Zaczynam kolejny raz, ale tym razem traktuję to jak najbardziej na serio, bo niestety znowu przytyłam i sytuacja naprawdę zaczyna mi się wymykać spod kontroli. Bo przecież 30 kilogramowa otyłość to ogromny problem, który powoli, powolutku rujnuje moje zdrowie i pozbawia resztek pewności siebie i optymizmu.
Dlatego podjęłam się kolejnego wyzwania i wiem, że nie mogę się z niego wycofać. Dziś był mój trzeci zdrowy dzień. Rozpoczęłam go szklanką przegotowanej wody z cytrynką, pół godzinki później owsianka z żurawiną [dzisiaj kupiłam jeszcze jagody goji i orzechy, więc jutro będzie jeszcze smaczniejsza!]. Skorzystałam też oczywiście z pięknej pogody i poszłam na spacer nad Wisłę, gdzie czytając książkę zjadłam drugie śniadanie w postaci jabłka, marchewki i garści migdałów. Z obiadem się co prawda trochę zagapiłam i zapomniałam rozmrozić piersi z kurczaka, także zanim do niego doszło musiałam zjeść podwieczorek zamiast obiadu a dopiero później obiadokolację w postaci ugotowanej na parze piersi z kurczaka [obłożonej plasterkami cytryny] na rukoli z orzechami nerkowca - pycha! Oczywiście byłoby zbyt dobrze gdybym na tym poprzestała i niestety ok 21 dostałam ataku głodu, który zaspokoiłam kanapkami [ośmioma ] z wafli ryżowych i chrupkiego razowego chlebka z twarożkiem i rukolą.
Dzisiejszemu jadłospisowi do ideału daleko, ale mimo wszystko źle nie było. Jutro mam nadzieję na większą dyscyplinę i pohamowanie ataków głodu i na większą aktywność fizyczną, nie zapominając oczywiście również o nauce, bo niestety mam mnóóóóóstwo rzeczy do zrobienia na studia!
Koniecznie potrzebuję Wasze wsparcia i odzewu, także jeśli tu już jesteś i to czytasz, to się odezwij, bo grupa zdecydowanie pomaga utrzymać postanowienia i wzmacnia silną wolę! Buziaki!