Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Kraków /Wrocław.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 20503
Komentarzy: 325
Założony: 12 lipca 2013
Ostatni wpis: 12 czerwca 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
MeggiNorth

kobieta, 33 lat, Kraków

163 cm, 83.20 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 czerwca 2017 , Komentarze (2)

Lubię tu wracać, zawsze czuję lekką adrenalinę. Bo to oznacza przypływ motywacji. A tego ostatnio bardzo mi brakowało. Bardzo mało było u mnie aktywności, co mnie przeraża, ponieważ w najbliższą sobotę mam przebiec półmaraton... Myślę, że będzie bardzo ciężko. Ale nie o tym dziś mowa.

Wykupiłam dietę BEBIO, choć tak bardzo się broniłam przed dietą. Ale widzę, że mimo ćwiczeń, mojego wysiłku, od ponad dwóch lat waga stoi.. A w zasadzie ostatnie miesiące poszła nawet w górę. Nie mogę pozwolić na to żeby wyglądać jak 'kiedyś'. Najgorszy okres można powiedzieć, już przeszłam choć nie ma dużej różnicy w wadze bo tylko jakieś 5kg. Ale odcięłam tamten okres grubą linią, już nie powróci. Nie pozwolę na to. Odkąd zaczęłam biegać nic już nie będzie takie samo, i całe szczęście. Bo to tak bardzo pozytywnie zmieniło moje życie, że wiem, że za żadne skarby nie powróciłabym do tego czasu 'przed bieganiem'. Ale jedzenie to dalej mój koszmar.... Dlatego zdecydowałam się na Bebio dietę Ewy Chodakowskiej. Dzisiaj pierwszy dzień, jest ok. Nie chodzę nar azie głodna, cieszy mnie fakt, że mogę wymieniać posiłki jeśli coś mi nie pasuje. Jak dla mnie w propozycjach miałam za dużo 'słodkiego', więc sobie wymieniłam. Naprawdę nie lubię słodkich śniadań, ani przekąsek. Wyjątkiem są koktajle. 

W kolejnym wpisie, napiszę trochę więcej o diecie. Trzymajcie kciuki! Zaczynam walkę !

8 lipca 2016 , Komentarze (2)

Dzien dobry :) 

Troszkę ponad tydzień przerwy w pisaniu, za co przepraszam. Miałam i w zasadzie dalej mam kryzys z jedzeniem, jem brzydko. Mam jakieś okropne napady głodu. Przez te mecze, na których zapraszamy do siebie gości, jem okropnie. Bo zawsze wypada coś zrobić, napije sie piwa itd. Mam o to do siebie żal. Przez to przestałam pic krople na pasożyty, bo stwierdziłam ze nie ma to sensu skoro nie trzymam diety. Przerwałam tez na kilka dni suplementację chlorella i spiruliną, ale juz wróciłam i przyjmuje je. 

Aktywność w tym tygodniu była ładna. Chyba nie mam sobie nic do zarzucenia pod tym względem. Poniedziałek- bieganie 4km i rolki 7km, wtorek-zajęcia brzuchomania (dały mi tak popalić ze nie umiem sie swobodnie ruszać do teraz, a w zasadzie to dzisiaj mam chyba najgorsze zakwasy, myśle ze będę chodzić na te treningi bo dają czadu, byłam wykończona i myśle ze mogą dawać efekty, zwłaszcza że to głownie z brzuchem mam problem. Środa była dniem odpoczynku. Czwartek- 8km biegu, z czego jestem zadowolona, bo w planach miałam mniej, do tego jeszcze zrobiliśmy razem z M. rozciąganie w parku i troche wygłupów, typu chodzenie po cienkiej rurze albo stawanie na rękach ..... To była komedia. To moje marzenie stać na rękach, zrobić mostek itd... Chciałabym kiedyś to robić swobodnie. Wiem ze trzeba przeznaczyć na to wiele siły i czasu, ćwiczeń. Póki co ledwo trzymałam sie na rękach jak M trzymał mnie za nogi przy drzewie.... Aleee jeszcze sie tego nauczę :D dzisiaj jest piątek i planujemy wieczorem pójść na siłownie, a pózniej jedziemy na likend do Tarnowa do rodziny M. Stęskniłam sie za nimi wiec ciesze sie bardzo na ten likend. 

Chciałabym przełamać kryzys jedzenia. Poza tym czuje sie zmartwiona dalszym brakiem pracy mimo ponad 2 miesiącach poszukiwań i wykształcenia inż. Załamuje mnie to. Chce zeby sie to juz skończyło, chce normalnie pracować i zarabiać. Mam takie dni ze naprawę czuje sie tym załamana. Nie wyobrażam sobie ze ma to trwać jeszcze dłużej. :(

A jak u Was? Miłego likendy Wam życzę :)

27 czerwca 2016 , Komentarze (5)

Witam dziewczyny! 

Od wtorku nie pisałam, nie mogłam znaleźć chwili. To był niezwykły tydzień. Ze względu na przygodę która doświadczyłam w sobotę. Ale po kolei. W środę byłam na basenie, pierwszy raz po dłuższej przerwie, dlatego przeplynelam tylko 20 basenów, pózniej wybiczowałam się i powiedziałam w jacuzzi, potrzebowałam tego ponieważ miałam nieziemskie zakwasy po wtorkowym treningu, wieczorem poszliśmy z M. biegac ale przebiegłam tylko 4km ze względu na zmęczenie mięśni i jeszcze ten basen który zrobiłam kilka godzin wcześniej. W czwartek byliśmy razem z M. na zajęciach 'Zdrowy kregoslup'. Zajęcia były bardzo przyjemne, przyniosły nam troszkę ulgi... Oboje często męczymy sie z bólem kręgosłupa. Niestety M. (Mimo ze było dla niego to kojące) powiedział ze raczej nie będzie chodzić na te zajęcia bo był jedynym mężczyzną i nie czuł sie zbyt komfortowo. Rozumiem to :) w piątek zrobiliśmy sobie odpoczynek, czilowy wieczór i zebranie sił.... boooo o 3:37 w nocy wstaliśmy, spakowaliśmy plecaki i pojechaliśmy w Tatry. M. zapalony taterni, miłośnik gór zabrał mnie na wyprawę w Tatry, trzeci raz odkąd sie poznaliśmy. Mam przez to sentyment, zawsze lubiłam góry, ale chyba wtedy nie wiedziałam co to góry. M. Nie próżnuje.... Wrzuca mnie jak zreszta z wszystkim na głęboka wodę. Tym razem postanowił wziąć mnie na Koscielec. 21km, 9 godzin wędrówki, pot i łzy... Naprawdę dla mnie było to masakryczne wyzwanie. Myśle ze jak na trzecią prawdziwa wycieczkę w góry to był to ambitny cel. Pod koniec wejścia na Kościelec, nie miałam juz siły zgrywać twardzielki, nie mam ani lęku wysokości ani przestrzeni, ale mam lęk- jak chyba każdy człowiek przez swoją bezsilnością, brakiem sil, mocy, kondycji. Ostatnie metry przepłakałam, nie milam siły sie podciągnąć, nie mogłam znaleźć punktu do zaczepienia, byłam znerwicowana, pokłóciłam sie z M. Ale kiedy juz dotarłam na miejsce satysfakcjanie niezwykła. Ale przede mną było jeszcze kilka godzin powrotu, pęcherze na palcach, obolałe cialo, spalona słońcem skóra, znerwicowany mózg. Pod sam koniec ledwo szlam. Naprawdę milam ochotę wyć jak dziecko. Potrzebowałam troche czasu zeby zeszły mi nerwy i zeby doszło do mnie co pięknego sie wydarzyło. Wczorajszy dzień i dzisiejszy dają mi niezłe w kosc, mam zakwasy i spalona skore, tak ze nie mogliśmy dzisiaj spać przytuleni. Dlatego moja dzisiejsza zaplanowana aktywność to basen!! Tak jest, dzisiaj bycze sie na basenie, po takiej przygodzie należy mi sie relaks i regeneracja. Moze zbiorę sie wieczorem na rolki. Zobaczmy. Waga bez zmian. Jedzenie bez szalu, nie trzymam rygoru. Jak u Was 

21 czerwca 2016 , Komentarze (7)

2/11 dzień detoxu. 

Drugi dzień tygodnia, ostatnie tygodnie wyglądały tak, ze w poniedziałki miałam mega motywacje, robiłam aktywność a pózniej, dzień leni, albo i wiecej takich dni. 

Ooo nie tym razem! Jest wtorek, a od wczoraj pięknie zaczęłam tydzień. W planach miałam około 5km biegu, a M. zrobił mi małego psikusa i przebiegliśmy prawie 10km (bez 100 metrów). Początkowo byłam zła, ze wrzuca mnie na głęboką wodę, ale po tym jak poprowadził mnie drogą na Wieliczkę, przez las, wokół góry to serce mi zmiękło. Piękne widok- góry o zmierzchu, mgła, las i zapach mokrej ziemi (wcześniej była ulewa). Robiliśmy biegi i zbiegi, przez korzenie, kałuże, błoto. Bieg trailowy, ciekawy ale i nie łatwy. Jednak lubie to bardzo! Zwłaszcza kiedy biegnę z nim! :) taki trening zawsze poprawia humor, jest dla nas wspólnym cudownym czasem, po tym kiedy nie widzimy sie cały dzień jest to świetny sposób na spędzenie reszty dnia, zwłaszcza ze jak wracamy to zostaje nam jeszcze wieczór, który zawsze jakoś tak miło celebrujemy. 

Dzisiaj rano wstałam i udało mi sie zebrać na ćwiczenia! Byłam pierwszy raz. Trening ABT, nie jest to trening moich marzeń, ale dał mi równo w kość, wiec czułam sie swietnie, zadowolona. Nie przepadam za takim rodzajem treningów- coś na zasadzie aerobiku, muzyka, rytmiczne powtórzenia rąk, nóg. Dopiero pod koniec zaczęło mi się podobać, kiedy doszły ćwiczenia wytrzymałościowe. Następnym razem idę na brzuchomanie albo pupomanie, myśle ze bardziej mi wpadną w gust. W każdym razie i tak jestem zadowolona, trening wycisnął ze mnie siódme poty i czuje ze będę mieć mega zakwasy. Zdradzę Wam rzecz, która po każdej aktywności fizycznej daje mi +10000 do szczęścia, mocy, motywacji i powera. Taki nawyk nabyłam po długich treningach biegowych, po których moje ciało skręcało sie ze zmęczenia. Po treningu wchodzę pod prysznic i robię naprzemienne strumienie wody, raz gorące raz zimne, powolutku zaczynajac od stop w gore. Kiedyś robiłam dodatkowo peelingi ze szczotką, peeling najlepiej o orzeźwiającym zapachu ! No i wczoraj wróciłam do tego! Kupiłam peeling limonkowy i szczotka do masażu, razem z tymi biczami daje takiego powera ciału ze szok!! Polecam! Czuje sie jak nowo narodzona!! 

Myślałam o tym zeby pójść jeszcze na basen dzisiaj, ale o 18 mecz wiec sie nie wyrobie! Jutro w planach bieganie !:))))) 

Jeśli chodzi o detox, to od wczoraj pobolewa mnie żołądek, nie wiem czy to od tych kropli, czy od jedzenia. Zaciskam zeby z myślą, ze jedenaście dni i będę sie czuć lepiej.

19 czerwca 2016 , Komentarze (5)

Witam, w środę rano dopadła mnie @. Z tego powodu aż do dziś miałam dni laby. Niby miałam czas na regeneracje, ale brakowało mi ruchu i czuje sie dziwnie z tego powodu. Mam potrzebę ruszyć z dupskiem i zrobić naprawdę dobra robotę. Czuje sie nakręcona. Od jutra zaczynam kuracje z kroplami na pasożyty- nie mam ich (prawdopodobnie), ale od tego zaczyna sie akcja wyeliminowania kandydozy. 15 lipca idę do lekarza, zeby mnie przebadał, wg mnie mam zagrzybiony organizm od środka, jeśli jeszcze nie wiecie nic na temat grzybów Candida, to poczytajcie. Ja po zgłębieniu tematu stwierdziłam, ze jest to powód moich problemów z insulina co za tym idzie wagą. Oprócz tego uważam ze inne objawy które mi doskwierają sa właśnie wynikiem tego co dzieje sie w środku mojego organizmu. Dlatego od jutra zaczynam. Polega to na tym ze eliminuje z diety na 11 dni cukry, produkty mleczne ( używam tylko mleka roślinnego albo koziego), wszelkie sery, zboża (oprócz żyta) no i oczywiście alkohol. Jutro mija 2 tydzień kiedy powoli wprowadzałam te zasady i przez ten czas juz udało mi sie troche zrzucic. Oprócz tego zaczynam brać spiruline i chlorelle, które sa czystym darem natury o naprawdę zbawiennych właściwościach, a zwłaszcza przy kuracjach detoxowych. 

Jutro w planach bieganie z M., a we wtorek zajęcia fitnes z rana. Ostatnio przez @ nie poszłam na zajęcia wiec to tym razem bedą to moje pierwsze- zobaczymy co z tego wyjdzie :) zajęcia poranne, wiec walka z pobudka, a pózniej wiem ze dzień staje sie piękniejszy. Myśle o tym zeby wrócić do jogi. Może jeśli znajdziemy czas to uda sie wieczorami robiąc jogę dla dwojga takie niedlugie treningi które sa świetne. Uwielbiam je naprawdę, bardzo zbliżały mnie i M. Do siebie. Czułam sie po nich doskonale. W następnym wpisie porzucę link do fajnych ćwiczeń. 

Przez  weekend byłam na panieńskim, a pózniej pojechałam do Wro do moich dziewczyn. Spędziliśmy miły wieczór :) kocham wracać do domu rodzinnego, jednak juz po dwóch miesiącach mieszkania w Krakowie razem z M. bardzo sie przyzwyczaiłam i pokochałam to życie tak ze wracam teraz z uśmiechem na twarzy i nie moge sie doczekać aż sie z nim zobaczę i spędzę resztę niedzielnego popołudnia i wieczór. W końcu będę mogła sie do niego przytulić a nie tylko do samej kołdry jak przez likend :D 

To był likend laby i babskich spotkań, teraz czas wrócić do miłości, codziennego życia i startować z treningami i detoxem. Czuje sie zmotywowana i szczęśliwa! Życzę Wam miłego tygodnia! Pracowitego w sport i zdrowego w odżywianiu i nie tylko. Zróbcie coś dla siebie ! Bądźcie z siebie zadowolone! Do jutra!:)

14 czerwca 2016 , Komentarze (4)

Wczoraj udało się zrobić wspólny aktywny wieczór. Razem z M. zrobiliśmy wieczorne  wybieganie na błoniach. Przebiegłam 7 km, M. troszkę więcej, w między czasie porządne rozciąganie, to był miły trening. Mój plan na bieganie wygląda teraz tak, że zmniejszam kilometraż ale zwiększam prędkość. Na razie nie chcę robić dłuższych wybiegań, maksymalnie 7 km, ale będę skracać czas biegu. Robię tak, że pierwsze dwa km robię normalnym tempem, kolejny 1km przyspieszam, następne km troszkę zwalniam, jednak zazwyczaj i tak są robione w lepszym czasie niż te pierwsze i jeśli starczy siły to ostatni km robię szybciej. Wczoraj akurat zrobiłam 1km szybciej, reszta w bardzo podobnym tempie- nawet zadawalającym.  

Wczorajszy wieczór naprawdę był przemiły, te endorfiny są niesamowite po treningu, który uczciliśmy ładną kolacją. Czułam się niezwykle zrelaksowana i bezpieczna, kiedy już leżałam w łóżku.To takie piękne uczucie.

Za godzinę lecę na trening fitness ''Brzuchomania". Średnio mam dzisiaj na to siłę, boli mnie brzuch bo zjadłam  nie tak jakbym sobie tego życzyła, ale trzeba ruszyć dupę, bo zapisałam się na listę razem z M. [on idzie na crossfit], wiec nie ma co odpuszczać skoro tak się umówiliśmy:D . Zobaczymy jak będzie, bo to mój pierwszy trening, dopiero wykupiłam karnet. Dam znać jak było. 

13 czerwca 2016 , Komentarze (3)

Mija tydzień, odkąd postanowiłam odstawić cukier i produkty mleczne. Muszę przyznać, że jestem mile zaskoczona, bo nie spodziewałam się zmian jakichkolwiek.. Od kilku dobrych miesięcy nie schudłam nic, mimo nawet niezłego wysiłku fizycznego. Wręcz przytyłam jakieś 2-3kg. Nie liczyłam teraz na zbyt wiele, po prostu tak sobie odstawiłam z myślą, że muszę oczyścić swój organizm.. Szczerze polecam przeczytać książkę ,Nie daj się zjeść grzybom Candida" przeczytanie tej książki popchnęło mnie do podjęcia pewnych kroków, mam pewien plan, ale na to przeznaczę osobny wpis. W każdym razie, po łikendzie pełnym grzechów- zrobiłam sobie labę, jadłam normalnie, wchodząc dzisiaj na wagę byłam zadowolona -2kg. To wywołuje u mnie falę motywacji i nadzieji, że może jednak kiedyś uda mi się zrzucić.. No i zobaczyć 6 z przodu, po miesiącach , a w zasadzie to ponad roku marzenia o tym. Jeśli w końcu się uda, będzie to przełom i nowy etap dla mnie. Wiem, że będzie to dla mnie naprawdę duży krok do przodu. Jeśli się uda, dam Wam znać :) Wracając, do tego , że mija tydzien tego detoxu, to oświadczam, że zaczynam kolejny tydzien, może on też przyniesie fajne efekty :) Jeśli chodzi o aktywność, to plan jest na dzisiaj taki, że czekam aż M. wróci z pracy i idziemy biegać, jeśli M. będzie chciał przebiec więcej niż ja, to zmienię sobie po biegu buty na rolki i petarda dalej trening :D ! [zdarzało się, że jeśli nie miałam już siły biegać, to wskakiwłam w rolki i towarzyszyłam mu dalej aktywnie :), to super opcja ]

Z chęcią poszłabym jeszcze dzisiaj na basen, ale mam trochę pracy, dalej związanej z przeprowadzką do Krakowa.. Sama maluję krzesła i stół, bo postanowiłam sobie je trochę odrestaurować, a właściwie to całkowicie zmienić ich wygląd. Jest to pracochłonne, a jeszcze tyle rzeczy musimy zrobić w mieszkaniu. W każdym razie chyba nie ma co narzekać, bo przeprowadzki są mimo wszystko fajne, zapowiadają nowy etap w życiu, a jeśli w końcu zamieszkujesz z ukochaną osobą to tym bardziej... :) Z M. przez ponad rok dojeżdżaliśmy do siebie na łikendy, Wrocław-Kraków [a właściwie Tarnów], więc zamieszkanie razem to piękna rzecz i krok do przodu w naszym wspólnym życiu..:)

Życzę Wam miłego dnia Vitalijki :) 

Zdjęcie sprzed roku, letnie wspólne treningi na dawnym lotnisku w Oleśnicy. Ja jeździłam na rowerze, a M. biegał, ćwicząc wówczas do nadchodzących maratonów.

12 czerwca 2016 , Komentarze (4)

Wczoraj wieczorem razem z M. przeprowadziliśmy dyskusję na temat planu na dzisiejszy dzień. Miało być aktywnie- jak zwykle to bywa, jednak mnie perspektywa pobudki o wczesnej porze w niedziele nie przekonuje. Usłyszałam słowa które dały mi do myślenia, było burzliwie- ale miał racje. To on wcześniej wstaje rano zeby moc wcześniej wrócić do mnie i mieć popołudnie dla siebie- tak było w sobotę, kiedy spał 4 godziny po to zeby odbębnić prace z rana i moc spędzić resztę dnia razem. Ma racje- nie powinnam odrzucać wspólnie spędzonego czasu, miłego biegania na rzecz wyspania sie w niedziele. To głupota, zwłaszcza, ze ta niedziela wydaje sie dłuższa i milsza, kiedy po aktywności porannej, jesz smaczne śniadanie i masz dużo czasu na resztę rzeczy :) tak wiec, wstaliśmy rano i może nie było dokładnie tak jak zaplanowaliśmy (bieganie) tylko poszliśmy na spacer biegowy pod górę świętego Marcina w Tarnowie. Zrobiliśmy troche zbiegów, truchtów, spacer pod górkę, a pózniej spokojny powrót, ładna pogoda i ładne widoki. To juz coś zawsze jakaś aktywność ! Po południu zasiadamy do komputera w celu zaplanowania najbliższych miesięcy pod względem biegów, musimy znaleźć jakieś zawody, cele, ustalić plan :) dam znać co zaplanowaliśmy :) 

10 czerwca 2016 , Komentarze (3)

Witam Was, o ile ktokolwiek to przeczyta :)

Postanowiłam wrócić, już od kilku tygodni rozmyślałam nad Vitalią. Caly czas pamiętam o tej formie pamiętnika, i bardzo dobrze go wspominam. Zatem postanowiłam wrócić, po długim czasie, niewielkiej zmianie wagi oraz wielkiej zmianie myślenia. Ostatnie lata były dla mnie przełomowe, zmieniło się w końcu moje podejście do aktywności fizycznej, nie jest ona moim sposobem na chudnięcie, ale sposobem na życie. Pokochałam aktywność fizyczną i gdyby ktoś jakiś czas temu, powiedział mi, że w marcu tego roku przebiegnę półmaraton to umarłabym ze śmiechu. A jednak, udało się, przebiegłam i kocham biegać, a w planach mam coraz to fajniejsze cele biegowe i nie tylko :) Nieco później przeprowadziłam się do Krakowa i całe moje życie pozytywnie stanęło na głowie. Mimo, że dalej nie mam figury marzeń, a wręcz mam wiele do życzenia, chciałabym podzielić się tym co doświadczam, być może zarazić moją miłością do aktywności i pozytywnego myślenia, nawet jeśli nie idzie nam tak jak byśmy chciały. Zatem WITAM i następnym wpisem zaczynam przygodę z vitalijkowaniem:)

Zdjęcie przed biegiem na orientację w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu,

30 stycznia 2014 , Komentarze (2)

Mija tyle miesięcy od ostatniego wpisu. Wiedziałam ze tutaj wrócę prędzej czy pózniej. Musiałam na chwile 'odejść', żeby zebrać swoje myśli, poukładać życie. Całe moje starania w walce o ciało były na nic. Przez wiele miesięcy nic nie schudlam. Dlatego motywacja spadła nic nie pisałam. Pod koniec roku byłam w szpitalu, wykryli mi zespół policystycznych jajnikow, no i potwierdzili insulinoopornosc. Biorę leki, cały czas. Nadzieja gdzieś znikała, aż ostatnimi czasy zauważyłam spadek masy ciała. Jak? Dlaczego?  nie wiem. Może dlatego ze przestałam sie przejmować? W każdym razie, gdzieś w środku pojawiła sie na nowo nadzieja i mały uśmiech na twarzy. Powoli będę wracać tutaj na Vitalie, przyzwyczajać sie żeby zapisywać co sie dzieje, szukać motywacji. Mam nadzieje, ze za chwile obudzi sie we mnie tak wielka chęć do pisania tutaj jak na samym początku założenia pamiętnika. 

Meggi

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.