Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Temat ciągle obecny w rozważaniach teoretycznych, z praktyką znacznie gorzej ....

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3851
Komentarzy: 47
Założony: 30 maja 2012
Ostatni wpis: 1 stycznia 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
felicitywishes

kobieta, 46 lat, Saksonia

155 cm, 70.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 stycznia 2019 , Komentarze (3)

A wiec z nowym Rokiem planujmy! Pytanie tylko: dac sie poniesc fantazji i robic to z rozmachem, czy posluchac glowy i nauczeni doswiadczeniami, ze za 5 tygodni motywacji jakby ubedzie, planowac oszczednie ... :) Na cokolwiek sie zdecyduje, a da mi szczescie, przyjme z radoscia! To bedzie dobry rok! Czego i Wam .. 

30 grudnia 2018 , Komentarze (3)

Nadchodzi Nowy Rok ... oczekiwanie daje sie wyczuc wszedzie. Co to bedzie, co to bedzie? 

23 sierpnia 2014 , Komentarze (1)

I od kilku tygodni utrzymuję wagę. Dla mnie to sukces, bo jakość mojego odchudzania jest ... napewno wątpliwa. Niby z głową, ale nie systematycznie. Załóżmy więc, że dryfowanie też jest akceptowalne. 

Dziś wypad na rowerach z samego rana przed deszczem ... kilka chwil w pięknym słońcu na ławce w parku o poranku z moim Lovim. Błogość i spokój. I jakaś pewność, że jest dobrze, a i lepiej będzie ... Lubię te uczucia, które pochodzą gdzieś z głębi, z brzucha ...? Bo z głowy to chyba nie bardzo - głowa sieje zawsze strach, obawy itp. I po co ja się pytam? Brzuch i tak uważam (szczególnie pępek) za "początek" człowieka --> tam się dla mnie koncentruje całe człowieczeństwo. Nawet jak myślę o nim to jakiś taki smak, mrowienie i dziwne uczucie w gardle i ustach dostaję ... ha ha .. mam nadzieję, ze to nie świrowanie ;) 

No i tak właśnie chciałam sie dziś w sumie podzielić tym, ze jest DOBRZE!

:)))

19 lipca 2014 , Komentarze (1)

No i .. cały tydzień stres w każdym zakamarku. Dopadł. Mnie dopadł. Na szczęście (no bo trzeba się doszukiwać pozytywów w każdej nadarzającej się rzeczy) ja stresów nie zajadam, a wręcz mam skurcz żoładka i po takim zakręconym tygodniu mam -1,3 kg na wadze. Czyli 65.1 dziś z rana, ale przezornie nie zmieniam na pasku .... Poza tym jako honorowy dawca krwi zgłosiłam się ładnie na termin do oddania i ... zonk ... nie mogłam gdyż w ciągu 3 miesięcy moje żalazo spadło o 2 punkty (jest teraz poniżej normy) i zamiast oddania krwi dostałam tabletki na miesiąc z żelazem ... Pierwszy raz mi sie coś takiego przydarzyło! O losie starczy już tego "dobrego" w tym tygodniu :) 

13 lipca 2014 , Komentarze (1)

No i przeżyliśmy wczorajsze wędrowanie ... Zamiast zaplanowanego 25,6 km zrobiło się 31,6 km i powiem szczerze, że ledwo ledwo daliśmy radę. Mojemu Lovi wysiadły stopy, mnie dopadł ból ud i bioder .... nie wiedziałam, że mamy już takie ograniczenia ruchowe - a to przecież tylko wędrowanie po płaskim .... Ja miałam i tak lepiej, bo wędrowałam z małym plecaczkiem, a On w ramach przygotowań do sierpniowego Jakobsweg z pełnym obciążeniem. 

Ale po wędrowaniu spadło mi 0,4 kg - ha ha. 

Przed wyjściem była jedna kanapeczka z wędliną, pomidorem i papryką. Na trasie wafle ryżowe i salami sticks, jabłka i mega dużo wody. Podjedliśmy też na trasie jeżyn i mirabelek prosto z krzaka/drzewa :). Po dotarciu do celu chcieliśmy zjeść porządny obiad w restauracji w parku zdrojowym, ale restauracja była zamknięta na okolicznosć wesela, więc głodni doczłapaliśmy sie do dworca, skąd pociągiem wróciliśmy do domu. 8 godzin wędrowania, a pociągiem 33 min - uffff. Na kolacje przyrządziliśmy więc sobie pieczone ziemniaki z twarogiem i szpinakiem i to było tyle, bo jak tylko ogranęłam zmywanie to padliśmy do łóżka ok 21:30 ....

Tężnie przepiękne - największe w Europie. Powietrze całkiem inne, rześkie i takie czyste ... Przerwę jedną zrobiliśmy sobie nad jeziorem, gdzie było bardzo spokojnie, bo pogoda była pochmurna i mało ludzi. Trochę się popluskaliśmy w czyściuteńkiej wodzie i jazda dalej. Później wyszło słońce i trochę się spiekłam na twarzy i rękach ... dzisiaj mam czerwony nochal - ulalalla!

Dziś relaks w domu. Wieczorem przyjmujemy gości, wiec trochę gotowanaia nas czeka, ale uwiniemy się szybko, bo zaplanowaliśmy burrito w ryżem albo we wrapach z sałatą. Max. 30 min gotowania, a posiłek sycący i kolorowy.

Może uda mi się ogarnąć zdjęcia z wczoraj ... mam zawsze zaległości w tym temacie - szczerze mówiąc to mam na karcie zdjęcia sprzed pól roku, których jeszcze nie ściągnęłam i nie obrobiłam. Wstyd, wstyd! Jednak tego lata planuję pięknie uporządkować temat zdjęć oraz przepisów kulinarnych... Do końca sierpnia dałam sobie czas. Zobaczymy ... :) 

PS. A w lotto nie wygrałam ....

Tężnie

Tężnie

12 lipca 2014 , Komentarze (1)

Mam ogromne zaległości w bywaniu na Vitalii i w ogóle w logicznym myśleniu o diecie. Na wagę wejdę po porannej kawie, ale wolałabym nie wchodzić. Ale trzeba wszak się zmierzyć z rzeczywistością. 

Praca daje mi w kość, bo czasowo spędzam poza domem od 6:50 do 17:45, ale jednocześnie daje dużo motywacji i radości. Jednak to tylko w tym miesiacu będzie taki kołowrotek, a później się zobaczy jak to będzie dalej z kontynuacja projektu ... moze się okazać, że wyląduję na bruku. Niepewność mnie męczy, ale na to wpływu nie mam. 

Dziś zaplanowane wędrowanie - 25 km z plecakiem do miejscowości z tężniami dla zdrowotności. Buty do wędrowania mi się jednak rozwaliły i nie wiem jak dam radę w zwykłych sportowych. Na szczęście zza ciężkich chmur zaczyna przebijać słońce i jest szansa, że nas nie zleje po drodze :) Chociaż z tym się liczę. Może być interesująco z tego względu. 

W czwartek poczyniłam małe zakupy i udało się upolować fajne spodnie od piżamki, buty takie mokasynowate z materiału oraz dżinsy o długości dla niskich kobiet. Super. A w piątek po pracy mega fajne spotkanie z kumpelą na piwku w Irish Pub - mała odskocznia od codzienności. Porobiłyśmy wstępną mapę marzeń materialnych i duchowych:) I do tego zagrałyśmy w lotto wspólnie, aby dać sobie szansę na realizację tych meterialnych. Było dużo śmiechu, ale wielka nagana za wypicie 2 piw pszenicznych i zjedzenie pieczonych trójkątów ziemniaczanych ... no popłynęłyśmy obie w tym temacie. Niedobre kobiety, niedobre!

Oby weekend i kolejny  tydzień przyniósł moc i motywację! Amen!

6 lipca 2014 , Komentarze (2)

Calusi tydzień był zakręcony. Praca dała mi mocno w kość, trochę nauczyła mnie pokory i dała kupę motywacji. Nie zmienia to jednak faktu, że jestem zarobiona i wymęczona! Plus jest taki, że nie ma za dużo czasu na jedzenie - pólgodzinna przerwa ok 13 - 14, gdzie pochłaniam obiadek, popijam kawą i tyle. Rano staram się coś zjeść przed 7, ok 18-18:30 kolacja. Wczoraj spokojna sobota - spacer, odebranie spodni od krawcowej, przygotowanie obiadku dla nas. Wielkie sprzątanie zostawiliśmy na "za tydzień". Cieszyliśmy się wczoraj, że mieliśmy po prostu czas dla siebie. Piątkowy wieczór też postanowiliśmy spędzić w pieleszach domowych. Był mecz Niemcy-Francja, który moze i fajnie byłoby oglądać w pubie i czuć te emocje, ale nasza sofka była tak przytulna i było tu tak spokojnie, że zostaliśmy sami w domu ... 

Dziś zerwałam się o 5, bo jakieś sny złe miałam i wolałam się czymś zająć. Dziś mimo niedzieli nadrabiam kilka papierowych spraw do pracy, czego zazwyczaj nie robię, ale niech już będzie ... Przyszły weekend musi być bardziej aktywny! Koniec i kropka!

28 czerwca 2014 , Komentarze (3)

Dziś miałam wyostrzone zmysły chyba, bo wszystko wokoło wydawało mi sie natchnione :) Pogoda była średniawa i zamiast na wypad rowerowy poszliśmy do centrum. Tam wypiliśmy po kawie z mlekiem i postanowiliśmy wygrać w lotto, więc zagraliśmy. Do tego kupiliśmy 2 zdrapki - ja nie wygrałam, a mojemu Lovi zwrócił się koszt zdrapki:) Później zaczeliśmy poszukiwania ładnie pachnącego olejku do masażu i obeszliśmy chyba z 4 drogerie zanim kupiliśmy ... no a po drodze ...

Natrafiliśmy na jakieś dni kościoła i akurat na małej scenie występowała grupa pielgrzymkowa z drogi św. Jakuba (Camino de Santiago). Akurat przed kilkoma dniami mój Lovi postanowił, że w ramach krótkiego urlopu w sierpniu wyruszy na pierwszy odcinek tego szlaku. Ja nie mogę mieć wolnego, ze wzgędu na nowy projekt, wiec postanowiłam być dobrą kobietą i Mu pozwolić iść z kumplem. Już mają chłopaki "paszporty" i zarys pielgrzymowania. Moim marzeniem też jest kiedyś zrobienie całego szlaku od Lubina w Polsce aż do Santiago de Compostela w Hiszpanii ... moze być w etapach :) W każdym bądź razie odnaleźliśmy stoisko tej grupy i troche sie powypytywaliśmy o różne rzeczy. Na koniec natrafiliśmy na targ wiejski i zakupiłam świeże jaja od "baby". Dostałam tez piękny bukiet kwiatów polnych od mojego Lovi, który gdzieś je wypatrzył jak ja jajka oglądałam (kurze, nie obcych mężczyzn - tego nie było w ogóle w ofercie targu ;) ).

A potem znienacka spadł taki mega deszcz, ze ledwo się na przystanku skryliśmy. Tam ujrzeliśmy młodego chłopaka, który obserwował uciekających ludzi i tak szczerze sie śmiał, ze sami też nie mogliśmy się powstrzymać. A później spacerkiem doszliśmy do domku, jak już nie padało. Okazało się że zostawiliśmy okno otwarte w sypialni i nam mega podłogę zalało, no ale sytuację opanowaliśmy ... uffff ... 

I tak sobie myślę - niby nic ten dzisiejszy dzień, a dla mnie był jakoś magiczny....

27 czerwca 2014 , Komentarze (6)

Dziś ostatni wolny dzień z 3 i od poniedziałku nowy rozdział! Już się cieszę!

A dziś o 18 robimy sobie ze znajomymi piknik i teraz pytanie: każdy przynosi coś do szamania - no wiadomo ... Może jakieś inspiracje mi podsuniecie?

26 czerwca 2014 , Skomentuj

Dziś sobie zaplanowałam, że rozliczę się z jedzenia. i oto co następuje:

Bułka żytnia z łyżeczką serka do smarowania, pomidorem i rzodkiewką + parówka

Miseczka zupy z soczewicy (z ziemniakami, marchewką, oberżyną i koncentratem pomidorowym)

Schabowy z 2 ziemniakami

2 kromki chlebka tekturki z masłem, pomidorem i cebulą

2 wafle ryżowe z miodem, bo mnie naszło na słodkie

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.