Zrobiło się cieplej, zaczynamy posiedzenia garażowe.
Poza zestawem małego mechanika, który jeździ ze mną moim Szczęściem, mam jeszcze masę nietematycznych lub zapasowych kluczy, śrubokrętów, części, śrubek i różnych różności. W ramach rozgrzewki wczoraj zorganizowałam sobie częściowe sprzątanie. Stwierdziłam, że po wielu, wielu, naprawdę wielu latach, należy wypi***lić rzeczy ojca, który tak czy inaczej z tego garażu nie korzysta a tylko niepotrzebnie zajmuje całkiem przyzwoite półki. I tak powyrzucałam płyny z 2004 roku czy rachunki z 1999...
Ostatecznie wydzieliłam sobie piękną część garażu, trzeba ją tylko odpowiednio oznakować aby nikt mi tego nie ruszał (a jeśli już ruszy to oby tylko na miejsce odłożył).
Teraz mam własne, prywatne, osobiste półeczki z poukładanymi tematycznie środkami czystości do Szczęścia, kabelkologią, śrubeczkami, imbusami, nakrętkami... Klucze poukładane od najmniejszego do największego, płaskie, oczkowe i nasadowe. Śrubokręty też tematycznie.
Jak już zacznę zaplanowane prace, łatwiej będzie po wszystko sięgać.
Swoją drogą przestawiam wam moje Szczęście - kupione w środku nocy, w ciemno, bez sprawdzania, dwa dni po decyzji, że w ogóle mogę sobie pozwolić na zakup auta.
I to była najlepsza decyzja w moim życiu.
Mam to auto od ponad 4 lat, a gdy do niej wsiadam, to zawsze czuję się jakbym ją kupiła przed tygodniem.
Taka choroba
edit:
Spójrzcie jeszcze jak mi mój klubowy cudotwórca przygotował pięknie halogeny do założenia.
Udało mi się wyrwać oryginalne JDM (nie made in china), więc z racji wieku były już trochę 'zbrzydnięte'.
Z serii przed i po: