Dużo schudłam (30 kilogramów) i udało mi się w ostatnich miesiącach udało moją wagę utrzymać. No... prawie. 3 kilogramy wróciły. Czas zabrać się za kolejne kilogramy. W maju szykuję majówkę z przyjaciółką i na pewno będziemy szaleć. Dlatego chciałabym do tego czasu schudnąć. Najlepiej 10 kilogramów, ale tak naprawdę każdy kilogram w dół (byle zdrowo) się liczy ;)
Niedziele są u mnie pracujące, więc jestem lekko żywa. W każdym razie dałam radę ze wszystkim (no, poza odmówieniem sobie czegoś słodkiego - tu poległam). Było więc tak:
śniadanie: kromka chleba proteinowego z sałatą i dwoma plasterkami szynki, do tego kawa z mlekiem
Przekąska: łowicz "tarta porzeczkowa" i mała kosteczka deseru bounty (35 gram)
obiad: talerz barszczu z warzywami i odrobinką mięsa, micha sałatki warzywne własnej roboty (zero niezdrowych dodatków)
kolacja: mandarynka, galareta z warzywami i drobiem
Do tego dwa litry wody, dwie herbaty i wspomniana kawa.
Ciężko było, ale jestem z powrotem. Wrócilam do pracy od razu, ale do dobrego samopoczucia nie tak szybko. Od dziś jednak mogę wrócić do aktywności, takich jak długie spacery. Od przyszłego tygodnia mogę zacząć ćwiczyć, więc w sumie tych kilka dni nie forsowania się mocno przyspieszyło proces powrotu do zdrowia, więc się cieszę! Tak więc wracam do gry, bo nie mogę doczekać się jakichś widzianych gołym okiem efektów. A, no i waga mimo wszystko w dół - więc super!
Od wczoraj przygotowywałam się do zabiegu i dziś jestem po. Jestem trochę obrzęknięta, osłabiona, ale ogólnie jest w porządku. W poniedziałek powinnam już wrócić do domu i zabrać się za odchudzanie, ale bez ćwiczeń, może zaledwie jakieś 30 minutowe spacery. Nie wiem z jaką wagą wrócę do domu i czy coś tu dodatkowego do zrzucenia nagromadzę, ale jakoś to będzie i na pewno sobie poradzę :) Tymczasem spróbuję sobie chociaż pospać :)
Praca w domu naprawdę nie pomaga. Większość czasu pracy spędzam w swoim lokum, więc naprawdę ciężko walczyć z pokusami, które inni mi fundują. Ja kupuję to, co trzeba (i żeby nie kusiło), szkoda tylko, że pozostali domownicy znoszą tonami różne niezdrowe pyszności 🤤
Śniadanie - zupa pomidorowa z pulpetem domowym gotowanym
II śniadanie - burger roślinny
Przekąska - kawa z mlekiem
Obiad - zupa jarzynowa z ziemniakami i jednym pulpecikiem
Kolacja - warzywa na patelnię po indyjski
Łącznie 1400 kcal.
Trochę nudnawe te posiłki, ale ostatnio tak dużo pracuję, że nie stać mnie na nic kreatywnego. Może jutro coś ciekawszego? Albo przynajmniej urozmaiconego?
Zero ćwiczeń, ale starałam się przynajmniej pospacerować. 366 kcal stracone.
No to jest ciekawie :) Od kilku dni czułam się średnio, ale dziś miałam tak silne bóle brzucha, że musiałam odpuścić sobie ćwiczenia i tylko przewegetowałam czas do końca pracy. Na piątek mam zlecony zabieg i do tego czasu (a także kilka dni po nim), nie będę mogła ćwiczyć. Troszkę rujnuje mi to plany, ale nic nie poradzę 🤷♀️
Marzy mi się do majówki za 9 tygodni zrzucić 5-10 kilogramów. Ostatnio sama ze sobą się męczę i mam nadzieję, że w towarzystwie innych walecznych kobiet, uda mi się osiągnąć mój cel!