Zaledwie po 2 tygodniach w nowej pracy przydarzyła mi się choroba - zapalenie spojówek, więc mam 3 dni zwolnienia i leczę się, zajmuję się dziećmi i domem.
Ostatnio miałam dzień spełnionych zachcianek jedzeniowych. 2 tygodnie jadłam wzorcowo - chyba nawet mniej niż 1500kcal. Po tych dwóch tygodniach dopadła mnie chęć na coś niezdrowego i tuczącego. Wyszłam więc na piwo ze znajomymi, zjadłam pizzę i lody, kawałek sernika itd. Spełniłam wszystkie swoje zachcianki i wszystko smakowało mi niebotycznie
Nie mam z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. Wiadomo, że waga wzrosła - na drugi dzień ważyłam więcej o 1,8 kg! - ale uznałam, że to przejściowe i wrócę do swoich dwóch piąteczek.
Na razie próbuję powstrzymać apetyt, bo trochę się "rozbujałam" i dzień spełniania zachcianek lekko się przedłużył
To, co mnie jednak bardziej martwi to brak czasu na ćwiczenia. Odkąd pracuję, nie mam wolnej chwili na to, żeby odpalić filmiki do ćwiczeń w domu. Z bieganiem też marniutko, bo wieczorami mam do ogarnięcia dom i dzieci a potem padam do łóżka.
Bez ćwiczeń to jednak nie to samo. Choć schudłam, jakoś znów się sobie nie podobam. Ciało straciło tę jędrność, którą miało przy codziennym wysiłku. Z brzucha znikł zarys mięśni.
Dziś mam w planach bieganie - a jeśli się nie zbiorę, to przynajmniej skalpel zafunduję sobie wieczorem.
No i chcę wrócić do mojej pięknej wagi 55 kg. Do mojego celu, który powzięłam w Akcji Lato, brakuje mi jeszcze 2 kg. To mało i dużo jednocześnie.
Trzeba się zmobilizować! Nic samo nie przyjdzie! Moje wymarzone 53 kg czekają na mnie