W piątek waga pokazała mniej o 0,4 kg, teraz profilaktycznie nie wchodzę na nią, jeszcze zacznie kłamać paskuda
Za nami czas wielkiego relaksu. W piątek byliśmy na kajakach, spłynęliśmy Pilicą od Inowłodza do Domaniewic (ok. 23 km). Pilica z wysokim poziomem wody była jak autostrada, szeroka i początkowo urokliwa a potem niestety nudna.
O dostarczenie wrażeń zadbała pogoda. Po pierwszych 10 minutach zasypał nas grad, a w ostatnich 30tu zalał zimny deszcz. Ale nic to, daliśmy radę. Jak podała licząca kalorie maszynka Dużego spaliliśmy 1300kcal. No i nagrodziliśmy się pysznymi daniami z grilla
Wczoraj z kolei zwiedziliśmy przecudny Inowłódz. To mała miejscowość z przynajmniej dwoma urokliwymi miejscami - odnowionymi ruinami zamku i kościołem z XI wieku. Później byliśmy w kolejowym bunkrze w Konewce, a następnie w Spale. Tu nie piliśmy (słuchaj A. Andrus "Piłem w Spale, spałem w Pile") ale zjedliśmy pizzę (taka sobie, wg mnie to barbarzyństwo dawać paprykę konserwową na pizzę).
I dziś z powodu mojej niedyspozycji wielkie byczenie i trochę prac gospodarczych. Niemęcząco a miło.
Mam ciche marzenie aby każdy weekend był trzydniowy. A wy?