gubię nadwyżki
udało mi się stracić 400g przede mną jeszcze 700, nie powiem, że to mało, ale mogło być gorzej;) obiecałam sobie, że do wigilii nie jem słodyczy i restrykcyjnie pilnuję liczenia kalorii, do domku wracam jutro lub w środę i tam zacznie się prawdziwa walka z zachciankami na słodkie i w ogóle niezdrowe nawyki takie jak jedzenie późnym wieczorem, obym dała radę bo to moje postanowienie adwentowe;)wczoraj poćwiczyłam na steperze dobre 40 min, za chwilkę też na niego wskakuję i będę spalać tłuszczyk;) dzisiaj mijają dwa tygodnie od kiedy zostałam singlem, staram się nie myśleć o swoim ex, ale bywa że jest to wybitnie trudne, odkąd się rozstaliśmy gorzej śpię w nocy, ale już całą tą sytuację ogarnęłam i nadszedł czas na poważne zmiany na lepsze;) mam nadzieję że wreszcie trafi mi się porządny facet, a co ;pi że przy nim każdego dnia będę rozkwitać;) jutro mam zajęcia na uczelni od 9ej do 19ej mam nadzieję,że szybko zleci bo ja już na maxa mam wczuwkę na święta i nie jestem w stanie się skoncentrować na nauce i takich tam pozdrawiam wszystkich
i kurcze kilogram mi przybyło
ale postaram się go zgubić najlepiej do środy, chociaż apetyt mam straszny... Byłyśmy dzisiaj z siostrzyczką na zakupach w manufakturze, strzeliłam sobie fajną kiecuchnę na zachętę,żeby szybciej chudnąć
za jakąs godzinkę wejdę na steper i biorę się ostro za siebie, bo jak już teraz odpuszczę to w święta będzie takie mega obżarstwo, że boję się pomyśleć nawet;) wetnę sobie pomarańczkę,żeby brzuszek zapchać;)
życie powolutku nabiera barw
a ja gramów...dzisiaj miałam wigilię grupową, uwielbiam te moje dziewczyny, nasze wspólne pogaduchy itd, kazda dziś przygotowała coś pysznego, więc jutro pewnie waga będzie zmuszona pokazać mi pewien dodatek, ale postaram się to szybko zgubić;) z rozstaniem też już prawie się pogodziłam, chociaż mój były często mi się śni, więc ciągle ten paszczak tkwi w mojej podświadomości, ale już doskonale udowodnił, że ja jestem dla niego nikim i nic nie znaczę, więc szkoda w ogole go wspominać...chyba muszę sobie zrobić takie postanowienie,że do wigilii nie jem słodyczy i postaram się ograniczyć liczbę pochłanianych kalorii, bo inaczej to może być ciężko. Chciałabym do moich urodzin tj. 15 stycznia ważyć 62kg, ale coś zwątpiłam że mi się uda,bo moja silna nawet wola w święta cosik strasznie słabnie,ale taką cichutką nadzieję mam
waga spada dalej a ja się rozpadam
coś nie jest dla mnie najszczęśliwszy ten grudzień, mój związek się praktycznie rozpadł, nie wiem za co ani dlaczego, bo on mi tego nadal nie wyjaśnił, dwa dni byłam twarda, a teraz drugi dzień z rzędu płaczę i jestem załamanakiedy wreszcie przyjdą te lepsze dni, bo długo tak nie pociągnę?
dieta idzie całkiem dobrze, jedyny plus całej tej sytuacji, żołądek się troszkę skurczył, bo teraz wymaga mniej jedzonka, ale głowa się jeszcze nie przyzwyczaiła do tego stanu rzeczy. Na uczelni nawet fajne zajęcia, jestem na ostatnim roku i jutro idę na ostatnie wykłady w toku studiów...kurcze nie mogę uwierzyć,że tak szybko zleciał ten czas...
mam nadzieję,że mój kolejny wpis będzie przepełniony radością a nie bólem tak jak dziś.
Pozdrawiam wszystkich;)
i kolejny dzień dietki
kryzys związkowy trwa, dzisiaj drugi dzień milczenia, ani jednego smsa nawet, no to paszczak pokazał jak bardzo mu na mnie zależy, naprawdę jestem pod wrażeniem,że wcześniej tego nie zauważylam jak mną pomiatał, ale być może za chwilę się okaże,że to już rozdział zamknięty...
dieta idzie mi spoko,biorąc pod uwagę,że dostałam @@@@@ i nie mam głupich zachcianek to nawet cudnie bym powiedziała dzisiaj na obiadek była zupa warzywna, więc w kaloriach się śmiało mieszczę;) nareszcie chudnie mi pyszczek, juz trochę mi widać kości policzkowe i mam coraz większe dołeczki w policzkach, zamiast "pyzatek" mam nadzieję i mocno w to wierzę,że wreszcie mi się zacznie w tym moim życiu układać;) pozdrawiam wszystkich;)
i piątek weekendu początek
cóż mam powiedzieć, z facetem się nie układa i jest coraz bardziej toxic, nie powiem żebym tego nie przeżywała, ale jak to mówi moja najukochańsza na świecie babcia: "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło" Natomiast dietowo bardzo elegancko, zaczynam się całym tym dietowaniem cieszyć,normalnie bomba wczoraj nawet się wzięłam i 30 minut poćwiczyłam na steperze, dzisiaj to samo, kurcze oby tak dalej czas najwyższy wziąć się za siebie i zacząć cieszyć się życiem, bo jest takie krótkie;)
P.S. Walia byłam na roratach;)
życiowy remix
wczoraj tak sie pokłociłam ze swoim facetem, że zaczęłam poważnie myśleć o rozstaniu i uważam, że w tym miesiącu sprawa się wyklaruje,nie jest mi z tym wszystkim łatwo, czuję się totalnie zagubiona i nie wiem gdzie jest moje miejsce ech...ale zwykle to mi bardziej zależało a jemu widać nie, jak nie ta to ta i se będzie żył dalej a co... chciałabym umieć to wszystko olewać tak jak on...dietkowo ok,zakupiłam dziś pierś z kurczaka, mnóstwo jogurtów i jabłek także spox, chyba muszę ustalić sobie nowe życiowe priorytety bo ostatnimi czasy ciągle ryje dno a życie umyka ojoj...
dobra dosyć tego narzekania będzie co ma być, mam wpływ tylko na siebie i jeszcze mnóstwo do zrobienia, także uszy w górę , łyk mocnej kawy i biorę się za robotę a nie marudejszyn;)
pozdrawiam wszystkich;)
a jednak epoka lodowcowa...
wstałam przed 7, ubrałam się grubiutko i dotarłam na wykłady, nie było tak strasznie na dworze, zdecydowanie gorzej jest teraz, wspólczuję wszystkim którzy muszą sie w tym momencie zmagać z tym zimniskiem brrrr...nie wiem dlaczego moja kumpela zaczęła się mnie czepiać totalnie nie wiem o co?? strasznie lubi dominować i musi ciągle być gwiazdą, bo jak nie to by pogryzła, ja jestem jej totalnym przeciwieństwem też się dziwię, ale na pewno nie pozwolę się deptać i poniżać,za długo i za często tak bywało, teraz czas na zmiany. Mój facet po wczorajszej kłótni dziś się odezwała jakby nigdy nic co oznacza,że zmian na lepsze w naszym związku nie będzie, ech szkoda gadać, ale to ciąg dalszy mojej głupoty... natomiast jeśli chodzi o dietkę to nie jest łatwo, bo przed @@@@@ mam ochotę wpałaszować wszystko, więc muszę się mocno pilnować, mogłabym go dostać jutro i byłoby ok, bo już za mocno przekraczam moją dawkę kalorii i na dobre mi to pewnie nie wyjdzie. Ale ogólnie nie jest źle trzymam się dzielnie:)
żółw popitala dalej;)
siemano;) już doszłam do siebie po weekendowych baletach, ptasim mleczku,eklerkach,jeżykach,chipsach itd itp odrobiłam straty i jest gitez majonez;p teraz cierpliwie czekam na @@@@, biorąc pod uwagę że mam chęć wszystko rozwalić to pewnie niedługo się pojawi, więc wagę trzymam z daleka od siebie, ażeby się niepotrzebnie nie denerwować;)
wczoraj udało mi się (w tą śniezycę) załatwić staż i jestem hepi;) dzisiaj po raz kolejny wkurzyłam się na swojego faceta i siebie zresztą też bo po prostu goopia jestem skoro pozwalam się tak traktować,może kiedyś spadnie mi na łepetynkę jakieś olśnienie albo cosik takiego i wreszcie zmądrzeje...na uczelni w tym tygodniu pełen luz, może jutro kopsnę się na wykłady, chyba że zapanuje epoka lodowcowa co też jest możliwe i wtedy będę czuła się usprawiedliwiona;p niom to tyle ciekawego na dziś;) aha i w grudniu postanawiam zrealizować moje pozostałe cele czyli nie marudzić i cieszyć się życiem, no i gubić kiloski jak nigdy ołł yeah!!!
nareszcie żółwik na pasku ruszył;)
kolejny spadek wagi,pewnie dzięki weekendowej wytrwałości;) tym razem nie obiadłam sie jak prosiaczek, pozwoliłam sobie na jedno ciasteczko i opłaciło się;) narazie nie mogę zebrać się do ćwiczen ale i za to w końcu się wezmę;)mobilizacja jako taka jest,ale najbardziej mnie cieszy to że zdrowo jem;)żołądek się skurczył i nie wymaga już tyle jedzenia co wcześniej, a móżg się nawet nauczył że jak jestem przejedzona to ciężko mi się myśli, bo taką depreche zaliczam;) kolokwium zaliczyłam na 4,5 także jest dobrze;) jak w czwartek uda mi się załatwić staż to chyba będę do nieba podskakiwać;) pozdrawiam wszystkich