I od kilku tygodni utrzymuję wagę. Dla mnie to sukces, bo jakość mojego odchudzania jest ... napewno wątpliwa. Niby z głową, ale nie systematycznie. Załóżmy więc, że dryfowanie też jest akceptowalne.
Dziś wypad na rowerach z samego rana przed deszczem ... kilka chwil w pięknym słońcu na ławce w parku o poranku z moim Lovim. Błogość i spokój. I jakaś pewność, że jest dobrze, a i lepiej będzie ... Lubię te uczucia, które pochodzą gdzieś z głębi, z brzucha ...? Bo z głowy to chyba nie bardzo - głowa sieje zawsze strach, obawy itp. I po co ja się pytam? Brzuch i tak uważam (szczególnie pępek) za "początek" człowieka --> tam się dla mnie koncentruje całe człowieczeństwo. Nawet jak myślę o nim to jakiś taki smak, mrowienie i dziwne uczucie w gardle i ustach dostaję ... ha ha .. mam nadzieję, ze to nie świrowanie ;)
No i tak właśnie chciałam sie dziś w sumie podzielić tym, ze jest DOBRZE!
:)))
jovanka28
25 sierpnia 2014, 11:32też lubię takie momenty pełnej harmonii ze światem :)