No i przeżyliśmy wczorajsze wędrowanie ... Zamiast zaplanowanego 25,6 km zrobiło się 31,6 km i powiem szczerze, że ledwo ledwo daliśmy radę. Mojemu Lovi wysiadły stopy, mnie dopadł ból ud i bioder .... nie wiedziałam, że mamy już takie ograniczenia ruchowe - a to przecież tylko wędrowanie po płaskim .... Ja miałam i tak lepiej, bo wędrowałam z małym plecaczkiem, a On w ramach przygotowań do sierpniowego Jakobsweg z pełnym obciążeniem.
Ale po wędrowaniu spadło mi 0,4 kg - ha ha.
Przed wyjściem była jedna kanapeczka z wędliną, pomidorem i papryką. Na trasie wafle ryżowe i salami sticks, jabłka i mega dużo wody. Podjedliśmy też na trasie jeżyn i mirabelek prosto z krzaka/drzewa :). Po dotarciu do celu chcieliśmy zjeść porządny obiad w restauracji w parku zdrojowym, ale restauracja była zamknięta na okolicznosć wesela, więc głodni doczłapaliśmy sie do dworca, skąd pociągiem wróciliśmy do domu. 8 godzin wędrowania, a pociągiem 33 min - uffff. Na kolacje przyrządziliśmy więc sobie pieczone ziemniaki z twarogiem i szpinakiem i to było tyle, bo jak tylko ogranęłam zmywanie to padliśmy do łóżka ok 21:30 ....
Tężnie przepiękne - największe w Europie. Powietrze całkiem inne, rześkie i takie czyste ... Przerwę jedną zrobiliśmy sobie nad jeziorem, gdzie było bardzo spokojnie, bo pogoda była pochmurna i mało ludzi. Trochę się popluskaliśmy w czyściuteńkiej wodzie i jazda dalej. Później wyszło słońce i trochę się spiekłam na twarzy i rękach ... dzisiaj mam czerwony nochal - ulalalla!
Dziś relaks w domu. Wieczorem przyjmujemy gości, wiec trochę gotowanaia nas czeka, ale uwiniemy się szybko, bo zaplanowaliśmy burrito w ryżem albo we wrapach z sałatą. Max. 30 min gotowania, a posiłek sycący i kolorowy.
Może uda mi się ogarnąć zdjęcia z wczoraj ... mam zawsze zaległości w tym temacie - szczerze mówiąc to mam na karcie zdjęcia sprzed pól roku, których jeszcze nie ściągnęłam i nie obrobiłam. Wstyd, wstyd! Jednak tego lata planuję pięknie uporządkować temat zdjęć oraz przepisów kulinarnych... Do końca sierpnia dałam sobie czas. Zobaczymy ... :)
PS. A w lotto nie wygrałam ....
jovanka28
13 lipca 2014, 13:06fajną mieliście wycieczkę! 30 km to dużo, nic dziwnego że coś tam pobolewało. Moja koleżanka szła w zeszłym roku drogą św Jakuba i chyba tylko raz zaplanowała tak długo odcinek ;)