Jak spowiedź to spowiedź: zgrzeszyłam garścią chipsów. Nie chciałam być całkiem nietowarzyska, a okoliczności były towarzyskie, więc się skusiłam. Nie jestem akurat wielką wielbicielką chipsów, choć, gdy stoją na stole to ręka sama mi sięga.... Okazja czyni... hehe.Mimo wszystko nie mam kolosalnego poczucia winy, bo dzień przeżyłam w zgodzie z dietą i zażyłam sporo ruchu.
Teraz też już w gotowości do pokonania biegiem kolejnych kilometrów. Miłego dnia!
gilda1969
27 lipca 2013, 09:25Ojjj tam.. raz nie zawsze:))) Wybaczamy:) Oczywiście pod warunkiem, ze dziś nie sięgniesz po dwie garście i batonik!:)