Mam jeszcze sporo dni do osiągnięcia celu, ale u mnie celem bezpośrednim nie jest schudnąć, a utrzymać wagę po zrzuceniu kilogramów i nie zaprzestawać sportu... Lekiem na całe zło jest właśnie aktywność fizyczna, unikanie fast-foodów, piwa i tłustego żarcia w domu - śmietany, sosy, kartofle, wszystko, co w panierkach - schabowe itp. Nie mam w ogóle problemu ze słodyczami, bo już nie raz wspominałam, mogłyby dla mnie nie istnieć, rzadko mi się zdarza, że ciągnie mnie do słodkiego. Za to za pizzę, spaghetti dałabym się pokroić. :P Dlatego z tym muszę walczyć. :)
Wczoraj jak przechodziłam obok pizzerii, to musiałam się bić z myślami. Ale wygrałam. :)
Odnośnie Sylwestra - totalnie nie mamy planów. W ubiegłym roku nawet byliśmy na fajnej imprezie. W tym roku mamy inne wydatki i chyba sobie darujemy jakieś imprezy, chociaż sama nie wiem...
Nie mogę już patrzeć na swoją dupę, uda i boczki, po prostu tragedia. Ale to już było na życzenie.
Z roweru nici, bo leje... ale będzie Skalpel II. Wypiłam kawę, na śniadanie owsianka i wzięłam się za porządki... Zmieniłam pościele, starłam kurze, wstawiłam pranie, ogarnęłam już część kuchni Chciałam myć okna, ale chyba tylko umyję właśnie tylko w niej, bo jest najbrudniejsze i sobie daruję. Ogarnę podłogi i chyba na tym dziś skończę.
Coś ta pogoda mnie dziś muli.
Zwijam żagle. :)