Dobra pobiadoliłam trochę ostatnio, ale już się wzięłam w garść i oświadczam, że nie mam zamiaru się poddać. O nie, co to to NIE! Od jutra znowu pełna motywacja, 200% normy i będę spełniać swoje marzenia. W ostatnim czasie dorzuciłam sobie parę wyzwań, które chciałabym urzeczywistnić w tym roku. Przede wszystkim marzę o szpagacie, chciałabym być bardziej rozciągnięta i wygimnastykowana. Umiem zrobić gwiazdę, stanie na rękach, ale chciałabym to robić z większą lekkością. Więc mam zamiar codziennie rano się rozciągać. Natchnęła mnie do tego dziewczyna z instagrama. Ahh piękna figura i jaka świadomość ciała.
Ostatni wpis był krótki, ale wyrzuciłam z siebie to co chciałam. Zły nastrój potęgował fakt, że od 3 tygodni uczę się praktycznie nieustannie, sesja się ciągnie i ciągnie, a ja nie będę miała tak naprawdę ani chwili wolnego, bo we wtorek mam poprawkę a od poniedziałku zaczyna się już nowy semestr. Zrobiłam sobie jednak dzień resetu i jest o wiele lepiej.:) No i jaka piękna pogoda dzisiaj była w Poznaniu, wiosna już przyszła.:)) Szkoda tylko, że musiałam spędzić taki piękny dzień w domu przy książkach.:(
Kolejne postanowienie, nazwijmy je wiosenne to zaczęcie biegania. Już tyle się zbieram, a trzeba w końcu ubrać ten dres, adidasy i ruszyć tyłek.:)
Z pozytywnych rzeczy o których mogę napisać to już dzisiaj minął 7 tydzień mojego squat challenge. Robię przysiady z obciążeniem. Bo zgrabny tyłek, zaraz po ładnym brzuchu to moje największe marzenie dotyczące mojej figury. I jakoś tak ostatnio mam manie na punkcie ładnych pup haha.;) O np. takich:
*.*
Dobra a teraz tak trochę z innej beczki. Nie wiem czy też macie w swoim otoczeniu takie osoby, ale ja czasami nie wytrzymuje. Z reguły szybko się nie irytuję, no chyba, że zbliża się okres, ale są sytuację kiedy sobie po prostu myślę, co jest do cholery? Ogólnie moje koleżanki raczej nie są zwolenniczkami trybu życia fit. Jedna tylko lubi bieganie i zdrowe jedzonko więc podobny tryb życia do mnie. Pozostałe są zadbane, podobają się facetom jednak objadają się niezdrowymi rzeczami, a do sportu to raczej im daleko. Jedną natura rzeczywiście bardzo oszczędziła, nie lubi warzyw, owoców, a figurę ma idealną, jedynym mankamentem jest znaczny cellulit, ale to niedziwne przy takich ilościach śmieciowego jedzenia. Mimo iż figurę ma naprawdę ładna to nieustannie narzeka, co już doprowadza mnie do szewskiej pasji. No okey, zawsze można coś poprawić więc pożyczyłam jej płytę Ewy. Wytrzymała może z 5 minut, no kurcze trochę więcej samozaparcia. Jak jej się pytam czy ćwiczy to mówi, że w sumie chyba jednak nie musi, ale jakby była gruba to by coś ze sobą zrobiła i wtedy na pewno by ćwiczyła. No sorry, czy ćwiczy się tylko, żeby pozbyć się niechcianych kilogramów? Czy nie można robić tego po prostu dla zdrowia, dla lepszego samopoczucia. Po co mi narzeka, skoro nic nie robi w tym kierunku żeby czuć się ze sobą lepiej. Albo narzeka na cellulit. To mówię ogranicz śmieciowe jedzenie. I ta sama gadka jakby była gruba to by na pewno nie jadła w takich restauracjach. No ciekawe teraz nie potrafisz przestać to akurat wtedy nagle z niebios przyszłaby samokontrola? Inna też stale narzeka jaka to ona gruba nie jest, a co rusz widzę ją z czymś słodkim w ręce. Jak radzę zacznij ćwiczyć to mówi, że to nie dla niej. Nie dla Ciebie? Bo nigdy tak naprawdę nie próbowałaś! Ta koleżanka ma trochę kilogramów na plusie. Narzeka również nieustannie. Kurcze wystarczy się tylko trochę spiąć, poćwiczyć czy to tak trudno? Mówi chcę mieć zajebistą figurę, a nic ku temu nie robi. No z niebios ona sama nie przyjdzie. Ja też nie zawsze mam 1oo % motywację, ale się staram. Czasami upadam, ale wstaję i walczę dalej. I na pewno nie można powiedzieć, że siedzę na tyłku i nic nie robię w oczekiwaniu na cud. Bo cudów nie ma, jest tylko ciężka praca. Kurde musiałam to z siebie wyrzucić, bo ostatnio dostawałam już szału.
I nie zrozumcie mnie źle, nie chodziło mi tu o wytknięcie jednej cellulitu, a drugiej nadprogramowych kilogramów. I też dowartościowanie się przez to. Obeszło by mnie gdyby siebie akceptowały, a nie nieustannie tylko narzekały i nic nie robiły. A one zamiast rzeczywiście coś zmienić to tylko gadają, nawet nie próbują. Ufff jeżeli przebrnęłyście przez ten wywód to gratuluję haha.:) Uciekam robić przysiady, przecież nic samo się nie zrobi.:) Buziaki :*