Dzisiejszy dzień zaliczam do bardzo udanych, choć poranek był dość ciężki.
Wstałam jak zwykle o godzinie siódmej rano, z wielkim bólem, bo do późnych godzin nocnych siedziałam przed kompem i robiłam plan pracy. Nie wiem co mnie dopadło, ale tak jakoś fajnie mi się pracowało, że nawet spać mi się nie chciało. Nie o tym miałam pisać... wstałam rano, zrobiłam dzieciom śniadanka w domu i do szkoły, wyprawiłam męża, a sama miałam lecieć na basen. Strasznie mi się nie chciało, więc pomyślałam, że przed wyjściem na basen zrobię tabelki o których pisałam ostatnio. Tak minęło pół godziny, a że obiecałam sobie chodzić na basen codziennie, to zebrałam się i wreszcie poszłam.
Było cudownie, niemal cały basen wolny, tor tylko dla siebie miałam. No po prostu nic tylko delektować się pływaniem. Ślizgając się po wodzie myślałam o moim wujku, który ma dobrze ponad sześćdziesiąt lat, a w styczniu jedzie do Stanów z grupą morsów. Skubany, formę ma niesamowitą, wygrywa najróżniejsze zawody pływackie często pływając między krami lodu. Kocham pływanie, kocham wodę, ale do lodowatej wody wejść jakoś nie potrafię.
Jeśli chodzi o jedzonko pudełkowe, bo tak nazywam to co przywozi mi syn kumpeli dietetyczki, to przyznam że jest smaczne, tylko bardzo go mało. Chętnie zjadłabym nieco więcej, ale to pewnie kwestia przyzwyczajenia. Codziennie dostaję trzy posiłki, coś na drugie śniadanie, lunch i obiad. Wszystko kosztuje 25 złotych dziennie, to chyba dobra cena, bo jest w moim mieście kilka firm i biorą od 35 zł w górę za dzień z tą różnicą, że dają o jeden posiłek więcej, ale jedzenie nie było fajne i często ten jeden posiłek wywalałam. Teraz zjadam wszystko i nic się nie marnuje. Jestem przekonana, że od przyszłego tygodnia moje koleżanki też wezmą jedzonko od syna mojej kumpeli.
Wieczorkiem poszłam z koleżanką na "kije". Właściwie ja na kije, a koleżanką biegła cały czas truchtem i obie byłyśmy przeszczęśliwe z tak miłego wieczoru. Obie przez godzinę byłyśmy aktywne fizycznie, obie zrobiłyśmy po pięć kilometrów i pogadałyśmy sobie, bo nam już tego brakowało.
Na kolację zjadłam gruszkę. Wiem, że owoców nie powinno jeść się wieczorem, ale trudno, nie dajmy się zwariować ;)
Miłego wieczoru i upojnej nocy dla Was Vitalijki :)
Ps. rano waga pokazała 86,2 kg, jutro bardzo bym chciała zobaczyć 85,9.