kobietki...
...na Vitalii są zaje...fajne;)Monika i Słodka chyba bardziej mi pomogłyście niż wszyscy wokół;)
na uczelni byłam, pobawiłam się z moździerzem, będę miała biceps jak ohoho;P
wróciłam, akcja depilacja, jeszcze przede mną peeling twarzy i maseczka, bo jutro wypad do klubu na urodzinki razem z moją kuzynką mam nadzieję, trzeba pokonywać swoje słabości (ostatnio w klubie właśnie spotkałam swojego ex a on mnie total olał, bo był już z nową laską i od tego czasu bylo ze mną drastycznie źle), ale kopa już dostałam także gdybym nawt go spotkała to główka do góry i jestem zajebista a ty człowieczku nic już dla mnie nie znaczysz, byłeś ale już nie jesteś częścią mojego życia i tyle...ciągle się boję tej konfrontacji ale świata sobie przez niego zawężać nie będę, tym bardziej,że on nie jest tego wart...
kurcze zastanawiamy się z siostrą czy nie wyskoczyć sobie to kina na "żona na niby" za 2 godzinki hmmm...
dzisiaj mam mega chęć na słodkie, co mnie za bardzo nie cieszy, wcięłam tafelek czeko i budyń czekoladowy słodka chwila, limit kaloriowy przekroczyłam przez to, no ale nic...waga dzis bez zmian,ale trudno się dziwić i tak jest super, bo od kilku miesięcy tyle nie ważyłam co teraz;)
NO TO POZDRÓWKI;)
w poszukiwaniu sensu
ostatnio jakieś takie to wszystko trudne mi się wydaje, zamiast wyłączyć totalnie myślenie o swoim byłym, ja ciągle do niego wracam, wyobrażam sobie jaki to on jest happy ze swoją nową dziewczyną, a ja ciągle biedna, głupia, brzydka, sama...;(kurcze jakoś nawet straciłam nadzieję, na porządnego faceta, zamiast Bogu dziękować, że przerwał ten cały niby związek, o który tylko ja walczyłam, podczas gdy on nie robił nic, a już na pewno mu na mnie nie zależało czego dawał dowody...ciężko mi strasznie...
na uczelni wszystko poszło ok, mam nadzieję,że teraz doświadczenie wyjdzie nam dobrze, bo ostatnie to tak jakoś nie bardzo ale jestem dobrej myśli;)
jutro od rana też na uczelnie, praca utknęła, więc należałoby ruszyć, miałam iść na spotkanie KSMu, ale trochę za późno mi wiadomość wysłali...
waga dzisiaj spadła o kolejne 300g, zobaczymy co będzie jutro
z przyjacielem teraz jesteśmy w większym dystansie i to dobrze mi robi...
jak się wielu rzeczy bałam tak się boję, wmawiam sobie, że jest ok,ale z marnym skutkiem, kurcze egoistka jestem, bo myślę tylko o sobie, a nie o moich rodzicach, którzy pracują na 3 etaty, żebym ja miała fajne mieszkanie i mogła spokojnie studiować, tylko się nad sobą użalam i użalam jakby to była jedyna rzecz w życiu, która dobrze mi wychodzi...ani się sobie nie podobam ani nic innego i tak to ze mną jest, nawet nie chce mi się wierzyć,że jutro będzie lepiej, powinien mi ktoś dać porządnego kopa w doooooopę albo lepiej w głowę,żebym odnalazła sens mojego życia, wzięła się w garść i wstała z tego całego uśpienia, bo m to nie służy!
sorry za marudzenie, może wreszcie mi ulży;)
pozdro4all;)
z deszczu pod rynnę
ja pitole co za akcje...dzisiaj się dowiedziałam, że mój serdeczny przyjaciel, jak sam twierdzi jest we mnie zakochany...no elegancko, bo ja uważam go tylko i wyłącznie za przyjaciela, nieraz pomagał mi w trudnych sytuacjach i po prostu był i wszystko rąbnęło w dół, mam za sobą trudną rozmowę z nim na ten temat w końcu i ja płakałam i on, bo wolę być wobec niego szczera, chociaż nie wiem czy on sobie to w głowie poukładał, chyba oboje musimy się do siebie zdystansować i najlepiej będzie jak będę się do niego zwracała o pomoc z mniejszą częstotliwością...kurcze czas stać się bardziej odważną i niezależną, bo ciągle ktoś jest mi potrzebny, a potem to już szkoda gadać...
jutro lecę na uczelnie kontynuować część praktyczną, mam nadzieję,że wszytsko pójdzie dobrze;)
najlepszy prezent zrobiła mi dziś moja waga, otóż pokazała 64.7kg i od miesiąca a nawet ponad jest to mój najlepszy wynik w odchudzaniu;)
mp3 znowu się siadła,więc zaniosłam do reklamacji ciekawe czy wymienią czy naprawią...
no i takie to moje życie jest jak jedno się prostuje to drugie krzywi, jak wczoraj ludzie mnie cieszyli tak dziś mam dość, najbardziej swojego serdecznego przyjaciela...
jest troszkę lepiej
powolutku oswajam nowe myśli dotyczące mnie samej i tego, że jestem zajefajna;) kurcze będę to sobie wmawiać dopóki mi to w krew nie wejdzie;) serducho nadal boli, ale się staram wywalić to co już dawno straciło termin ważności i było totalnie nie dla mnie...ciągle wracam wspomnieniami, chociaż dobrze wiem, że to bez sensu...
najlepsze jest to że zwykle bałam się ludzi, a teraz za wszelką cenę potrzebuję z nimi kontaktu i ten kontakt dobrze mi robi szok normalnie;)
byłam dzisiaj kupić siostrze soczewki, w bibliotece i na kilka minut w solarium co by mi sie ciało lekko przyrumieniło;) spotkałam moją fajną kuzyneczkę i świetnie bo w piątek idziemy obie do klubu na urodziny mojej kumpeli;)
waga mnie przemile zaskoczyła, jest wzrost, ale niewielki, chyba już odkryłam czego dotyczy tajemnica odchudzania w przypadku mojego ciała i jak uzyskać optymalne efekty;)
muszę jeszcze się nauczyć jednej ważnej rzeczy, a mianowicie że nieważne jest co ludzie o mnie powiedzą czy pomyślą, bo oni mnie nie znają, ważne jest co ja o sobie myślę;)
aha wstęp do mojej pracy promotorowi się podobał, także jest dobrze;)
serdeczne dzięki dziewczynom Tankianka i Monic858, wasze komentarze i ciepłe słowa zdecydowanie mi pomogły;)
pozdro4all:)
nie ma tego złego...
co by na dobre nie wyszło;)
w czwartek dowiedziałam się, że mój ex szybko po naszym rozstaniu się pocieszył, znalazł sobie nową laskę i szczyci się nią na lewo i prawo...mną nigdy się tak nie chwalił, serce bolało jak ojeja, znowu płacz, bo było mi strasznie przykro...wróciłam do domku na weekend na szczęście i dzięki temu jakoś wszystko zaczyna wracac do normy,a ja już doskonale wiem,że ten etap mojego życia mogę zamknąć raz na zawsze, nie sądziłam że 3 lata mojego życia spędziłam z tak fałszywym i zakłamanym facetem, który mnie poniżał,a ja kochając go ciągle go usprawiedliwiałam, teraz znowu muszę uczyć się miłości i szacunku do siebie, bo w tym związku nawet to utraciłam...czuję się nie najlepiej b tam e środku we mnie nie wszystko jest ok, ale będzie, jestem tego pewna...
w sobotę byłam u fryzjerki mam położone fajne refleksy, fajnie mnie podcięła więc jest cool, kupiłam sobie przy okazji zajebiaszcze t-shirty w super cenach i wisior, natomiast dzisiaj odwiedziłyśmy z mamą "ptaka" i strzeliłam sobie zajebistą marynarkę, ramoneskę, świetny błyszczyk, więc jestem mega happy;) te zakupy zdecydowanie poprawiły mi nastrój;) Nowa JA nowy look;)
i muszę wypełnić przykazanie mojej mamusi;"że mam uwierzyć w siebie i głowę nosić wysoko, bo jestem super, a nie ciągle się poniżać i załamywać", zawsze wolałam trzymać się na uboczu taka biedna szara myszka, ale to nikomu nie pomagało, a najmniej mi samej, bo bałam się kontaktów z ludźmi,że mogą mnie zranić, że mogę się nie sprawdzić itd KONIEC Z TYM!!!przez cały ten mój chory związek, powolutku zaczynam rozumieć że to była jedna wielka farsa i tylko mój partner był w nim zajebisty a ja choć zawsze o ten związek walczyłam to i tak pani nikt dał mi pewne doświadzczenie, niełatwe dla mnie samej, ale sporo zrozumiałam, a więc wnioski wyciągniete i należy iść do przodu, bo "ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy, ważnych jest kilka tych chwil, na które czekamy"
musiałąm to napisać to mi ulży;)
a jak dietowo zobaczymy jutro niestety powodów do dumy zbyt dużych nie mam...
ale to da się naprawić;) pozdrawiam;)
9-ty dzień prawdziwej diety
nie wiem dlaczego, ale ciągle mnie wywala z vitalii...
wczoraj chciałam umieścić wpis i zonk, dzisiaj podobnie;)
ogólnie dziś mija 9ty dzień mojego dietwania i jestem z siebie zadowolona, bo nie rzucam sie na jedzonko jak tłusta świnka i staram się we wszystkim zachować umiar, nawet mi to wychodzi;)
fragment pracy przesłałam mojemu opiekunowi, teraz czekam na opinie, dziś szukałam kolejnych artykułów, teraz trzeba je potłumaczyć;)sporo pracy przede mną, ale muszę się solidnie wziąć w garść i za robote, bo za darmo nic nie ma;)
z ćwiczeniami nie jest najlepiej, bo jakoś się zabrać nie mogę...
Wymyśliłam, że jak osiągnę swój cel to wrzucę fotkę na vitalię, może serwer z wrażenia nie padnie;P
ogólne ustalenie jest takie,że mój pasek będę aktualizować w każdy wtorek, bez względu na wszystko;)
waga na dzisiaj to 65.7kg, szału nie ma, ale nie jest już tak drastycznie;)
w czwartek przychodzi mój kuzyn w odwiedziny także muszę być grzeczna i wreszcie ma mnie co motywować do sprzątania;)
poza tym w kościele są rekolekcje, więc sobie na nie śmigam i jest naprawdę sympatycznie;)
pozdrawiam wszystkich;)
sobota
nie ma to jak pospać sobie do 9ej ;)
waga nawet dziś była łaskawsza i do paska brakuje mi 0,9kg co wydaje się być coraz bardziej realne do osiągnięcia;) dzisiaj dzień kręci się wokól pisania mojej pracy magisterskiej i są pewne postępy ciekawe tylko czy mojemu promotorowi spodoba się to co wytworzyłam;p
przy okazji umówiłam się do fryzjerki na przyszłą sobotę, a więc szykuje się powrót do domu co zazwyczaj jest bardzo niebezpieczne dla mojej diety, ale teraz będę się starała;)
dzisiaj planuję jeszcze poćwiczyć na moim steperku no i to by było na tyle;)
wymyśliłam, że co wtorek będę uaktualniać mój pasek bez względu na wszystko;)
pozdrowionka 4 all;)
bo wczoraj
zeżarło mi wpis i nie chciało mi się powtarzać wszystkiego od nowa to dziś tak w skrócie o dniu wczorajszym, otóż spotkałam się z moim przyjacielem, byliśmy w "niebieskich migdałach" na pysznej czekoladzie i to był mój jedyny wybryk na te dwa dni;) dostałam śliczną herbacianą róże i poczułam się jakaś szczęśliwsza, pełniejsza wiary w siebie i optymizmu i oby to się we mnie rozwijało...
potem ruszyłam na uczelnie i sprawy udalo mi sie pozałatwiać pomyśnie;) następnie odwiedziłam moja aptekę stażową, niestety kierowniczki nie zastałam, ale papierki zostawiłam;)
potem zakupy i po powrocie padłam na łóżko bo nie mialam na nic siły...
dziś natomiast luźny dzień, byłyśmy z siostrą na filmie o Papieżu "Jan Paweł II. Szukałem Was..."spłakałyśmy się obie jak bobry, ale Papież nawet w filmach dokumentalnych mobilizuje do działania i bycia lepszym. Dla mnie był, jest i będzie wzorem do naśladowania...
dietowo się staram, ale waga mi nie sprzyja, do paska brakuje mi jeszcze 1.2kg czyli całkiem sporo, a to był 5 dzień mojej diety, obym wytrwała jak najdłuzej, bo dzisiaj ledwo ledwo oparłam się pokusie...no to na tyle;)
pozdrawiam wszystkich;)
bez entuzjazmu...
...tak jakoś mi dzisiaj ani wesoło ani do końca smutno, szaro po prostu, chociaż pogoda dopieściła. Waga spada bardzo powoli, zobaczymy co jutro cfaniara pokaże. Posprzątałam w mieszkaniu, powinnam jeszcze w szafkach poukładać,ale to już w przyszłym tygodniu. Pisanie pracy idzie mi zdecydowanie bardziej opornie niż myślałam, może dziś cokolwiek drgnie i oby tak było...
jutro spotkanie z przyjacielem, potem dziekanat, apteka stażowa i chciałabym żeby mi się wszystko pięknie udało.
no to tak bez wzniesień i uniesień wszystko;)
wtorek
waga zaczęła powolutku spadać, ale znowu muszę gonić pasek i tym razem mam w planach go przegonić i nie ma opcji musi mi się udać, po prostu dotychczas wkładałam w to za mało starań, a nic za darmo nie ma, chcę mieć ładną sylwetkę to muszę się do tego porządnie przyłożyć;)
spotkałam się dziś z moim przyjacielem, kompa przejrzał i ten zaraz ozdrowiał, jak się okazało, żadnych usterek większych nie miał, chciał mnie widać tylko postraszyć;)
siostrzyczce prezencik się spodobał;) o 6ej rano na pól zaspana śpiewałam sto lat i nawet nieźle mi poszło;)
w czwartek idę do kina, potem na uczelnie i potem zanieść papierki do apteki stażowej, mam nadzieję,że wszystko pójdzie ok;)
czytam materiały do tej mojej magisterki, kurcze jak się okazuje najtrudniejszy jest wstęp,w każdym razie do czwartku muszę go złożyć, najpóźniej do piątku;)
może jeszcze dziś trochę poćwiczę, chociaż tak strasznie bardzo to mi się nie chce;p
pozdro4all;)