Pierwszy dzień był tragiczny, dobrze, że w domu mi się to zaczęło, bo by pogotowie trzeba było wzywać. A skąd się wzięło? Z głupiego SCHYLENIA SIĘ po kapcie. BAM! i nagle ból nie do zniesienia, coś okropnego. Położyłam się do łóżka i płakałam z bólu. Czekałam tylko aż ktoś wróci do domu, żeby mi chociaż coś do picia przynieść, bo ja się ruszyć o centymetr nie mogłam.
Po 3 dniach było trochę lepiej, mogłam się ruszać, wyszłam nawet z domu. Po 5 dniach to nawet poszłam na salsę, bo bym sobie nie wybaczyła, gdybym nie poszła ale po salsie cierpiałam bardzo, bo zmęczyłam plecki :(
I tak to się ciągnie już drugi tydzień. W czwartek myślałam, że już mi przeszło ale wcale nie. W piątek znowu się odezwały.
Coś okropnego, DBAJCIE O KORZONKI.
I teraz siedzę, uczę się do sesji, w ramach przerwy chciałabym poćwiczyć ale wcale nie, bo nie mogę :( bo tak boli, że nie mogę się schylić ;(
zgagaaa
3 lutego 2014, 00:44Biedna moja :( będę dbała o moje korzonki, żeby ich nie przewiać! Chociaż jak ma dopaść, to i tak dopadnie!
breatheme
1 lutego 2014, 16:37Uuuu... współczuję, bo sama 3 lata temu przez to przechodziłam. Zawsze sądziłam, że jestem twarda, ale ból przy zapaleniu korzonków jest tak silny, że momentalnie robiło mi się słabo. Szybkiego powrotu do zdrowia!
MissPiggi
1 lutego 2014, 16:36Kiedyś też miałam coś z korzonkami, ale u mnie to inaczej wyglądało;) Było to w liceum i ogólnie kilka dni mnie właśnie bolał dół pleców, aż jednego dnia po obudzeniu nie mogłam ruszyć nogami, wyobraź sobie moje przerażenie! Ale po chwili przeszło i mama pomogła mi wstać, ubrałam się i pojechałyśmy do lekarza, w tym czasie już to rozchodziłam, przepisał mi coś tam i przeszło choć czasem nadal boli;) Ale najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że się wkurzyłam, że jak mnie mogło to spotkać jak zawsze chodzę w dłuższych bluzkach itd, a koleżanką które chodziły z nerami na wierzchu nic nie było ;P Chamstwo;)