W mojej pracy jest moda na przynoszenie ze sobą domowych posiłków.
Z tego, co zauważyłam, 3/4 pracowników przynosi pudełka z obiadem.
Koło południa w kuchni robi się tłok przy mikrofalówkach i stolikach.
Ja też należę do tych "pudełkowych"
Przygotowuję sobie jedzenie na następny dzień i zabieram tych pudełek aż 3!
A do tego owoc.
Idę więc do pracy z osobną torebką, w której jest prowiant na cały dzień.
Czy ktoś z Was też tak robi?
Z tego, co zauważyłam, 3/4 pracowników przynosi pudełka z obiadem.
Koło południa w kuchni robi się tłok przy mikrofalówkach i stolikach.
Ja też należę do tych "pudełkowych"
Przygotowuję sobie jedzenie na następny dzień i zabieram tych pudełek aż 3!
A do tego owoc.
Idę więc do pracy z osobną torebką, w której jest prowiant na cały dzień.
Czy ktoś z Was też tak robi?
Po wstaniu jem w domu owoc.
Do pracy chodzę na 7.30, więc jedzenie czegoś
w domu tak rano to dla mnie za wcześnie.
W pracy otwieram pudełko ze śniadaniem (zazwyczaj owsianka).
Potem otwieram drugie pudełko - z przekąską.
Ostatnio smakują mi bardzo
pomidorki koktajlowe i listki świeżej bazylii.
A na jutro mam przygotowaną marchewkę i łodygę selera naciowego.
Koło 13.00 podgrzewam w mikrofali obiad z pudełka.
Dziś miałam kaszę, filet z indyka
smażony na patelni grillowej
i surówkę z marchewki i selera.
Przy wyjściu z pracy jem zwykle jabłko,
żeby nie wygłodnieć za bardzo
i nie rzucić się w domu na lodówkę.
Dzięki jabłku mogę spokojnie doczekać do kolacji
Tak się zastanawiam nad motywacją, która stoi za tym przygotowywaniem posiłków do pracy. Czy to kwestia mody? Może chodzi o oszczędność? Zawsze chyba taniej zrobić coś w domu, niż wydać 20 zł na lunch. A może coraz więcej ludzi chce dbać o zdrowe żywienie? Jak się samemu ugotuje posiłek, to wiadomo, co jest w środku.
U mnie przeważa argument nr 3, czyli dbanie o zdrowie. I realizacja hasła "Wiem, co jem".
Poza tym gotuję w domu obiad dla dzieci na kolejny dzień, więc jest mi wygodnie zrobić dodatkową porcję dla siebie.
A jak jest u Was?
Do pracy chodzę na 7.30, więc jedzenie czegoś
w domu tak rano to dla mnie za wcześnie.
W pracy otwieram pudełko ze śniadaniem (zazwyczaj owsianka).
Potem otwieram drugie pudełko - z przekąską.
Ostatnio smakują mi bardzo
pomidorki koktajlowe i listki świeżej bazylii.
A na jutro mam przygotowaną marchewkę i łodygę selera naciowego.
Koło 13.00 podgrzewam w mikrofali obiad z pudełka.
Dziś miałam kaszę, filet z indyka
smażony na patelni grillowej
i surówkę z marchewki i selera.
Przy wyjściu z pracy jem zwykle jabłko,
żeby nie wygłodnieć za bardzo
i nie rzucić się w domu na lodówkę.
Dzięki jabłku mogę spokojnie doczekać do kolacji
Tak się zastanawiam nad motywacją, która stoi za tym przygotowywaniem posiłków do pracy. Czy to kwestia mody? Może chodzi o oszczędność? Zawsze chyba taniej zrobić coś w domu, niż wydać 20 zł na lunch. A może coraz więcej ludzi chce dbać o zdrowe żywienie? Jak się samemu ugotuje posiłek, to wiadomo, co jest w środku.
U mnie przeważa argument nr 3, czyli dbanie o zdrowie. I realizacja hasła "Wiem, co jem".
Poza tym gotuję w domu obiad dla dzieci na kolejny dzień, więc jest mi wygodnie zrobić dodatkową porcję dla siebie.
A jak jest u Was?
anpani
14 maja 2013, 23:52Niestety jestem obecnie bezrobotna ale pamiętam czasy, w których pracowała i też przynosiłam swoje gotowe jedzenie do pracy- również z tego powodu co Ty- wiem co jem!Trochę też z oszczędności, bo zamawiane jedzenie jednak trochę kosztuje, a po miesięcznym podliczeniu wychodzi niezła sumka..
Herbata185
14 maja 2013, 22:37Ja lunch box noszę w torebce. Co prawda są to tylko warzywa, ale najeść się można. Mam nadzieję, że stanie się to nawykiem. Selera naciowego nie znoszę i nie mogę się do niego przekonać. Najczęściej "gnije" w lodówce.
ewela22.ewelina
14 maja 2013, 22:35no i super fajnie ze tak macie b nie w kazdej pracy sa mikrofalowki:)