Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Już dużo zrzuciłam ale szykuję się na więcej! :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 8741
Komentarzy: 123
Założony: 23 kwietnia 2013
Ostatni wpis: 23 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
whatevs

kobieta, 34 lat, Warszawa

155 cm, 64.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 lutego 2014 , Komentarze (5)

Niestety, przybyło od ostatniego tygodnia. Ale 1 kg to mało, nadal mniej ważę niż na początku ;) 
A to na pewno wszystko przez imprezę, na której byłam i były domowe wypieki i się nie mogłam powstrzymać. Moja wina... 

19 lutego 2014 , Komentarze (2)

Taki dobry obiad zrobiłam.
Pierś z kurczaka w miodzie z ryżem. Och, jak bardzo dobre... <3

W ogóle to mam spóźniony okres i chce mi się non-stop czegoś słodkiego. Dlatego właśnie podchodzę co chwilę do szafki, gdzie stoi miód. Biorę jedną łyżkę bez niczego i odchodzę.

Miód jest tak słodki, że jedna łyżka zabija smak na słodycze na pół dnia ;)

Macie jakieś inne sposoby na pozbycie się chęci na słodycze? bo mi się marzy czekolada...


11 lutego 2014 , Komentarze (5)

Dzisiaj zrobiłam pierwszy raz zupę cytrynową i wyszła superprzepyszna. Polecam bardzo! 

Przepis wzięłam stąd: https://vitalia.pl/ 
w ogóle stronę bardzo polecam (nie studentom też), bo wrzucają bardzo fajne przepisy :) 

PRZEPIS: 
1 duża pierś z kurczaka 
2 woreczki ryżu 
1 duża cytryna 
2 jajka 
2 kostki rosołowe 
śmietana/jogurt naturalny 
sól, pieprz, gałka muszkatołowa 

Robimy bulion (jak ktoś ma czas i umiejętności to z kurczaka i z warzyw ale ja nie mam czasu i umiejętności :P) z kostek rosołowych i dodajemy do garnka z 1-1,5 l. wody (ja dałam 1,5). Gotujemy ryż (ja dałam 3 woreczki, bo ja lubię jak jest dużo ryżu). Pierś z kurczaka kroimy w kosteczkę i wrzucamy do gotującego się garnka z bulionem (u mnie to były raczej 3 małe piersi niż 1 duża). W misce rozbijamy jajka i roztrzepujemy, dodajemy sok z cytryny, mieszamy, dodajemy chochlę bulionu, mieszamy, dodajemy ryż, trochę jogurtu naturalnego (lub śmietanki jak ktoś chce), przyprawiamy i gotujemy jeszcze przez kilka minut. 
Wychodzi pysznościowa pyszność. 

Tu dowód, że zrobiłam! ale nie widać dodatków wcale na tym zdjęciu, bo najpierw zrobiłam z 2 torebkami ryżu, a dopiero potem dodałam trzecią. Jak dodałam trzecią to bardziej widać ryż i pierś z kurczaka. 

9 lutego 2014 , Komentarze (7)

Och, jak pięknie! :) 

Co tydzień robię oficjalne ważenie, dzisiaj wypadło kolejne, drugie. 
Czyli w dwa tygodnie schudłam 3kg, tak pięknie! :D

6 lutego 2014 , Komentarze (3)

Przygodę z zrzucaniem wagi zaczęłam w zeszłym roku. I moja cała rodzina była sceptycznie nastawiona do pomysłu. Nie bardzo mieli na względzie to, że chcę zrzucić kilogramy z ciałka i np. przychodzili i częstowali czekoladą albo unosili się, gdy prosiłam, żeby kupili też ciemny chlebek dla mnie. 

A potem nagle BAM! Schudłam 10 kg. Mama dumna. Tata w szoku. Jak to? To jednak się da? :D 

Potem trochę osiadłam na laurach, a teraz znowu wróciłam. I co? 

I mnie wspierają :) nie krzyczą już, gdy robię dietetyczny obiadek dla całej rodzinki. Nie krzywią się, gdy oni jedzą ziemniaki do obiadu, a ja ryż. Ba, jak podchodzę do szafki ze słodyczami to mama mówi "Nie, nie, zostaw, ty nie możesz przecież!
Wczoraj wróciłam z pracy straaasznie głodna, bo zapomniałam zjeść przed wyjściem. Wróciłam o 21 i kiszki marsza grały. To mama wstała i zamknęła obiad w lodówce mówiąc "Jutro sobie zjesz, dzisiaj się napij wody i idź spać" :) 

O wiele lepiej jest tak, jak jest. Gdy dom cię wspiera, a nie wyśmiewa :) 


Za to moja siostra mnie nienawidzi za odchudzanie :D 
Zaczynała ze mną ale oszukiwała. Podjadała, jadła tłuste i słodkie, co chwilę puste butelki po colce u niej można było znaleźć. Oszukiwała i miała pretensje, że ja chudnę, a ona nie. I w ogóle przestała. 
A teraz nie mogę przy niej nawet słowem się odezwać a propos wagi, rozmiarów, zdrowego jedzenia, itd. Bo od razu reaguje krzykiem i obrażaniem się. 
Dochodzi do takich absurdów, że przychodzę do niej z parą spodni i mówię, że może chciałaby przymierzyć, bo na mnie są już za duże, a ona wybucha krzykiem i wyrzuca mnie z pokoju. 
Tak poza tym to bardzo się kochamy i mamy bardzo przyjacielskie stosunki ale ten jeden temat nas zawsze poróżnia. No trudno, może kiedyś i ona się zmotywuje ;) 

Szkoda tylko, że moja rodzinka też nie chce przejść na zdrowe jedzonko. Ale nie można mieć wszystkiego przecież ;)


3 lutego 2014 , Komentarze (1)

Sesja się kończy, jeszcze tylko dwa egzaminy i będę mogła odetchnąć z ulgą. 
Dla mnie ten okres to koszmar, bo jestem nienormalna. Zawsze byłam nienormalna ale z wiekiem chyba mi gorzej. Bo ja mam tak, że jak nie dostanę tej głupiej 5.0 to od razu traktuję to jako jakąś straszną porażkę :D dostałam ostatnio z egzaminu 4.5 i byłam wściekła na samą siebie. Albo stałam 5 godzin w kolejce do odpowiedzi ustnej, żeby poprawić 4.5 na 5.0! Czy to jest normalne? Nie. 
I widzę to, że innym ludziom jest jakoś tak łatwiej w życiu jak się nie przejmują wynikami. A ja muszę się przejmować swoimi wynikami, bo inaczej to chyba oszaleję. I muszę zawsze dawać z siebie wszystko, nawet jeśli to tylko głupie studia. 
Albo wczoraj na salsie, nie szły mi nowe kroki i byłam wściekła. Starałam się jak tylko mogłam, a i tak mi nadal nie wychodzą. 
I wszystko zawsze traktuję tak bardzo do siebie, tak jakby to był koniec świata co najmniej. 
Zdecydowanie przesadzam, wiem :D 

Może jakieś postanowienie sobie dodam? Że oprócz odchudzania to jeszcze mniej się przejmować swoimi wynikami? ;) Tylko schudnięcie to sobie jeszcze jakoś wyobrażam ale olanie np. egzaminu to już kompletnie nie umiem. 
Ale to chyba nie jest aż tak do końca złe, co nie? ;) 

1 lutego 2014 , Komentarze (5)

Od dwóch tygodni męczę się z bólem dolnej części pleców. Mam zapalenie korzonków - KOSZMAR. 

Pierwszy dzień był tragiczny, dobrze, że w domu mi się to zaczęło, bo by pogotowie trzeba było wzywać. A skąd się wzięło? Z głupiego SCHYLENIA SIĘ po kapcie. BAM! i nagle ból nie do zniesienia, coś okropnego. Położyłam się do łóżka i płakałam z bólu. Czekałam tylko aż ktoś wróci do domu, żeby mi chociaż coś do picia przynieść, bo ja się ruszyć o centymetr nie mogłam. 

Po 3 dniach było trochę lepiej, mogłam się ruszać, wyszłam nawet z domu. Po 5 dniach to nawet poszłam na salsę, bo bym sobie nie wybaczyła, gdybym nie poszła ale po salsie cierpiałam bardzo, bo zmęczyłam plecki :( 

I tak to się ciągnie już drugi tydzień. W czwartek myślałam, że już mi przeszło ale wcale nie. W piątek znowu się odezwały. 

Coś okropnego, DBAJCIE O KORZONKI. 

I teraz siedzę, uczę się do sesji, w ramach przerwy chciałabym poćwiczyć ale wcale nie, bo nie mogę :( bo tak boli, że nie mogę się schylić ;( 

31 stycznia 2014 , Komentarze (2)

Kto to taki, kto sprawia, że jedzonko przestaje smakować? 
Tan pan: 

Przychodzi zawsze jak ktoś je, siada i patrzy tym swoim smutnym wzrokiem, tymi wielkimi oczkami, które mówią "daj mi to zjeść, no proszę" - nawet jeśli miskę ma pełną swojego jedzonka to i tak przychodzi żebrać. Mój najukochańszy psinek na świecie <3 :) 

Dzisiaj pierwszy raz na śniadanko jadłam owsiankę, nigdy w życiu nie robiłam. Chyba trochę mi nie wyszła, chyba trochę za dużo mleka dałam ale i tak była pyszniutka. Z jabłkiem i cynamonem. 

Wiem, wygląda jak jakaś dziwna breja. Nie wiem, jak to robię, że moje jedzenie zawsze wygląda brzydko. Brzydkie ale smaczne :D Nie to, co u mojej przyjaciółki - jej jedzenie zawsze pięknie wygląda i pięknie smakuje, jej piękne owsianeczki możecie zobaczyć na jej profilu (zgagaaa)

Na obiad dzisiaj na szybko zrobiony ryż z warzywami na patelnię. 

Od razu po zrobieniu, jeszcze para się unosi znad talerza :D 

Biegnę zaraz do pracy rozliczać się, żeby móc zaraz za telefon zapłacić ;) 
Nie mam sobie na razie niczego do zarzucenia, trzymam się swoich zasad ale wiadomo, że na początku ma się większą motywację do przestrzegania zasad, potem jest trudniej ;) 

29 stycznia 2014 , Komentarze (3)

Wielki powrót! 
No, może nie taki wielki ale jakiś na pewno. Otóż, po wielu miesiącach niezdecydowania w jedzeniu (raz zjadanie wszystkiego, co wpadnie w ręce, raz nie) i wielu miesiącach bezczynności (multisporta mi zabrali, taki smutek) wracam. 

Waga, o dziwo, nadal bez zmian. Odkąd w zeszłym roku schudłam 10kg to waga utrzymuje się na mniej więcej tym samym poziomie (66-68kg). Zaczynam ponownie z 66 kg :) 

Uczęszczam na zajęcia z salsy i tylko tyle ćwiczeniowo, bo nie mam kompletnie czasu. Od rana do wieczora mam zapchane dni do granic możliwości. Nie mówiąc już o tym, że nie mam kaski na jakiś karnecik na fitness czy siłkę. A tak tęsknię za tym, że aż smutek :( Ale przynajmniej mam salsę, która jest przeeświetna! :) polecam całym sercem wszystkim! Mnie do salsy zachęciła moja przyjaciółka, a ja ją z kolei zachęciłam, żeby odwiedziła ten portal. Zachęcam teraz was, żebyście weszli na jej profil (zgagaaa), bo czemu nie ;) i koniec zachęcania. 
Nie jem słodyczy (bo jak wcale to wcale, czyli nie jem w ogóle) 
Jem regularnie 
Piję dużo wody 

Zobaczymy, czy wyjdzie z tego kolejne 10 kg ;) 

18 października 2013 , Komentarze (1)

nie było mnie długo, nie przytyłam, nie załamałam się, nic z tych rzeczy.
trochę zmniejszyłam na chwilę tempo ale teraz znowu powrót do wycisku.

MAM MULTISPORTA. Takie dobrodziejstwo. Zaczęłam chodzić na aqua aerobic i na siłownię, na której jest pan i pokazuje mi jak ćwiczyć i mówi po kolei co mam robić. A potem sobie siedzę i robię co chcę na rowerku, orbiterku, bieżni i takie tam. SUPER.

Zobaczymy jak się dalej potoczy moja przygoda z traceniem wagi ;)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.