Kiedyś przeczytałam takie fajne zdanie: "Jeżeli masz dość zaczynania od początku, to przestań się w końcu poddawać" W 100 % trafione. Myślę, że każda z nas, lub przynajmniej większość ma na swoim koncie jakąś porażkę w diecie, załamanie. Porażka może być różnie definiowana, dla jednej to już kawałek ciasta, a dla innych wieczorne obżarstwo. Tak czy inaczej zwykle jest tak, że obiecujemy sobie, że to już więcej się nie powtórzy. A często kończy się tak, że zaczynamy dietę od początku, po czym znowu się poddajemy.. i znowu zaczynamy.. i tak w kółko. Ale dlaczego? Czy nie warto walczyć o marzenia? Tyle, że akurat te, które mamy wymagają troszkę pracy. I czy dlatego się właśnie poddajemy? Bo trzeba poświęcić troszkę więcej, dać od siebie więcej? Sama nie wiem. Przyznam się, że w tym roku kończyłam i zaczynałam moje odchudzanie już kilka razy. I za każdym razem ta wpadka to miał być ostatni raz. No, ale jak można wydedukować nie był. Schemat jest już ten sam od lat. Od stycznia zakładam, że zmienię swoje życie, że to jest właśnie TEN rok. Przełomowy. Haha dobre. Wytrzymuję zwykle miesiąc, dłużej lub krócej. Nagle coś mnie wkurzy/zasmuci/przygnębi/sprawi przykrość i BACH. Zaczyna się pocieszanie jedzeniem. I tak po takich paru dniach dochodzę do wniosku, że to jednak nie jest metoda na moje smutki i znów zaczynam odchudzanie.. i znowu przestaję. Mijają miesiące, a ja zdaję sobie sprawę, że lato coraz bliżej, a ja wyglądam jak pączek. Próbuję się zmotywować lecz słabo idzie. Miesiąc przed wakacjami biorę się za siebie, lecz wiadomo to nie wystarczy, żebym na plaży wyglądała super ekstra. Wobec tego całe wakacje przebiegają pod znakiem odchudzania. Latem jakoś łatwiej mi to przychodzi. I chudnę, ale fajną figurę osiągam dopiero po wakacjach. Wracam na studia czy do szkoły i zrzucone kilogramy wracają jak bumerang. I właściwie po co mi to?
Doszłam do wniosku, że głównym moim błędem jest zakładanie, że do lata muszę schudnąć. Narzucam na siebie takie brzemię, a presja powoduję, że po prostu nie daję rady. A ja nie chcę wyglądać dobrze latem, ja chcę wyglądać dobrze CAŁY rok. To jest mój cel. Być fit do końca życia. Żadnej presji czasowej i od razu mi łatwiej.
Bo największym naszym przeciwnikiem nie jest świat, tylko my same. A ja się uczę żeby ze sobą nie walczyć, tylko współpracować. :)
dietasamozuo
10 kwietnia 2014, 18:08bardzo mądra sentencja.. :)