Mam ogromne zaległości w bywaniu na Vitalii i w ogóle w logicznym myśleniu o diecie. Na wagę wejdę po porannej kawie, ale wolałabym nie wchodzić. Ale trzeba wszak się zmierzyć z rzeczywistością.
Praca daje mi w kość, bo czasowo spędzam poza domem od 6:50 do 17:45, ale jednocześnie daje dużo motywacji i radości. Jednak to tylko w tym miesiacu będzie taki kołowrotek, a później się zobaczy jak to będzie dalej z kontynuacja projektu ... moze się okazać, że wyląduję na bruku. Niepewność mnie męczy, ale na to wpływu nie mam.
Dziś zaplanowane wędrowanie - 25 km z plecakiem do miejscowości z tężniami dla zdrowotności. Buty do wędrowania mi się jednak rozwaliły i nie wiem jak dam radę w zwykłych sportowych. Na szczęście zza ciężkich chmur zaczyna przebijać słońce i jest szansa, że nas nie zleje po drodze :) Chociaż z tym się liczę. Może być interesująco z tego względu.
W czwartek poczyniłam małe zakupy i udało się upolować fajne spodnie od piżamki, buty takie mokasynowate z materiału oraz dżinsy o długości dla niskich kobiet. Super. A w piątek po pracy mega fajne spotkanie z kumpelą na piwku w Irish Pub - mała odskocznia od codzienności. Porobiłyśmy wstępną mapę marzeń materialnych i duchowych:) I do tego zagrałyśmy w lotto wspólnie, aby dać sobie szansę na realizację tych meterialnych. Było dużo śmiechu, ale wielka nagana za wypicie 2 piw pszenicznych i zjedzenie pieczonych trójkątów ziemniaczanych ... no popłynęłyśmy obie w tym temacie. Niedobre kobiety, niedobre!
Oby weekend i kolejny tydzień przyniósł moc i motywację! Amen!
jovanka28
12 lipca 2014, 14:18miłej wędrówki i niech Wam pogoda sprzyja ;)