić sobie czas , żeby ograniczyć czas na wymyślanie bzdur do minimum. Dobrze, że mam cudownego mężczyznę u swojego boku przy którym zapominam o wszystkim , bo przy nim czuje się naprawdę szczęśliwa :) Dla niego powinnam znaleźć motywację. Zdrowiej jeść i prowadzić wzorową aktywność. On docenia moje wysiłki, często mówi mi , że jestem piękna. Tak mnie to rozczula i cieszy! Bo często sama wątpię w siebie, a on nigdy. Kochał mnie od początku, nawet wtedy gdy byłam gruba. On wtedy mnie pokochał i kochał taką jaką byłam . To dla mnie wiele znaczy.
Tak, to dla niego znajdę motywację, bo on zasługuje na wszystko co najlepsze ;) A ja właśnie najlepsza chcę się stać.
Mój problem z porażkami na V. musi w końcu się skończyć. Podejmuję kolejną próbę, ostatnią. Jeśli tym razem się poddam - odchodzę. Tak na poważnie. Nie będę godna, żeby tu być i mydlić sobie oczy, że znowu dam radę. Niech to również stanie się moją kolejną motywacją. Nie chcę myśleć: " Jak się nie uda to spróbuję jeszcze raz." To nie jest złe myślenie, ale ja chcę myśleć: " Teraz uda mi się i udowodnię sama sobie, że mogę osiągnąć cel."
Myślę, że rzecz leży też w złych założeniach, zbyt rygorystycznych. Nie spełnienie ich prowadziło mnie do rezygnacji. Zamiast podnosić się od razu i nadrabiać ja pogrążałam się i popuszczałam sobie więcej. Zaczynam schodzić na złą drogę, muszę to zatrzymać póki jest to jeszcze w powijakach. Żyć szczęśliwie nie zamęczać się bzdurami! I wziąć się za siebie, być kobietą piękna i zadbaną. (Nie tylko na ciele.) To mój plan. A konkretniej?
Muszę trzymać się dwóch zasad:
1) Zdrowe jedzenie, racjonalne - dużo warzyw i owoców. Mniej tłuszczów i przede wszystkim cukrów pochodzących ze słodkich przekąsek i potraw.
Aby to osiągnąć postanawiam codziennie zapisywać kalorie spożyte vs. spalone. A przy tym nie schodzić poniżej ppm i nie przekraczać cpm. Pić dużo wody - ale to akurat dla mnie łatwizna.
2) Być aktywną. Nie monotonnie, ćwiczenia muszą sprawiać mi przyjemność , optymalnie byłoby 5 dni w tygodniu. Z przerwą na niedziele, ew. soboty. Biegać 2-3 razy w tygodniu i zadbać o pośladki. Ładnie wyćwiczyć sylwetkę z przyjemnością, a nie zmuszaniem się do ćwiczeń , których nie lubię.
Kiedy już sobie ułożyłam wszystko w głowie (dziś) , dla przypieczętowania "nowego życia" wskoczyłam na rower i spaliłam 400 kcal. Zmieniamy nie tylko ciało, ale też sposób myślenia.
edit: poszłam też na godzinny spacer z psem :) kolejne spalone 150 kcal :)
Trzymajcie kciuki, żeby się udało tym razem :)
A teraz tak wychodząc ze smutnego humoru , udało mi się w lumpeksie kupić kilka rzeczy :) Najbardziej zadowolona jestem z nowych adidasów do biegania:
Kupiłam też śliczny bralet - już drugi, kolejna motywacja dla pięknej sylwetki. Motywuje mnie do skupienia się na plecach i brzuchu.
Kupiłam też sukienkę, mam już na wesele , tym razem na poprawiny :)
Dobrze, więc tym miłym akcentem kończę mój trochę dłuższy niż zwykle wpis.
Błagam kopnijcie mnie w tyłek! Żebym znowu zaczęła myśleć jak dawna ja! I była zwarta i gotowa do pracy :)
Kochane jesteście ogromnym wsparciem! Trochę Was zaniedbałam , więc lecę czytać wpisy.
Buziaki ;*