Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Już dużo zrzuciłam ale szykuję się na więcej! :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 8752
Komentarzy: 123
Założony: 23 kwietnia 2013
Ostatni wpis: 23 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
whatevs

kobieta, 34 lat, Warszawa

155 cm, 64.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 września 2013 , Komentarze (3)

Wrzesień chyba najbardziej leniwy z miesięcy wakacyjnych.
Wróciłam właśnie znad morza, było super ale też super leniwie ;)
Skończył mi się karnet na fitness ;(

Pierwszy raz byłam nad morzem po sezonie. BYŁO SUPER. Prawie w ogóle ludzi, cisza, spokój, prawie wszystko pozamykane, no raj, odpoczynek i relaks.


25 sierpnia 2013 , Komentarze (4)

TAK BARDZO MI SIĘ NIE CHCIAŁO. 

Przyznaję się. Jadłam słodycze. Jadłam późno. Nie chodziłam na fitness. 
Ale za to codziennie jeździłam rowerem, to się liczy, co nie? 

Oj, tak strasznego lenia złapałam, że masakra. Nastawiałam budzik, żeby wstać rano na fitness po czym ze złością go rano wyłączałam, bo tak bardzo chciało mi się spać. Po południami jeździłam rowerem na korepetycje, bo trafiły mi się teraz ze względu na poprawki matury (i bardzo dobrze, dzięki temu pojadę na kilka dni nad morze!), więc usprawiedliwiałam sobie nie chodzenie wieczorami na fitness. 
Poległam straszliwie. 

Ale bez tragedii, bo waga nie skoczyła w górę. Tylko ja się czuję taka jakaś... ociężała? Nie, powrotu do przeszłości nie widać tylko taka jestem zmęczona, nie do życia. Lenistwo. 

DLATEGO STOP! 
Za 25 minut jadę na fitness. DOSYĆ JUŻ lenistwa. Jak pojadę raz, to potem będzie łatwiej. Jutro pojadę też, jak nie rano to po południu. NIE MA wymówek. 
Jadę na rowerze, potem wracam do domu, potem na rowerze na korepetycje, a potem może pojadę sobie na dłuższą wycieczkę rowerową ;) 

Odkryłam też jak bardzo lubię kaszę manną na mleku. Pychotka, a długo się jest potem sytym. Rewelacja. 

TRZYMAJCIE KCIUKI! :)

6 sierpnia 2013 , Komentarze (5)

Zacznę od sprostowania, bo jakoś mi to tak leży na sercu.
A propos poprzedniego wpisu, mogłam zostać źle zrozumiana.
Moi rodzice już dawno opłacili swój wyjazd, problemy finansowe nadeszły potem. Nie pojechali sami, zabrali ze sobą moją najmłodszą siostrę - NIGDY nie jeżdżą sami (a może właśnie powinni?;) ). Też mogłam jechać ale nie chciałam.
Poza tym, jestem dorosła, powinnam sama sobie dawać radę. Mój problem polega na tym, że chwilowo moja praca nie istnieje w wakacje. Nauczam, a nie jestem zatrudniona na umowę o pracę, więc teraz dopóki nie zacznie się rok szkolny to bieda w moim portfelu.
DLATEGO chciałam poznać jakieś fajne przepisy na tanie gotowanie. Nawet jak nie będę tanio gotować to i tak mi wystarczy ;)

Poza tym, odkąd rodzice pojechali to tak jakoś nie chce się robić obiadków. Ani mi, ani mojej siostrze (tak, mam dwie). No bo zawsze gotowało się wielki gar dla 5 osób, a tutaj mamy tylko dla siebie robić? Chyba obie złapałyśmy po prostu lenia jeśli chodzi o takie sprawy. A ona jeszcze pracuje to jej się nie chce ;)

Ale, ale, jutro przyjeżdża moja przyjaciółka do mnie na parę dni i już jutro robię ryż z kurczakiem curry na obiadek <3

Waga cały czas stoi w jednym miejscu. Ciekawe, bo byłam pewna, że pójdzie w górę. Na wyjazdach odeszłam od jedzonka zdrowego i zajęłam się tym niezdrowym. Piłam też dużo alkoholu (oj no... to prawdopodobnie ostatnie wakacje mojego życia! :D). A waga się nie podniosła. To dobrze, cieszę się, a już niedługo powrócę do tego, żeby spadała. Nie chcę dać się zwariować. ;)

4 sierpnia 2013 , Komentarze (6)

Sprawa wygląda tak: rodzice pojechali na wakacje, a że problemy finansowe są dość spore to nie mogli zostawić dużo pieniędzy na jedzonko dla mnie i mojej siostry.

Macie jakieś pomysły na tanie danie? :)

31 lipca 2013 , Komentarze (6)

Mam taką przyjaciółkę (czasem się waham, czy na pewno mogę ją tak nazywać ale to nie z powodu tego, co teraz napiszę). I oprócz kilku irytujących zachowań, ma jedno, które mi okropnie działa na nerwy. Chodzi o to, że ona nie rozumie, jak można nie lubić czegoś (chodzi o jedzonko), co jej smakuje. 

Jako przykład weźmy nasz ostatni wspólny wyjazd. Były takie papryczki nadziewane jakimś serem, chyba feta, takie z Biedronki. Spoko, dużo osób to lubi i rozeszły się bardzo szybko. Ja nie zjadłam ani jednej, bo po prostu nie lubię papryki. Otóż, jak się okazuje, nielubienie papryki jest zbrodnią i to dość poważną. 
Pół dnia mnie wypytywała dlaczego mi papryka nie smakuje (PO PROSTU, NIE SMAKUJE I JUŻ), a drugie pół robiła mi wyrzuty, że mi papryka nie smakuje. Można oszaleć. 

Albo cukinia. Cukinię lubię ale szału nie ma. Zjem od czasu do czasu ale żeby się nią jakoś zachwycać to nie. ŹLE. Cukinia jest najlepsza na świecie, ją można tylko uwielbiać, czy ty też uwielbiasz cukinię, dlaczego jej nie uwielbiasz, powinnaś ją uwielbiać. 

A co najlepsze, w drugą stronę chyba działa podobnie. W sensie, ja kocham brokuły. Mniam. Ale ona nie przepada. Ja jej na to, że spoko. A ona mi na to całą litanię dlaczego coś innego jest lepsze niż brokuły. I że ona nie rozumie, jak mogę je lubić. Nie powinnam. 

JAKIEŻ TO IRYTUJĄCE. 

ufff... trochę się wyżaliłam i trochę mi zeszło z wątroby ;) 

Czas powrócić do fitnessu ale coś mi jakoś nieprędko. Jakoś zawsze coś nie po drodze. Trzeba się zmobilizować i to szybciutko, bo karnet leci ;) a przede mną jeszcze przecież 2 miesiące wakacji, mogę tyyyyyyle pofitnessować. 
Zbierz się, dziewczyno do kupy, zbierz! Nie będziesz żałować! :) 

A chwilowo to jeszcze siedzę cały czas w domu i zaczynam JEŚĆ Z NUDÓW. Muszę koniecznie znaleźć sobie zajęcie. 

30 lipca 2013 , Komentarze (1)

Wróciłam! Po powrocie ze strachem weszłam na wagę ale na szczęście nie pokazała tragedii, jakiej się spodziewałam (jadłam dużo słodyczy i piłam dużo alkoholu właściwie przez cały tydzień - nie żałuję) ;) 
Zaliczyłam też kolejny Festiwal im. Ryśka Riedla w Chorzowie i było jak zawsze super! Pogoda rzuciła upałem ale to w niczym nie przeszkadzało, było najlepiej! 
Szkoda, że już koniec :( 

Ale za to wracamy do fitnessu, bo w końcu teraz przede mną duuużo wolnego czasu ;) 

19 lipca 2013 , Komentarze (4)

Od 3 dni mam straszną biegunkę i boli mnie brzuch. A dzisiaj, za chwilkę wyjeżdżam na wakacje. Co za koszmar. 
Przez to wszystko to wcale nie chce mi się jechać :( 

17 lipca 2013 , Komentarze (5)

Była śmieszna sytuacja na fitnessie. Przed zajęciami taka starsza pani weszła na wagę i zeszła bardzo szybko. Podeszła do innej pani i mówi "Przepraszam ale czy ta waga na pewno dobrze działa?"
Zdziwiona pani odpowiedziała, że tak, że waży dobrze. 
Odpowiedź: "To niemożliwe proszę pani, ja przed weekendem ważyłam 60, a teraz 62. Ja rozumiem, że może buty to kilogram mi dodają ale proszę pani, ta waga na pewno jest zepsuta." 
Pani spojrzała na nią ze zdziwieniem i trochę zszokowana. Po czym zapytała spokojnie: "A pani weszła na wagę z tą dużą butelką wody w ręku?
Zawstydzona pani odłożyła butelkę, stanęła na wadze i mruknęła "no, faktycznie, dobrze działa." :D 
Bardzo się chciałam śmiać z tego :D 

A u mnie gorączka przedwyjazdowa. W przenośni i dosłownie, bo wczoraj stan podgorączkowy i ból głowy, dzisiaj ból głowy, brzucha i biegunka. Nie wiem, co mi się stało ale przez to odpuściłam ćwiczenia, bo nie dałam rady. Poza tym, musiałam załatwić milion spraw na mieście. A i tak wszystkiego nie zdążyłam i jutro mnie maraton czeka. 
Ale już od pojutrza ODPOCZYNEK. 
Będę się relaksować do porzygu! :D

15 lipca 2013 , Komentarze (2)

Jednak weszłam na wagę i nie było źle, tylko jeden więcej to żadna tragedia :) 
I wreszcie pobiegłam dzisiaj na fitness (właściwie to pojechałam na rowerze) po tygodniu przerwy na wyjeździe. I było naaaajlepiej, cały ten tydzień mam zamiar chodzić, bo w piątek wyjeżdżam znowu, trzeba nadrobić dużo :) 

14 lipca 2013 , Komentarze (5)

Wróciłam z pierwszego wyjazdu i jestem przerażona. Nie chcę nawet spojrzeć na wagę, boję się, co może pokazać. 

Wiadomo, że będąc u mojej przyjaciółki nie mogłam sama wybierać, co bym zjadła, bo to przecież jej mama robiła jedzonko, nie mogłam grymasić czy coś. Więc na śniadania parówki z bułkami z masłem, omlety z nutellą i dżemem, kolacje bardzo późne i tuż przed snem, a w dodatku jeszcze mieli taaaaaaakie pyszne ciasteczka, że nie mogłam się oprzeć (te takie nowe hity choco sticks, nieeeebo) i zjadłam ich milion. Jak tylko jakieś wycieczki to lody oczywiście były. 
Potem oczywiście dostałam okres, więc obżarstwo moje ciasteczkowe zwalam na to. 

Było też milion spacerów, więc może nie jest tak źle. Ale i tak na razie boję się wejść na wagę :( 

Ten tydzień jestem w domu, będę chyba codziennie na fitness chodzić po dwie godziny, żeby nadrobić. 
Ale w piątek już wyjeżdżam na działkę na mazury z całą moją paczką i boję się, co tam będzie, bo już nie będzie sportu tylko lenistwo. 
Jejciu, mam nadzieję, że mi nie wróci szybko waga, tak tego nie chcę :(

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.