Dzisiejsze ważenie nie wypadło tak dobrze, jak cym sobie tego życzyła... To znaczy - waga spadła (-0,3 kg), ale nie jest to tyle, ile założyłam (-1 kg). Hmmm... Trzymałam się mojej diety, którą wykupiłam na ten tydzień (o tym zaraz) - nie miała tego wszystkiego, czego nie powinnam jeść, natomiast zawartość kaloryczna to 1300 kcal / dobę, nie ma więc możliwości, żeby tyle kcal powodowało, że się nie chudnie. Myślę sobie, że skoro nie oszukiwałam, to tak niski spadek wagi może być spowodowany po prostu zatrzymaniem wody (przez te cholerne upały - piłam strasznie dużo, wydalałam bardzo mało), dodatkowo jestem tuż przed @, a i jeszcze sobie pomyślałam, że może mój organizm zobaczył sobie, że coś się zmieniło i troszkę się zbuntował (?). No tak, czy inaczej, pomimo, że nie jest to -1 kg, to i tak jestem zadowolona (bo jest pomimo wszystko spadek!). Poza tym dieta... Dieta, którą wzięłam "na próbę" okazała się być strzałem w 10.! Po pierwsze (co jest w sumie dla mnie najważniejsze): czułam się przez ten tydzień bardzo, bardzo dobrze - żadnych dolegliwości żołądkowo - jelitowych czy masy innych objawów, które mam jak odstępuję od żywienia, które muszę stosować; po drugie: ewidentnie nie jestem wzdęta (to chyba przeszkadzałoby każdemu); po trzecie: widzę po swoim ciele, że jest jakieś takie jakby mniej napompowane + co wieczór miałam zdecydowanie mniej spuchnięte kostki. Co do innych "cudów" to pewnie by trzeba było zastosować dietę dłużej, niż przez tydzień, więc pewnie będę mogła napisać coś więcej, jak zacznę ją stosować "na dobre" od połowy września (bo już wiem, że zrobię to na pewno). Ach, no tak - jeszcze z innych rzeczy, to w końcu zaczęłam ćwiczyć!!! Nie są to może nie wiadomo jakie ćwiczenia i nie trwają nie wiadomo ile, ale wiadomo - od czegoś trzeba zacząć. Więc podsumowując ten tydzień, to wyszło całkiem nieźle. Muszę w końcu dodać tutaj swoje pomiary, które prowadzę regularnie, i które nawiasem mówiąc faktycznie spadają.
Jutro wyjeżdżam (służbowo) i wracam w czwartek. Takie rzeczy raczej nie sprzyjają trzymaniu diety dodatkowo w weekend urodziny chrześniaka (tutaj już bardziej można kontrolować to, co się zje, ale wiadomo, że będzie to trudne). No nic - mam nadzieję, że nie będzie najgorzej, czego i Wam życzę! Oraz, rzecz jasna, udanego tygodnia!!!