Mam kg mniej. Jakoś mało cieszy.
Ogólnie nic mnie nie cieszy, bo Babci już nie ma. Muszę się z tym oswoić.
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 1169 |
Komentarzy: | 19 |
Założony: | 11 lutego 2009 |
Ostatni wpis: | 29 września 2014 |
Postępy w odchudzaniu
Mam kg mniej. Jakoś mało cieszy.
Ogólnie nic mnie nie cieszy, bo Babci już nie ma. Muszę się z tym oswoić.
Jestem wściekła na siebie! Waga ciągle ta sama. Nic się nie zmieniło. Treningi są. Dziś poćwiczyłam z Mel B. Nie jestem wstanie poprawnie wykonać wszystkich ćwiczeń, ale uwielbiam ją. Będę ćwiczyć z jej zestawami ćwiczeń. Z jedzeniem nadal to samo. Do południa pięknie, po południu dupa. Wrrrrrrrrr....
Stare ciuchy oddałam. Nowe kupowałam na ścisk, bo przecież tak dobrze mi szło odchudzanie... i teraz ledwo co się dopinam w spodniach, a w taką pogodę przecież nie będę latać w leginsach i lekkich tuniczkach.
NIECH SIĘ PANIENECZKA WRESZCIE OGARNIE! ZMARNOWAŁA PÓŁ ROKU!
Zepsułam wagę. Chyba to znak, że jest bardzo źle. "Mąż" się cieszy, bo uważa, że mam bzika na punkcie ważenia się i tego, że ciągle tyje. On tego nie widzi, pewnie dlatego, że mnie kocha. Muszę kupić nową, marzy mi się taka na wypasie z analizą składu ciała. Może ktoś coś poleci? Ale waga problemu nie rozwiąże, nie sprawi, że się ogarnę.
Ruchowo jest bardzo dobrze. Jeszcze nie miałam takiego miesiąca, żeby w jego połowie mieć przejechane 220km na rowerze. Dzisiaj stopuje, bo mam @ i muszę ogarnąć mieszkanie, ale jutro pewnie pójdę pomaszerować lub pojeździć na rowerze.
Z dietą bardzo słabo. Do południa jest super. Jem co 3 godzinki, to co zaplanowałam. Gorzej popołudniami i wieczorami. Maksymalnie ciągnie mnie do słodkiego i słonego. Jak zaczynam jeść o 15 to kończę o 20. Non stop coś w buzi.
Nie, nie, nie .... nie użalam się nad sobą. Po prostu staram się być ze sobą szczera i nie chcę już szukać usprawiedliwień na to co robię ze swoim zdrowiem i ciałem. Nie szanuję go, niszczę. Życie ucieka mi przez palce, a a siedzę na kanapie i tylko to obserwuje. A potem po nocach nie mogę spać, bo o tym myślę.
DOBRA ENERGIO PRZYBYWAJ! ZMOTYWUJ MNIE! OGARNIJ! BŁAGAM!
Trochę mnie ta jesień zaokienna zniechęca. Mogłabym siedzieć całymi dniami pod kocykiem, z cieplutką zieloną herbatą i fajną książką. A tu trzeba się ruszać. Ten tydzień nie był najlepszy pod tym względem. Pod względem dietowym do końca też. Ale jest sukces - udało się powstrzymać tendencję wzrostową. Waga stanęła. W następnym tygodniu zobaczę spadek. Na pewno!!!
Edit: Mimo pochmurnego nieba pobiłam dziś swój rekord rowerowy:) Było super!
Ps. Ciekawe czy jutro będę w stanie ruszyć nogami ;)
Wszystko pięknie ładnie tylko nadal słodkie rzeczy same wchodzą mi do buzi. Jest ich zdecydowanie mniej! Nadal jestem mega niewyspana. Nic mi się nie chce... mogłabym leżeć na kanapie i jeść. Muszę się wyspać, muszę to ogarnąć, bo inaczej strzele sobie w łep. Muszę też więcej pić, bo może to przez to jestem wiecznie głodna.
Oby do weekendu!
Jestem mistrzem...w znajdywaniu wymówek ;( Osiągnęłam poziom ekspert!
Chyba trzeba zmienić plan. A może najpierw go stworzyć?! I robić wszystko po kolei, małymi kroczkami, a nie wszystko na raz. Inaczej chyba nie da rady, to odchudzanie inaczej nie zadziała.
Cel pierwszy zdrowego życia - wysypiać się. Spać przynajmniej 5-6 godzin na dobę! Mam nadzieję, że jeszcze w tym miesiącu uda mi się zrobić z tym porządek i zacząć regularnie, zdrowo sypiać. Dziś wieczorem startuję z przyzwyczajaniem się.
Ajajajaj...nabroiłam. Poniedziałek mijał przepięknie. Małe, zdrowe, pożywne posiłki regularnie co 3 godziny. Cudowny, szybki spacer do pracy. W niej mnóstwo klientów, więc trochę gimnastyki. Byłam z siebie taka dumna i co? I dupa. o 21:30 zjadałam się ciastem drożdżowym ze śliwkami. Masakra. Do 24 prasowałam i płakałam. Ciągle siebie zawodzę. Czasami zastanawiam się po co mi takie życie skoro sobie z nim nie radzę.
Mam tylko nadzieję, że dzisiaj będzie już bez wpadek. Tak bardzo mi wstyd przed sobą, a jeszcze bardziej przed całym światem.
Startuję... po raz enty! Ale się nie poddaję! Tym razem się uda! Przecież zgubiłam prawie 20kg w tym roku, no ale 5 przybyło :( Może powinnam przestać zakładać ile i do kiedy schudnę?! Może powinnam wreszcie wcielić w życie to co wszystkim powtarzam, że po prostu chcę zdrowo żyć, a chudnięcie to tylko efekt uboczny?! Ale te wszystkie słodkości, orzechy w czekoladzie, drożdżówki i te nieszczęsne chipsy i frytki nie pozwalają mi spać. Ooo... i jeszcze pieczywo - to też mnie gubi. Powinnam zmienić pracę. Pracując w cukiernio-piekarni raczej z niego nie zrezygnuję. Masakra!Trzeba się ogarnąć! Nastał czas odmiany mojego niefajnego życia! Ahoj przygodo!