Dziś dzień wypełniony po brzegi
. Rano krótka wizyta na targowisku po twarożek, jajka, masło i maślanka od pani Tatiany /wyroby pierwsza klasa/, kupiłam tez kalafior na jutrzejszy obiadek i sliweczki !!!! Na godz. 9:00 byłam już na basenie i "moczyłam się" do 11:00.
. Po lekkim śniadaniu , tak , tak o 11:30 dopiero "śnadaniałam" , wzięłam się za jabłka, którymi obdarzyła mnie znajoma
. Małe, kwaśne i bardzo twarde , nie nadające się do jedzenia -jedynie do słoików na zimowe szarlotki
. Przez te cholerne jabłka nie poszłam dziś na kijki
. Jakby tego było mało, mąż skosił trawę , a ja wzięłam się za dokończenie porządków w ogródku tj. porządek na rabatach i klombach różanych. To chyba już będą ostatnie takie porządki przed zabezpieczeniem ogródka na czas jesienno -zimowy
. Prace porządkowe zakończyłam po 18:00 i już a kijki było za póżniej, ale jutro nie daruję
.
Dziś na basenie próbowałam samodzielnie pływać na plecach , jest to dla mnie następna bariera, którą udało mi się pokonać. Już bez obawy położę się na plecach i przy pomocy narazie nóg "pływam” ręce dołożę na następnych treningach.
Ja tu Was przynudzam takimi banalnymi "osiągnięciami" na basenie , ale dla mnie są to wyczyny, które pozwalają mi się ostatecznie oswoić z wodą
Przepraszam Was za te moje wynurzenia, ale wiem , że mnie zrozumiecie . Dziękuję Wam za wsparcie i słowa otuchy. Serdecznie pozdrawiam wszystkie Vitalijki. Pływająca. Krystyna