Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wróciłam, bo mam ekshibicjonistyczną potrzebę dokumentowania swojego życia :) Najpierw byłam zatwardziałą w boju odchudzaczką, z licznymi sukcesami i bolesnymi upadkami. Potem byłam zbuntowaną anarchistką, która zrozumiała, że nie musi się odchudzać i miałam nadzieję nieść dobrą nowinę, że nikt nie musi, zaczynając od Vitalii. A dziś już nie zamierzam z nikim walczyć ani się wymądrzać. Będę pisać jak jest.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2543
Komentarzy: 23
Założony: 23 września 2022
Ostatni wpis: 18 listopada 2022

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
imunstoppable

kobieta, 42 lat,

182 cm, 88.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

18 listopada 2022 , Komentarze (3)

Tym razem jest inaczej. 

Przeszłam bardzo długą drogę - 10 lat chudnięcia i tycia. Potem 4 lata bez diet, rozpoczęte kursem Emocji się nie je, gdzie zrozumiałam, że to nie jest kwestia diety ani silnej woli. Potem przygody z Anonimowymi Jedzenioholikami, ale to były jakieś magiczne sztuczki, mające obarczyć Siłę Wyższą odpowiedzialnością za to, że żrę. A potem trafiłam na jedzenie intuicyjne. Byłam na kilku kursach, szkoleniach i warsztatach, gdzie zrozumiałam, że mogę jeść normalnie i nie tyć, a także dzięki ruchom ciałożyczliwości - zrozumiałam że tak naprawdę wcale nie muszę chudnąć, żeby być zadowoloną z życia. Bo przez wiele lat w epicentrum mojego życia była walka o figurę, a zaniedbałam kompletnie inne sfery. Ucząc się jeść normalnie zorientowałam się, że w zasadzie nie mam pomysłu na to co właśniwie chciałabym jeść, jedzenie przestało mi dawać satysfakcję, jadłam głównie kanapki, a brak satysfakcji wynagradzałam sobie słodyczami. Czułam się kiepsko, senna, zmęczona i niezadowolona. I wtedy naszła mnie myśl, że może warto by ktoś powiedział mi co mam jeść. Potrzebna mi była inspiracja. No i padło na Lewandowską, bo wyświetliła mi się reklama na fb, a ja skojarzyłam, że dawno temu bardzo byłam zadowolona z jej pomysłów na posiłki, a do tego czułam się poprostu dobrze.

Więc tym razem jest inaczej. Nie jestem w 100% wierna diecie, to kolosalna zmiana. Większość posiłków jem z rozpiski, luźno podchodząc do wielkości porcji. Serio, w ogóle nie przejmuję się kaloriami, bardziej proporcjami. Pisałam już, że mając do wrzucenia pół banana do koktailu, ja nieraz wrzucam 2 szt jak czuję silniejszy głód. Obiady jem z rodziną, a to są zupełnie zwykłe obiady - kotlety w panierce, mielone, surówki z majonezem, ziemniaki z masełkiem. Czasem skorzystam z czegoś u Anny, ale akurat z obiadami to marnie u niej. Nie chce mi się słodyczy! Nie wiem czemu, ja się nie powstrzymuję i nie walczę z pokusą. Poprostu nie potrzebuję. Mam nadzieję, że to tak zostanie i że mi coś nie odbije za jakiś czas.

Ćwiczę trochę, 4x w tygodniu po 20 minut. Nie obchodzi mnie, że po 30 minutach dopiero ponoć spala się tłuszcz. Dla mnie ważne jest poruszać się cokolwiek, w miarę regularnie. I mam alergię na nazwy treningów typu "turbo spalanie" - kojarzą mi się z katowaniem ciała, żeby nadać mu pożądany kształt. Wolę "get stronger" co sugeruje, że będę sprawniejsza, silniejsza i ogólnie w lepszej formie i samopoczuciu. O to mi chodzi tym razem, chcę czuć się dobrze! I czuję! Aaaa,, jeszcze chodzę na burleskę 1 w tygodniu, ale to tylko po to, żeby dobrze się bawić i poczuć sexy. Choć czasem wychodzę porządnie zgrzana.

Tym razem jest inaczej, bo nie muszę chudnąć. Nie mam planu, żeby dojść do jakiejś wagi w jakimś czasie. Za małych ubrań nie mam, bo wszystkie wywaliłam. I na to wygląda, że będę miała zaraz problem. Bo spodnie, które mam na sobie zaczynają robić się za luźne, a były ciasne, że ledwo się dopinałam. 

Tym razme jest inaczej, bo mam różne zajęcia, które zajmują mi głowę, piszę w pamiętniku, medytuję, zaczęłam się interesować rozwojem, choć jestem jak dziecko we mgle. Wciąż poszukuję. Ale to chociaż ma jakiś sens i głębię, a nie ciągle kręcenie się wokół wielkości własnego tyłka.

A teraz ciekawostka. Dietę kupiłam 3 października. Ale, żeby podejść do niej z takim luzem i spokojem, potrzebowałam wielu lat. Minęło 1,5 miesiąca. Waga spadła ponad 6 kg. W zasadzie prawie 7. Zdaję sobie sprawę, że teraz oscyluję wokół set pointu (wagi chronionej, genetycznie zaprogramowanej, której organizm broni jak niepodległości, ta waga w wyniku licznych diet jest znacznie wyższa od tej jaką miałam w młodości). nie przeszkadza mi to zbytnio. Nawet jak już wiele nie spadnie, to i tak będę trzymać się tego stylu żywienia w dużym stopniu, bo dobrze na mnie wpływa.

Dlatego tym razem jest inaczej, bo nie mam potrzeby raportowania każdych 100g mniej. Dlatego piszę mało, bo i o czym. Nie chcę wywlekać prywaty, bo pamiętnik jest otwarty i chcę, żeby taki pozostał. O prywacie piszę na papierze, też mi to dobrze robi.

Życzę każdemu takiego uwolnienia od fiksacji na punkcie diety, kalorii, morderczych treningów, katowania ciała ze złością, dążenia do wciąż doskonalszego wyglądu. Są ważniejsze rzeczy, późno to dostrzegłam i wiele lat zmarnowałam. Ale w sumie nie żałuję. Tak samo jak nie żałuję, że zaczęłam palić, bo uwolnienie jakiego doznałam po rzuceniu prawie 10 lat temu - bezcenne :)

2 listopada 2022 , Komentarze (1)

No i jak myślicie? Dobre?

Wyśmienite!!! Bardzo słodkie (był dodatek miodu, ale żeby aż tak?). Cudo! Chyba że to moje złudzenia po 4 tygodniach prawie bez słodyczy. Raz się skusiłam na takie brownie z Lidla, ale potem już rezygnowałam świadomie i bez żalu z tego zwyczaju do kawy.

W przepisie jest banan, burak ugotowany, miód, płatki owsiane, mleko kokosowe i truskawka liofilizowana (ja użyłam maliny, bo tylko malinę mam).

Anna w diecie używa kilku magicznych substancji, które ja trochę odczarowałam. Np. płatki owsiane bezglutenowe, ekologiczne kakao, ekologiczne masło orzechowe - pfff - no bez jaj, używam normalnych. No i inne magiczne substację które początkowo pomijałam, ale w końcu zamówiłam na ebayu. Malinę liofilizowaną bardzo polecam, super podrasowuje smaki równych deserków. Nie musicie kupować u Lewej w sklepie. Oprócz tego maca i spirulina pojawiały się w przepisach. Tak jak mówię, pomijałam ale w końcu zamówiłam i zobaczymy, jak narazie jest super, może będzie jeszcze bardziej :). Ale obeszłoby się bez wynalazków (no oprócz tej maliny, ona naprawdę jest super).

Co do udziwnień na diecie - ja właśnie tego szukałam. Chciałam odpocząć od kanapek i schabowych, zjęść coś ciekawego, nietrypowego. Takie nowinki bardzo mnie ekscytują i co ciekawe dają większą sytość niż wspomniane kanapki.

To, że dieta jest sygnowana nazwiskiem celebrytki? Lata mi to, nie jestem ani jej fanką, ani przeciwniczką. Dietę wybrałam dość randomowo, już nie pamiętam co mnie skłoniło za pierwszym razem, może cena ( 149zł za 100 dni dieta +treningi - dalej jest tyle samo), może jakaś reklama? A powrót do tej diety jest spowodowany bardzo dobrymi wspomnieniami z tamtego okresu

1 listopada 2022 , Komentarze (2)

Wiążąc się z Anną należy zachować otwartość. 

Bo ona pomysły ma szalone, ale w większości udane :).

Na przykład dziś miksowałam z niedowierzaniem buraki z bananem, mlekiem kokosowym, miodem itd. Jutro się przekonam na ile udany lunch będę miała, ale mam dobre przeczucia.

A na kolację właśnie zjadłam spagetti które chciałam wymienić na inny posiłek, bo nie sądziłam, że da radę. Za mało składników, a w roli makaronu wstążki z marchewki zblanszowane. Ale zaryzykowałam... Mając w odwodzie że w razie czego posypię danie suto serem żółtym , który ratuje wszystko. Nie trzeba było. Danie zacne, zalajkowałam do ulubionych.

Dobrze mi za Anną. Słyszałam kiedyś mądre zdanie: "będąc z kimś z miłości - wierność nie jest kwestią wyrzeczeń tylko naturalną konsekwencją". A zatem jestem wierna Annie, bo kocham to żarcie, dobrze się po nim czuję i nie mam potrzeby rozglądania się na boki, choć zawsze mam taką możliwość. Ja nie "wytrzymuję" jakoś na tej diecie, ja tą dietą robię sobie dobrze z każdej strony, więc nie dziwota, że chcę w tym pozostać.

Jeśli ktoś ma jakieś pytania, to chętnie opowiem o swoich doświadczeniach z tą dietą i w ogóle o czym chcecie :). Jeśli ktoś nie wie kim jest Anna - to Anna Lewandowska. Na chybił trafił kiedyś kupiłam jej dietę, ale wtedy byłam psychicznie i rozwojowo w totalnie innym punkcie życia, o czym kiedyś napiszę. 

30 października 2022 , Komentarze (7)

Dostęp do hpba kupiłam niespełna 4 tygodnie temu. Tak ad hoc. Bo mi złota myśl przeleciała, że kiedyś, dawno temu dobrze się na niej czułam. 

To był strzał w 10. Odzyskałam enegię i dobre samopoczucie od razu, zniknęła senność i kompulsywne jedzenie. Nie mogę w to uwierzyć. Wcześniej zasypiałam nie dość że po pracy co jeszcze można by zrozumieć bo wstaję o 5:00 i pracuję fizycznie, co w dni wolne też. Ja się budziłam senna. Jak ręką odjął. I nie wiem czego to zasługa. Na pewno niemal całkowity brak cukru się do tego przyczynia. Ale co sprawiło, że mogłam ograniczyć cukier to nie wiem. Mało też chleba jem, ale to już dawno chciałam zmienić. Mnie jedzenie kanapek nie syci, a nie bardzo mogłam się zdobyć na kreatywność. Więc efekt jest taki, że jestem przyjemnie nasycona, nawet smoothie i koktaile dają radę mnie nasycić, co ciekawe, bo poprzednio, cały czas uważałam że to nie jest jedzenie. Prawie wszystko z diety mi smakuje, jedyne co to często obiady jem z rodziną normalne (kotlety itd). Ale tym razem do diety podeszłam kompletnie z innym podejściem. Nawet pizzę jadłam dwa razy :) (w ramach obiadu oczywiście).

Moim celem było samopoczucie. Jak to wiele zmienia. I sympatia do siebie i ciała, które nauczyłam się akceptować niezależnie od jego rozmiaru. Pozbyłam się za małych i niewygodnych ubrań, kupuję fajne rzeczy w moim rozmiarze. Również ćwiczenia, które wykonuję robię, żeby poprawić swoją kondycję, witalność, siłę, a nie by zajechać znienawidzone ciało, żeby nadać mu określony kształt. To jest kompletnie inna sytuacja.

I w rzeczy samej nie odchudzam się, nie liczę kcal, choć są niby podane, ale ja wielkość porcji dopasowuję do własnych potrzeb. Jak widzę pół banana czy gruszki, to bez mrugnięcia okiem daję całość, płatków owsianych też daję więcej.

A co na to waga? Dziś po niecalych 4 tygodniach ważę mniej o 4,5kg. I zastanawiam się nad zakupem dożywotniego dostępu, bo ja jednak lubię mieć podane co mam zjeść, sama nie umiem sobie wymyślać tak żeby było dobrze, zdrowo i smacznie. Tylko co ja biedna pocznę jak moje fajne ciuchy zrobią się za duże...? :D

20 października 2022 , Komentarze (1)

No i przyszły do mnie misie-niechcemisie :/.

Odkąd odżywiam się wg rozpiski Anny czułam się lepiej, nie spałam popołudniami, ćwiczyłam z apką, uczyłam się, pracowałam, sprzątałam, wszystko układało się wspaniale.

A dziś niechcemisie.... Wczoraj miałam drugi egzamin z księgowości, zdałam bardzo ładnie, ale jak wróciłam do domu to poprostu padłam. I jak staram się nie chodzić na drzemki - tak usnęłam na 2h. Nie wiele to pomogło, wieczorem też usnęłam wcześniej, a dziś obudziłam się nie w sosie.

Nie mogę się wziąć nawet za planowanie dnia, najchętniej zanurzyłabym się pod kołdrą, może nie na spanie, ale z książką. A powinnam coś chatę poogarniać dziś, poćwiczyć właśnie, wieczorem chcę iść na burleskę ;). No i nie wiem jak się zebrać. Może z jednej strony potrzebuję przewałkownić jeden dzień, w końcu ostatnio było intensywnie. Ale z drugiej strony szkoda mi czasu.

Dobra, idę teraz się przenieść do mojego papierowego pamiętnika, tam zrobię plan i może jakoś zastartuję. Przynajmniej te ćwiczenia.

Waga spadła ponad 3 kg. Ale miałam się na tym nie skupiać ;)

Edit: 12:30

Poćwiczone, pranie wstawione, zymwarka rozładowana :)

15 października 2022 , Komentarze (2)

No więc tak... Nazwa poprzedniego konta mogłaby wzbudzać wiele kontrowersji, nie wszyscy by byli w stanie zrozumieć, że mimo pożegnania się z dietami - ja właśnie kupiłam dietę :)

Kupiłam. Dietę którą miałam ponad 4 lata temu, która była przepyszna i doskonale się na niej czułam. Kupiłam, bo dłuższego czasu czułam się źle, brakowało  mi energii, ciągle spałam popołudniami, no i za dużo słodyczy jadłam, głównie po to by się ratować energetycznie, ale to tylko pogarszało sprawę. Nie mogłam się wyrwać z zaklętego koła. A mimo wielu lat diet wszelakich - ja ciągle nie umiem zaplanować co bym chciała zjeść i co by mi jednocześnie dobrze zrobiło. A wiem, że Anna umie. Więc zaufałam jej po raz drugi. Tym razem nie zero jedynkowo - mam już inne podejście, spokojniejszą głowę i wynik na wadze nie jest dla mnie priorytetem.. Aczkolwiek miłym dodatkiem. 

Zaczęłam jakieś 10 dni temu, zupełnie z marszu. Planu trzymam się swobodnie, zamieniam sobie posiłki z jednego dnia na drugi, obiady często jem nie z rozpiski tylko to co akurat je reszta rodziny. Inspiruję się przepisami, ale nie przykładam wagi do gramatur. Jeśli wydaje mi się że jakieś danie będzie za małe to bez mrugnięcia okiem robię sobie większą porcję. Kalorie to sprawa całkowicie drugorzędna. Anna ułożyła mi plan na 2000 kcal, ja uważam, że to za mało przy mojej pracy fizycznej, więc jem tyle, żeby nie być głodna. 

I co? I prawie od razu poczułam różnicę. Nie śpię już popołudniami, zaczęłam ćwiczyć, wróciła chęć do życia, a nie tylko do leżenia. Mam jaśniejszy umysł, więcej cierpliwości i szacunku do siebie. Chce mi się robić różne rzeczy, nawet sprzątanie i nauka idzie mi lżej. No ja nie wierzę. No i waga rypnęła w dół prawie 3 kg. Fajnie, ale staram się na tym nie skupiać. Czuję się lepiej i chcę żeby tak pozostało.

23 września 2022 , Komentarze (7)

Moja psiapsióła zapytała mnie kiedyś czemu ja tak naprawdę chcę być szczupła, co mi to da. No to jej mówię, że jak będę mniejsza to wtedy będę piękna. Bo ja nie dość że jestem gruba to jeszcze wysoka. A chciałabym być malutka i śliczna. A ona mi na to: "a może jesteś jak magnolia? Popatrz na magnolię, jest duża. I popatrz teraz na przykład... na koniczynę..."

Codziennie pracuję nad tym by dostrzec w sobie magnolię :)

I nie odchudzam się. Na dobre, na złe i na miłość boską!

Wróciłam na stare śmieci na nowym koncie. Kto mnie pierwszy zidentyfikuje?:D

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.