Kolejny mały sukces ;)
Drogie Panie, poniedziałkowe ważenie pokazało kolejny
wymarzony spadek! To już nawet nie było 55 kg, tylko 54.8! A do tego 1 cm w
pasie mniej. Wydaje mi się, że póki co wszystko zmierza ku dobremuJ Wyjścia na siłownię
zaczynają nabierać regularności, a do tego dużą satysfakcję daje mi podkręcanie
tam „śruby” ;)
Z jedzeniem też jestem raczej grzeczna i nie figluję ;) Piję
kawę i herbatę, ale staram się też zwiększyć ilość wypijanej wody . Muszę
jednak przyznać, że dzisiaj zaliczam jakiś dziwny spadek ciśnienia…..Jestem
strasznie ospała, i póki co kawka mi średnio pomaga….:) Ale damy radę!
Po pierwszym małym wyzwaniu:)
Powiem wam, że nie jest źle:) W kwesti mojego wyzwania by nie pić niczego poza wodą przez cały dzień - uważam, że odniosłam sukces. Cały dzień wystrzegałam się kawy i herbaty, oraz wszelkiej maści soczków i napojów gazowanych, po przyjściu z pracy napiłam się tylko mleczka trochę :)
Wczoraj i dzisiaj dałam sobie czadu na siłowni, i mam dziwne wrażenie, że dopiero jutro to odczuję, choć już teraz jestem troszkę obolała cała, ale nawet jestem z tego zadowolona ;)
Małymi kroczkami do celu :)
Witam:)
Poniedziałkowe ważenie i mierzenie było dla mnie niespodzianką, gdyż będąc w połowie okresu schudłam 1kg, a do tego straciłam 2 cm w pasie i 1 cm w biodrach. Z radości aż sobie zafundowałam sesję jogi!:) Nie ma to jak 20 minutek dla zdrowia;)
Dzisiaj postanowiłam postawić sobie małe wyzwanie, i przez cały dzień przy normalnym jedzeniu pić tylko wodę. Wierzcie mi, dla mnie odstawienie kawy i herbaty wcale nie jest czymś łatwym. Dlatego nie chcę robić dużych zobowiązań, tylko będę się posuwać do celu małymi kroczkami ;)
Swoją drogą moja radość, że wreszcie udało mi się przekroczyć ten magiczny próg 56 kg nie miała końca ;)
Pozdrawiam ;)
No to jazda :)
Z kubeczkiem herbaty jaśminowej spieszę, że znowu zaczynam dbanie o kondycję:)
Który to już raz? Nie wiem, wolę nie liczyć :)
Faktem jest, że pomimo tego iż zaspałam, jednak byłam pierwszy raz od kilku miesięcy na siłowni. Wzięłam ze sobą mojego prywatnego anioła stróża, co by pilnował, żebym niczego nie nabroiła znowu ;)
W trakcie ćwiczeń poczułam jak bardzo mi ich brakowało, i jak kiepsko stoję z kondycją. To już najwyższy czas co by o nią troszkę zadbać!
Mam też za sobą moją pierwszą wizytę w solarium. Wydaje mi się, że dobrze trafiłam bo babeczka, z którą rozmawiałam sama stwierdziła, zobaczywszy moje blade ręce, że na więcej niż 4 minuty na pierwszy raz mnie nie puści. Zdecydowałam się na stojącą tubę. Wnętrze sprawiało wrażenia czystego i zdezynfekowanego, więc raczej żadnego paskudztwa tam nie złapię. Skóra zareagowała dobrze, żadnych zaczerwień czy podrażnień. Zrozumiałam też dlaczego tak łatwo się od tego uzależnić :)
Żeby było śmieszniej CHCE MI SIĘ JEŚĆ! Podejrzewam, że to przedokresowa reakcja organizmu, jednak nie da się ukryć, że jadłabym wszystko co mi wpadnie w ręce!
Pozdrawiam:)
Wooohoo!!
Nie będę dziś skromna! Normalnie daję czadu :D
Po dzisiejszym ważeniu stwierdzam, że w ciągu tygodnia spadłam 1.5 kg w dół!
Nie zjadanie śmieciowego żarełka i ćwiczenie silnej woli zrobiło swoje:)
Śmieje się w pracy, że czuję się jak na odwyku i póki co jestem "czysta" :D
A łatwo nie jest, dzisiaj moja dobra znajoma, przyniosła mi paczkę 10 rogalików (małych, ale jednak całkiem sporych), zjadła 3, i powiedziała, ty sobie zjedz resztę..... Rogaliki przez resztę dnia w pracy miałam w szafce na widoku i ich nawet nie ruszyłam! Rozpierającej mnie dumie nie ma końca :D
Do rzeczy których aktualnie nie jem (zupek chińskich, czekolady, chipsów, gorących kubków) spokojnie mogę dorzucić normalne pieczywo. Zjadam tylko pieczywo ala Wasa.
Niestety nie ćwiczę, więc muszę się w tym tygodniu pilnować dwa razy bardziej. W pracy jestem aktualnie w trakcie "maratonu" (kilka dni pod rząd po 12h, nie dam rady wyjść do siłowni.
Ale jak to mówią w życiu trzeba być twardym nie "miętkim"
Pozdrawiam i Powodzenia Drogie Panie :)
Coś tu nie gra....:)
Drogie Panie:)
Ostatnio w kwestiach żywieniowych jestem tam grzeczna, że aż zaczynam się zastanawiać czy przypadkiem nie jestem chora. Od 5 czy 4 dni nie jem czekolady, żadnych zupek chińskich (nawet gorących kubków) ani chipsów. Żeby było śmieszniej jak wchodzę między regał z chipsami w pracy, to łapię się na tym, że łapka się wyciąga po paczkę, ale rozum jej odpowiada "No wiesz co? Już tyle wytrzymałaś! Nie psuj tego!" I łapka opada i nie zabiera nic z regału. Bywam nawet tak, że jeszcze czegoś nie zjem, a już prawie mam wyrzuty sumienia...
Ogólnie moje odżywianie ostatnio jest bardzo jogurtowo owocowe. Tylko do ćwiczeń nie mogę się zmobilizować.... :p I tak jestem z siebie dumna:)
Trzymajcie się ciepło:)
Deadline
Witajcie Drogie Panie:)
Ostatnimi czasy bardzo brakowało mi motywacji, czegoś co by mnie jeszcze bardziej popchnęło do przodu w walce o cudną figurkę.
Wiecie, odchudzanie się kiedy pracuje się w Tesco jest czymś koszmarnym, a jak do tego ma się dość lajtową pracę jak ja to już wogóle porażka. Tu mnie najdzie jakiś smaczek, tam mnie coś podkusi i wszystko szlag trafia.
Jakiś czas temu obiecałam sobie, że nie będę się tutaj udzielać, dopóki się nie zbiorę w sobie i nie zacznę robić czegoś na poważnie. Śpieszę się pochwalić, że od maja chadzam na siłownię, niestety z przerwami spowodowanymi wakacyjnym przepracowaniem, ale jednak. I muszę przyznać, że zdecydowanie odczuwam różnicę, waga poszła nieco w dół, bo jak zaczynałam to ważyłam ok.60kg, a do tego czuję, że moje ciało zaczęło się zdecydowanie zmieniać.
Jeszcze walczę z oponką, ale mój tyłek już zdecydowanie nie zwisa tak smętnie jak do niedawna. Ogólnie całe ciało jest sprężystsze.
Ale grzeszyć zdarzało mi się sporo, i to między innymi psuło efekty mojego wypocania.
Postanowiłam sobie po okresie, który mi się skończył kilka dni temu wyznaczyć sobie deadline. DO 13 WRZEŚNIA DOJDĘ CONAJMNIEJ DO 55KG. I nie ma zmiłuj, żadnego pobłażania!!
Zrobiłam sobie niemal ceremonialne pożegnanie z chipsami, ukochanymi zupkami chińskimi i czekoladą i melduję, że od kilku dni jestem zdecydowanie grzeczna. A 13 września, dlatego, że z koleżanką z którą chodzę na siłownię, od 3 miesięcy 14 każdego miesiąca się mierzymy i sprawdzamy. ile nam to wypacanie dało.
Póki co jestem grzeczna:)
Pozdrawiam:)
Luanna
Koszmarny tydzień
No cóż drogie Panie ostatni tydzień był straszny. Wprawdzie myślałam ostatnio nad zmianą wizerunku, ale raczej nie o image'u zombiaka.
Fatalnie czułam się przez przeziębienie i nie miałam na nic ochoty. Całe szczęście już wszystko wraca do normy.
Dzisiaj sobie pięknie poćwiczyłam, i pomimo tego że waga i pomiary stanęły nie uważam tego tygodnia za stracony. Uczę się w pracy umiejętności odmawiania gdy się mnie częstuje grzeszkiem, i z reguły dobrze mi idzie.
Raz się złamałam jak mi kumpela podrzuciła białego michaszka.
Pozdrawiam was ciepło - Luuana
Lekko nie jest
Witam,
od razu chcę uprzedzić, iż to, że nie pisałam nie jest równoznaczne z porzuceniem przeze mnie diety.
W poniedziałek zanotowałam spadek 1kg, co mnie bardzo podbudowało.
Szczerze mówiąc nawet kiedy nie mam siły ćwiczyć z płytą staram się przynajmniej robić pompki:) Słyszałam, że są świetne na ujędrnienie piersi.
Wyrabiam też sobie pozytywne babskie nawyki: dbam o paznokcie, golę regularnie nogi, staram się nie wychodzić z domu bez psiknięcia perfumem, i maźnięcia ust szminką.
Dobrze mi to robi, biorąc pod uwagę smęty w jakie mnie wpędza ciągle padający śnieg.....
Nie mogę się doczekać kiedy ubiorę moje buciki na obcasach!!!
Tak więc dajemy czadu dziewczynki, nie poddajemy się !!:) I nie obżerać mi się pączkami !!!:D
Buziaki:*
Wina dajcie!:)
No i stało się, nagrzeszyłam ale było tak miło i przyjemnie.....Jak zawsze w dobrym towarzystwie i przy dobrym winku ;)
Od jutra wracam na dobre tory.
Buziaki:*