...coś mi się dzieje "z głową" na tym moim wymyślonym autorsko detoxie od mięsa - dla sportu przypomnę, nie dla przekonań. Dodam, że "dla sportu" czyli nie dla kondycji tylko raczej dla... jakiejś wewnętrznej potrzeby postu.
Ale przejdźmy do tego co mi się dzieje. No więc brak mięsa absolutnie mi nie przeszkadza - w dodatku przyrządzam mięsne dania lub dodatki mięsne do moich dań dla moich mężczyzn i sama myśl, że miałabym tego spróbować przyprawia mnie o dreszcze. Jakoś... zaczęła mnie wizualnie obrzydzać struktura mięsa.
Nie planowałam tego i dziwi mnie to w zasadzie. Myślę jednak, że jak tak mi zostanie na stałe, to mój małżonek gotów wysłać list z pogróżkami do Vitalii ;p
Inna rzecz - jestem tu dość anonimowa, więc przyznam się - nie segregujemy śmieci. Płacimy za swoją decyzję (plus 20 zł miesięcznie za śmieci), oświadczyliśmy, że nie segregujemy i się tego trzymamy. Twardo. Niewzruszenie. Bezrefleksyjnie.
Tymczasem... nasze dziecko (2,5 roku) rośnie. Patrzy na kolorowe kubły, pyta - my zaś bez drgnięcia najmniejszego powieki tłumaczymy, że to w obronie Matki Ziemi - ONA - segregacja śmieci.
Coś pękło w nas jako Rodzicach, chyba wyczerpując limit hipokryzji w tym temacie - chcemy segregacji śmieci. Ja może i nawet trochę też ideologicznie (bo jak mówiłam, coś mi się dzieje z głową - i to na różnych płaszczyznach); małżonek R. jednak "dla dziecka", dla odciążenia się od hipokryzji w tym temacie.
Tak więc... powolutku, po cichutku - chcę się zmieniać, nasz dom i rodzinę - na odrobinę lepszych. Ciekawe czy mi się to uda?