Jak tyję to nie tylko wagi unikam, to by było za proste, unikam też:
-mierzenia ciuchów, w których kiedyś wyglądałam świetnie
-stwierdzania faktu, że te spodnie sprzed dwóch miesięcy już są na mnie za małe
-kupowania większych ciuchów
-generalnie kupowania ciuchów
-oglądania się w lustrze, zwłaszcza nago
-ruchu w każdej postaci
oczywiście nie unikam:
-pochłaniania wszystkiego co się rusza w ilościach hurtowych
-picia napojów browarka i wszystkiego złego
-jedzenia na mieście
Efektem tego mogłoby być popularne jo-jo ale u mnie tego się nie da tak nazwać, bo po pierwsze primo jojo niby sie samo robi a mnie nikt jedzenia do ust nie wpychał po drugie primo zasłużyłam sobie na to.
I tak oto stanęłam dziś przed lustrem z rozpaczą w oczach i stwierdziłam, że koniec wylewania się ze spodni, muszę w końcu głośno się przed sobą przyznać "spasłam się!" i przestawać sobie wmawiać, że jest inaczej. Zakupiłam nowe dosyć wysokie spodnie, w których wyglądam trochę jak serdelek ale przynajmniej są w moim rozmiarze i nigdzie się nie wylewam, bluzkę i majtki do ćwiczeń (kompletuję się na siłownię). Pora o siebie zadbać, może i jestem większa, ale nadal zajebista :)