Zaczął się drugi tydzień moich zmagań z ponad rocznym lenistwem i wyszukiwaniem miliona przeróżnych wymówek aby czasem się nie zmęczyć na żadnym treningu i broń Boże nie myśleć o zdrowym jedzeniu.
Ostatni tydzień minął dobrze, jak pisałam wczoraj, po tygodniu drugim zamierzam być równie zadowolona, a nawet bardziej, bo wprowadziłam dodatkowo dietę pudełkową. Mam przywożone trzy posiłki, dwa szykuję sobie sama (śniadanie i kolację).
Dzisiejszy dzień ogólnie uznać mogę za udany. Rano popływałam 40 minut, potem poszłam na drenaż i biegusiem do roboty. W pracy także owocnie, więc super. Jedzenia w miarę pilnowałam, ale skusiłam się na kawałek pysznego ciasta u koleżanki. Jeśli chodzi o dietę pudełkową, to żarełko spoko, może szału nie robi, ale było spoko. Ponoć jedna z klientek mojej kumpeli schudła na tym jedzeniu 4 kilogramy w ciągu jednego tygodnia. Hmmm... może. Mam nadzieję, że i u mnie będą efekty zwłaszcza, że jeszcze pływam.
Kończę, bo muszę dzieciaki ogarnąć. Zaczynają się kłócić.
Pa, pa....
kasandra1974
17 października 2017, 16:304 kg w tydzien.... to pewnie możliwe ale czy korzystne??? po tych wszystkich zmaganiach z dietami wiem jedno - nie ma diety cud!!! Jedz rozsądnie i ćwicz, a na efekty długo nie będziesz musiała czekać... hihihi ale się wymądrzam :D buziaki
kallimaa-2
17 października 2017, 20:49staram się jak mogę :)