Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W zasadzie nadwagę mam chyba od zawsze. Niby wiedziałam, że powinnam schudnąć, ale zazwyczaj bardziej było to poczucie przymusu niż rzeczywista chęć. Co mnie skłoniło teraz do odchudzania? Rok temu miałam wypadek samochodowy a w konsekwencji sporo kłopoty ze zdrowiem. Nałożyło się jeszcze kilka innych trudności i praktycznie w ogóle straciło dla mnie znaczenie to, co jem i jak wyglądam. Doszłam do etapu, kiedy na śniadanie potrafiłam zjeść 4 pączki i żywić się słodyczami. W sierpniu tego roku moja siostra miała ślub a ja byłam tak słaba po półrocznej chorobie, że ledwo stałam na nogach. Zaczęłam treningi z trenerem osobistym w moim mieszkaniu, żeby nie pokazywać się publicznie. Przed weselem poszłam do fryzjera na próbne uczesanie i poprosiłam fryzjerkę o zrobienie zdjęć fryzury. Gdy w domu przeglądałam zdjęcia zauważyłam coś dziwnego. W salonowym lustrze odbijała się cała moja sylwetka a ja nie mogłam rozgryźć, co trzymam na kolanach. Nie przypominałam sobie, żebym w ogóle coś trzymała w tamtym momencie. Dopiero po kilku minutach uświadomiłam sobie, że to nie jest duża butelka ani suszarka do włosów, ale mój wystający brzuch, Chyba właśnie zobaczenie siebie na zdjęciach również tych ze ślubu sprawiło, że dotarło do mnie, że osiągnęłam już chyba punkt krytyczny.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 4824
Komentarzy: 49
Założony: 31 października 2015
Ostatni wpis: 16 listopada 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Falowana

kobieta, 38 lat, Poznań

174 cm, 124.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 listopada 2015 , Komentarze (2)

Dziś miałam trening, prawie 60 min ćwiczeń.Weekend spędziłam na czytaniu wypowiedzi na forum i opinii na temat badań potwierdzających nietolerancje pokarmowe. Ceny badań są naprawdę kosmiczne a opinie jak zwykle podzielone. Część osób uznaje biorezonans za rzetelny i wiarygodny a przeciwnicy uznają tylko badanie przeciwciał IgG. W sobotę rozmawiałam z jedną dietetyczką, bo miałam nadzieję, że ułoży mi dietę, uwzględniając moje produkty zakazane. Jednak kobieta powiedziała, że najpierw powinnam zrobić badania. Jednak sprawdzenie 300 alergenów to koszt ok. 1700 zł. Potem konsultacja i dieta eliminacyjno-rotacyjna i kolejne 400 zł a potem jeszcze regularne wizyty co 2 tygodnie za min. 100 zł. Chyba niestety nie stać mnie na taki luksus a najgorsze jest to, że nietolerancje pokarmowe się zmieniają i tak naprawdę takie badanie po iluś miesiącach jest już praktycznie mało aktualne. Zostanę więc chyba przy tym, co wyszło mi w rezonansie. Staram się stosować do zaleceń, choć oczywiście zdarzają mi się małe wykroczenia typu używanie cytryny. Jednak już widzę pewną poprawę. 

Chciałam kupić twister do ćwiczeń, ale okazało się, że praktycznie wszystkie modele mają ograniczenia wagowe do 100 kg. Zatem z zakupu nici przynajmniej na razie. 

Dziś zaczęłam urlop. Jeśli chodzi o urlopy, to jestem wyjątkowym pechowcem. Za pierwszym razem skręciłam sobie kostkę, za drugim miałam wypadek samochodowy i aż bałam się myśleć, co wydarzy się tym razem. Nauczona doświadczeniem postanowiłam nie wsiadać do samochodu i gdzieś polecieć. No więc lecę do Paryża. Rozmawiałam dziś ze znajomym, potwierdził, że cała ekipa jest cała i zdrowa to dobrze, biorąc pod uwagę wydarzenia ostatnich dni. Nie wiem, co będę tam robić. Raczej nie uda mi się pozwiedzać, bo muzea są pozamykane. Będę musiała improwizować na miejscu. Jeśli wszystko będzie dobrze, to wrócę w sobotę. 

Dzień zakończyłam zielonym koktajlem. Jarmuż, pietruszka, gruszka i jabłko. Muszę popracować nad proporcjami, ale dało się wypić :) Chyba jeszcze nigdy nie zjadłam aż tyle zielonego ;)  

11 listopada 2015 , Komentarze (3)

Wczoraj zrobiłam mały rekonesans wśród poznańskich klubów fitness. Ostatni raz w klubie fitness byłam chyba 4 lata temu i sporo zmieniło się od tego czasu. Oczywiście na razie przeglądałam jedynie strony internetowe, ale muszę przyznać, że ceny pojedynczego wejścia bardzo często całodziennego trochę mnie przeraziły. Tym razem jednak nie popełnię tego samego błędu. Nie zamierzam od razu podpisywać rocznej umowy jak to zrobiłam wtedy. Wciąż zastanawiam się nad formą aktywności odpowiednią dla mnie i jak dotąd kończy się na rozmyślaniach.... W tej chwili raczej nie mam po co iść na siłownię, bo i tak po 5 minutach ćwiczeń miałabym dość. Po co więc się kompromitować?

Wczoraj odniosłam mały sukces i zwyciężyłam samą siebie. Strasznie mnie kusiło, żeby wskoczyć na Big Maca albo do cukierni, ale grzecznie wróciłam do mieszkania i ugotowałam kaszę jaglaną i wymieszałam ją z jabłkiem. Muszę przyznać, że było to sycące, ale ta kasza jaglana jakoś mi nie smakuje. Tyle osób się zachwyca a ja mam wrażenie jakbym jadła piasek. Może z jakimś sosem do obiadu jeszcze mogłabym zjeść, ale w takiej postaci, jaką mam przewidzianą w diecie, to nie chce mi przejść przez gardło. Chyba będę musiała zadowolić się brązowym ryżem i kaszą gryczaną. 

9 listopada 2015 , Komentarze (17)

Pierwszy tydzień diety za mną. Na wadze niewiele się zmieniło tylko 0,9 kg w dół. Coraz częściej myślę o zrobieniu sobie zdjęć, żeby mieć je do porównania. Kilogramów raczej nie przybywa z dnia i dzień i człowiek przyzwyczaja się do swojego wyglądu i wielu rzeczy nie widzi. Nie chodzi mi o to, aby te zdjęcia gdzieś udostępniać, ale jeśli uda mi się schudnąć chociaż 10 kg, to żebym mogła spojrzeć na stare zdjęcie i zdobyć pewność, że warto walczyć, żeby te 10 kg nie wróciło. Kilka dni temu stałam na przystanku tramwajowym. Było późno, byłam zmęczona, przez remonty zmienili trasę i nie wiedziałam nawet jak mam dojechać tam, gdzie chcę. Stałam i patrzyłam na tablicę z rozkładem jazdy a wtedy jedna starsza kobieta powiedziała mi, żebym nie stała, skoro jestem w ciąży. Najpierw spojrzałam na nią trochę zdezorientowana, a potem spojrzałam w dół na swój dobrze rysujący się pod płaszczem brzuch i zrozumiałam, że naprawdę mogła myśleć, że spodziewam się dziecka. Jakiś czas temu sama żartowałam na ten temat, ale teraz już jakoś nie jest mi do śmiechu. Najgorsze jest to, że znów zaliczyłam poważny kryzys i jak zwykle w takich sytuacjach poprawiłam sobie humor słodkim. Dużą ilością słodkiego. Wczoraj było pewnie 200 ml lodów a dziś po zdrowym śniadanku tylko 3 pączki i 2 rurki ze śmietaną. Czasami myślę, że gdyby słodkości dowozili do domu jak pizzę to pewnie byłabym stałą klientką niestety. Mam wrażenie, że więcej było porażek niż sukcesów w tym tygodniu, choć niewątpliwie za sukces muszę uznać to, że tylko raz zamówiłam obiad w pracy. W pozostałe jadłam grzecznie to, co sama sobie przygotowałam. Cóż, będę próbować dalej.... 

9 listopada 2015 , Komentarze (6)

Chyba po raz pierwszy zdarzyło mi się zrobić coś tak głupiego w kuchni. Chciałam zrobić fritattę z pieczarkami. Obrałam pieczarki i chcąc zaoszczędzić czas postanowiłam nie bawić się w krojenie a rozdrobnić je w blenderze. Wiecie, myślałam, że jak ustawię na najmniejszy stopień, to ładnie mi się pokroją. Niestety w efekcie uzyskałam talerz zmielonych na masę pieczarek. Teraz już wiem, że pieczarki i blender nie idą razem w parze ;) Wrzuciłam tę masę na patelnię i w ten sposób uzyskałam niemal naturalny sos pieczarkowy. Zatem ugotowałam makaron bezglutenowy, pół opakowania marchewki z groszkiem, trochę kukurydzy i tak powstała moja dietetyczna zapiekanka :) I udało mi się ją zrobić bez żadnych ,,pomysłów na" bazujących na śmietanie. 

7 listopada 2015 , Komentarze (3)

Właśnie wróciłam z zakupów i czuję się jakbym wróciła z siłowni. Wybrałam się dziś do sklepu ze zdrową żywnością. Ponieważ znajduje się tylko 2 przystanki ode mnie, to postanowiłam przejść się w ramach mojej aktywności fizycznej. Dobrze, że trochę padało, bo dzięki temu nie było widać, że po przejściu niecałych 2 km jestem bardziej zlana potem niż deszczem. W końcu znalazłam sklep i okazało się, że zdrowej żywności w nim jak na lekarstwo. Chyba będę musiała zrobić jakieś większe zakupy w sklepie internetowym. Trzeba będzie zgłębić temat. Potem poszłam do osiedlowego warzywniaka i wróciłam do domu, dźwigając ciężary w postaci owoców i warzyw. Przeglądając profile innych osób z Vitalii zauważyłam, że sporo z nich bierze udział w różnych wyzwaniach. Kiedy zobaczyłam te wyzwania w postaci robienia kilkuset przysiadów, brzuszków lub nożyc dziennie, to z jednej strony jestem pełna podziwu dla tych osób a z drugiej jestem załamana sobą, bo ja po zrobieniu 15 brzuszków ledwo żyję. Czasami mam wrażenie, że moje treningi to bardziej rehabilitacja niż trening. Oby wraz ze zmianą diety przybyło mi sił do życia i jakichkolwiek ćwiczeń, bo teraz z tym bardzo kiepsko.  

4 listopada 2015 , Komentarze (5)

Wczoraj byłam na biorezonansie. Nie wnikam czy to prawidłowa nazwa, ale niech taka zostanie. Zdecydowałam się na wizytę, bo od jakiegoś czasu wiele produktów spożywczych mi szkodzi. Na koniec wizyty dostałam długaśną listę produktów, których nie powinnam spożywać, bo mój organizm źle na nie reaguje. Spojrzałam i załamałam się :( Wygląda na to, że będę musiała poprosić o ułożenie nowej diety, bo z obecnej połowy rzeczy nie powinnam jeść. A już się przyzwyczaiłam do porannych owocowych koktajli... 

2 listopada 2015 , Komentarze (2)

Taka śmieszna sytuacja z poranka. Właśnie szykowałam składniki na śniadanko, kiedy uświadomiłam sobie, że nigdzie nie widzę ogórka. Przejrzałam wszystkie pudełka z warzywami w kuchni i nic. Ogórek był i znikł. Mieszkam sama, więc nie ma opcji, żeby ktoś go wziął. Nie mam nawet kota, więc ogórek musiał gdzieś być. Czy koty jedzą ogórki? Chyba nie. W akcie desperacji zaczęłam go szukać między mandarynkami w pokoju. Jakoś nie mogę się zmieścić w kuchni z tą zdrową żywnością ;) Straciłam już kilka minut na poszukiwania, kiedy przypomniało mi się, że był razem z pieczarkami. Tylko czy ktoś widział moje pieczarki? Istny obłęd. Już dawno powinnam wyjść a wciąż szukam ogórka i pieczarek. Swoją drogą takiego wytłumaczenia spóźnienia to chyba jeszcze nikt w pracy nie przedstawił :D Teraz już sama nie wiem, dlaczego uznałam, że bez ogórka nie mogę wyjść z domu... Na szczęście w końcu odnalazłam moje cenne zguby. Okazało się, że włożyłam je do parowaru, który następnie przykryłam ręcznikiem do naczyń. A wczoraj byłam pewna, że dziś nic mnie nie zaskoczy, przynajmniej nic związanego z dietą. Jak widać człowiek najbardziej potrafi zaskoczyć sam siebie. Do pracy dotarłam chwilę spóźniona, ale już nie chwaliłam się moimi desperackimi poszukiwaniami warzyw. 

1 listopada 2015 , Komentarze (9)

Pierwszy dzień za mną. Właśnie wyszłam z kuchni i już dziś nie będę nic gotować. Mam wrażenie, że większość czasu spędziłam dziś w kuchni, przygotowując poszczególne dania. Chyba dobrze się złożyło, że zaczęłam w niedzielę, bo przynajmniej miałam czas na taką zabawę. Może z czasem, gdy będę już znała na pamięć te wszystkie przepisy, to zajmie mi to mniej czasu? Chyba to właśnie najbardziej mnie irytuje w zdrowym odżywianiu się, że pochłania to aż tyle czasu. Chyba będę musiała przywyknąć. Najważniejsze, że na jutro jestem gotowa :)

31 października 2015 , Komentarze (2)

Jutro podejmuję kolejną próbę schudnięcia. W tym tygodniu dostałam od trenerki plan żywieniowy i jutro zaczynam zdrowe odżywianie. Póki co to jestem już lżejsza o kilkaset złotych z tego tytułu, ale ufam, że z czasem ubędzie też kilogramów a nie tylko gotówki. Tym razem podeszłam do sprawy profesjonalnie i kupiłam nawet wagę kuchenną, żeby przypadkiem nie pomylić 100 g z 1000 g :) Kupiłam pudełka na żywność, termos na zieloną kawę, zapas mleka sojowego i warzyw na patelnię. Muszę jeszcze odkurzyć blender i chyba będę gotowa. Nie mam ręki do kwiatów a wygląda na to, że będę musiała zaopatrzyć się w żywe zioła. Wciąż poszukuję doniczki z kolendrą, ale jeszcze jej nie spotkałam. Chyba nic się nie stanie jeśli jej nie kupię.... Razem z planem żywieniowym dostałam informację, ile powinnam ważyć i ile mogę ważyć najwięcej. Chyba nie muszę pisać, że już dawno przekroczyłam tę granicę. Otóż, moja idealna waga to 62 kg. Myślałam, że popłaczę się ze śmiechu. Nawet nie pamiętam kiedy tyle ważyłam, ale to chyba było w gimnazjum....Od dziś gdy tylko będę miała zły humor, to będę sobie przypominać jaka powinna być moja idealna waga :D Biorąc pod uwagę to, że teraz ważę ok. 120 kg, to powinnam schudnąć 60 kg a 50 kg, żeby być na granicy prawidłowej wagi. Aż brak słów, żeby to skomentować. Sukces będzie, jeśli uda mi się schudnąć choć 6 kg. ;)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.