Hej Kochani!
Właśnie do mnie dotarło, że mija już miesiąc, od kiedy zaczęłam dietę smacznie dopasowaną. Nawet nie wiem kiedy to zleciało. Co prawda były Święta, potem Sylwester, Nowy Rok i podczas nich trochę pofolgowalam sobie z dietą (skutek był oczywisty - ciut ciut mi przybyło), ale nie jest tak źle. Jedzenia dużo nie robiłam, więc wszystko zostało zjedzone bez zbytniego obżerania się, a od poniedziałku wróciłam do dokladnego jadłospisu.
Zmieniłam sobie też plan na wegetariańską, jako że ciągle w angielskim radiu dudnią o Veganuary (czyli wegańskim styczniu). To czemu by nie spróbować podczas stycznia diety bezmięsnej. Zobaczę jak podpasują nam nowe dania (bo mój M czy chce czy nie to też je to samo co i ja).
Ogólnie dieta jest spoko. Na początku chodziłam wygłodzona (mam ustalone 1700 kcal dziennie), ale teraz jest ok. Posiłki są dość syte i zapychające, chociaż niektóre kombinacje są conajmniej dziwne 😅
Edit:
Zapomniałam wspomnieć o dodatkowym plusie. Zaczęłam pić więcej wody 😁 Zawsze byłam odwodniona, dziennie wypijałam ok 1l wody. I na tym koniec. Teraz piję 3 razy tyle. Dodaję sobie jakies dodatki do wody typu melon, ogórek, limonkę i tak dalej. Czasami też "parzę" na zimno susz herbaciany.