Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Podchodzę do życia z dużym dystansem i spokojem. Z ogromną łagodnością patrzę na siebie i swoje ciało. Robię to co dla mnie dobre. Powoli i bez napięcia. Krok po kroku. A reszta świata niech się pier&#*i :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 20682
Komentarzy: 383
Założony: 27 czerwca 2017
Ostatni wpis: 5 listopada 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Zooma

kobieta, 38 lat, Wrocław

163 cm, 97.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 listopada 2023 , Komentarze (3)

DZIEŃ 03

Stan emocjonalny w normie. Wczorajsza wycieczka motocyklem i dzisiejszy spacer bardzo odświeżyły głowę. Choć i tak nie mam szalonej ochoty, aby iść do pracy jutro.

Dieta (kcal, warzywa, woda, słodycze) idealnie - 4/4. Dziś był dzień pół na pół owocowo-warzywny, bo z braku czasu na drugie śniadanie wsparłam się bananem. Woda w ilościach dużych bez problemu. Kaloryczność zachowana, pomimo że dziś szef kuchni przygotował warzywne sushi. To chyba jedyna forma w jakiej jestem w stanie przyjąć ryż w posiłku. No może jeszcze w farszu do gołąbków :-D. Słodyczy nadal zero, ale dziś należy mi się medal, ponieważ w domu są trzy paczki pierniczków z aukcji charytatywnej, które nawet nie ja licytowałam! Ale wszystkie poleciały - część od razu do rodziny, a część do spiżarki, żeby później oddać rodzinie.

Spacer był dziś długi i radosny, bo pogoda była piękna - było ciepło i słonecznie, a na niektórych drzewach jeszcze utrzymały się liście. Choć większość jednak już zdążyła opaść, i fajnie szurały pod butami. Poszliśmy z K. do lasu, więc liści do szurania nam nie brakowało.

Jutro mam w planach dołożyć poranne rozciąganie do popołudniowo-wieczornego spaceru.

4 listopada 2023 , Komentarze (7)

DZIEŃ 01, 02

Stan emocjonalny stabilny. Nikogo jeszcze nie zagryzłam, jest zatem okej.

Stan diety (kcal, warzywa, woda, słodycze) - wczoraj 4/4, dziś 3/4. Namiętnie dokładam szpinak do wszystkiego do czego się da, dzień zaczynam od jajka i sałatki, marchewkę przegryzam w ciągu dnia, z warzywem do obiadu bywa różnie, więc stąd ta marchewka. Woda w ilościach dużych, jestem pijakiem, nie ma co ukrywać. Słodyczy nie ruszam od wczoraj. Dziś niestety kcal się nie doliczę, ponieważ K. odkrył w sobie duszę kucharza i zaszalał z włoską zapiekanką na bułce paryskiej z masłem czosnkowym i serem. Dorzuciłam pomidor, żeby było warzywo, i wyrzuciłam ser, ale takiej ilości masła to w diecie nijak się nie da przemycić.

Spacer - wczoraj zaliczony, dziś jeszcze nie. Ale może jeszcze ruszę dupę na zewnątrz.
Na więcej sportu na razie nie ma co liczyć.

Za rok o tej porze będę lekka jak rusałka wodna :)

29 sierpnia 2023 , Komentarze (4)

Ale to tak na poważnie, bo powiedziałam sobie, że jak waga dobije do setki to się zabiję. A przynajmniej zakopię się gdzieś w lesie, żeby mnie nikt nigdy nie znalazł.

Jak ja mogłam się tak zaniedbać?!

Wiem, że choroba zrobiła swoje, ale ile można zwalać winę za własne żerstwo na kogoś lub coś innego?!

Więc się wzięłam za siebie. Robię sobie wyzwanie marszowe i Baseline z Darebee codziennie. Dodatkowo umówiłam się już do trenerki na środę (czyli jutro), przestałam jeść słodkie (w końcuuuuu) i nakupiłam sobie wspomagaczy odchudzania od Noyo - będę na pewno pisać jak mi się sprawdziły.

Małe efekty już są, także jest to motywujące.

31 maja 2023 , Komentarze (8)

Chciałam gdzieś zapisać sobie moje plany na kolejny rok życia. Dziś są moje urodziny. 🎈

A gdzie lepiej prowadzić zapiski, niż tu - zawsze je odnajdę, gdzieś w czeluściach :)

1. Schuść 30 kilogramów
2. Przeczytać 12 książek
3. Przystąpić do egzaminów na botanikę w czerwcu 2024

Ciekawe... :)

13 stycznia 2023 , Komentarze (8)

Dziś dostałam maila z informacją, że moja propozycja wystąpienia na konferencji została zaakceptowana przez organizatorów!!!

Włączyła mi się torpeda odchudzania. Odłożyłam niedojedzoną pizzę i do marca piję tylko wodę z cytryną :)

O Boshe! Już jestem w stresie 😱

10 listopada 2022 , Komentarze (2)

Bo jestem tego warta :) 

I w sumie tu bym mogła zakończyć mój wywód, ale że właśnie spadło mi jedno spotkanie i mam chwilę wolną, to się rozpiszę nieco.

Przedtem: Z fizjoterapeutką Martą spotykałam się regularnie z okazji moich problemów z dolnym kręgosłupem. Żeby zobrazować dramat sytuacji, problemy z kręgosłupem były takie, że nie byłam w stanie się poruszać, wstać, zmieniać pozycji. Leżałam na podłodze przez tydzień i brałam zastrzyki. Spotkań z fizjoterapeutką Martą było potem kilkanaście. Oczywiście były także spotkania z innymi lekarzami, jak ortopeda czy neurolog. Z tym, że neurolożka kazała mi schudnąć i pić 3 litry wody oraz zapisać się do niej prywatnie, a ortopeda zalecił mi schudnąć i nie dźwigać oraz nie ćwiczyć z ciężarami większymi niż 1 kilogram. Jak nietrudno się domyślić, na ostateczne uporanie się z bólami kręgosłupa i zwiększenie ruchomości oraz zabezpieczenie ciała przed podobnym incydentem w przyszłości jedyny realny wpływ mieli: fizjoterapeutka Marta oraz trener personalny Paweł. 


Obecnie: Do fizjoterapeuty chadzam regularnie, tak samo jak przeglądam zęby, badam krew, robię cytologię itp. Nie czekam radośnie, aż coś mi trzaśnie. Treningi triatlonowe również zaczęłam od wizyty u fizjoterapeuty. Każdą zmianę sportu, znaczne zwiększenie objętości treningowej czy obciążeń konsultuję z fizjoterapeutą. Nie wiem ilu kontuzji pozwoliło mi to uniknąć, ani o ile przyspieszyło powrót do stanu używalności, gdy już coś zaczęło szwankować. I wolę nie sprawdzać.

5 listopada 2022 , Komentarze (10)

Tempo ślimacze, ale stabilne. Jeszcze przed wakacjami nie byłam w stanie przebiec ciągiem 30 minut, a teraz już mogę :). W żółwim tempie, ale ciągiem. Dla mnie mega progres.


Zapisałam się na studia podyplomowe na SGH. Fajna sprawa. Dziś miałam drugi zjazd na uczelni i prywatny zjazd energetyczny po 16:00 :) Niemniej ugotowałam obiad, zakasałam lewy rękaw, zakasałam prawy rękaw, wzięłam mojego speca biznesowego pod pachę i dziobaliśmy jeszcze do 19:00 mój nowy projekt.

A zatem bieg w tempie ślimaczym odbył się o godzinie 20:00, na mojej wsi, gdzie większość trasy ciemna i jeszcze trzeba przebiec koło cmentarza. Ale po tym pół godziny byłam tak zdechła, że w sumie mogłam już pobiec na cmentarz - nie będzie mnie trzeba daleko transportować. 

Ponieważ jednak przeżyłam, to z tej radości poczyniłam ten wpis :) Cieszmy się razem. Hip hip hurra dla biegania w nocy koło cmentarzy! :P 

A teraz już pełen relaks, z kocykiem, książką i kotem. 

2 listopada 2022 , Komentarze (12)


... ruszyły. Jestem zupełnym świeżakiem w tym temacie, dlatego zapisałam się na kurs "Od zera do ironmana" i przerabiam go skrupulatnie. Zakupiłam też plany treningowe, ale jeszcze do nich nie dorosłam :)


Dziś w planach ćwiczenia basenowe, czyli będzie trochę pływania w płetwach. Ale głównie jednak mnóstwo długości z ćwiczeniami rąk i oddechu w kraulu. Mój nowy Fenix już przetestowany w wodzie. Nie nasiąka i generalnie działa, tyle że pokazuje przepłynięte stabilne 0m po godzinie pływania. Rzadko czytam instrukcje, bo to przecież niegodne, ale w przypadku tego zegarka to jednak muszę.

Jedzeniowo dziś się z grubsza trzymam. Co prawda mamina sałatka z wczoraj dziś wpadła na obiad, ale wliczona do diety. Białko z Huela sprawdza się świetnie w szejkach, owsiankach i innych jogurtach, więc mogę wyeliminować trochę jaj z diety. Ze względu na cholesterol muszę to zrobić.

Projekt nad którym pracuję posuwam powolnie do przodu. Zdecydowanie nie mogę wejść na obroty po powrocie z urlopu.

11 września 2022 , Komentarze (3)

Porzuciłam pamiętnikowanie trochę z braku czasu i nawału pracy, a potem trochę z depresji, a potem to już nie miałam co pisać, i w sumie dalej nie mam :), a teraz mam cholernie dokuczliwą menstruację, przeciwbólowych brać nie bardzo mogę, więc leżę i zdycham z nudów, więc coś napiszę.

W sumie to już coś napisałam :D

To może obrazek sobie jakiś wkleję ładny i motywujący.

To wkleiłam.

Więcej wniosków nie mam, idę się przewinąć na ślimaczy spacer, bo już z nudów głupoty publicznie wypisuję :)

24 stycznia 2021 , Komentarze (6)

A szło tak pięknie. Dieta od linijki, woda w litrach na dzień, ćwiczenia codziennie i ani kawałka cukru w żadnej postaci. I przypałętało się cholerne choróbsko. A tak pięknie wszystko żarło. I taka się czułam w mocy i sile i co? I przyszło coś, nawet nie wiem co, objawiło się opryszczką, zajadami, skorupą na twarzy, swędzącą skórą i bólem głowy. Najpierw mój ukochany narzekał, że go coś rozbiera, ale on jak to on, potrzymało go dzień, wziął przeciwbólowe, posmarował usta maścią, otrzepał spodenki i zapomniał, że chorował. A ja od czwartku obserwuję tylko kolejne symptomy, a od piątku, ani jeść, ani pracować, ani żyć.

Żal i żal i łzy i niech to szlag wszystko trafi!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.