Kolejny dzień zaliczony, żadnych odstępstw. Dziś pobiegłam o poranku jak zwykle, choć lekkie zakwasy po wczorajszych ćwiczeniach mówiły zostań, odpocznij... Podstępne głosy;)
Muszę się pochwalić, że wczoraj, mimo otrzymania bardzo dobrej wiadomości, która kwalifikowałaby się do świętowania szampanem, nie tknęłam ani kropli alkoholu. Tak jak zapowiedziałam, miesiąc abstynencji. Trzeba wytrwać i sprawdzić efekt.
Efekt będzie dla mnie niespodzianką, bo nie mam tu wagi ani centymetra. Żadnych pomiarów, one zresztą często frustrują. Pomiarem będą ubrania. Mam nadzieję, że coraz luźniejsze. Waga za miesiąc.
A, i jeszcze o audiobookach - słucham w telefonie. Kupuję na audiotece.pl pliki mp3 i wgrywam. Mój telefon jest nieco staroświecki i mieści tylko jedną książkę na raz. Muszę więc roztropnie wybierać, bo nie ma nic gorszego, niż nuda w słuchawkach, a do pokonania jeszcze sporo metrów. No właśnie, to kolejna rzecz, której nie mierzę, nie wiem jakie dystanse przebiegam, bo nie mam żadnego mądrego urządzenia. Biegam po prostu na czas. Od 20 do 30 minut dziennie. Więcej zazwyczaj nie wytrzymuję. Tyle też zalecił mi ortopeda, gdy parę lat temu ratowałam skręconą kostkę. Powiedział wtedy, że tyle wystarczy dla zdrowia i nie ma sensu przekraczać barier i uprawiać sportu wyczynowego. Nie w tym wieku;)