Hej! Długo mnie nie było... Ale tak jak obiecywałam, dzisiaj się wstawiam Ale to, że piszę, nie koniecznie znaczy, że mam o czym pisać Jak ktoś chce wiedzieć co robiłam przez połowę maja, to... proszę bardzo. Ale czytacie na własną odpowiedzialność
Tak więc 1 maja pojechaliśmy z Lubym do znajomych - kawa, ciastko, kolacja, grill, wódka. 2 maja pojechaliśmy razem z tymi znajomymi po śniadaniu na ryby, wypiłam dwa piwka i zjadłam z pół paczki paluszków, wróciliśmy do nich do domu na obiad, a wieczorem pojechaliśmy na koncert do Krosna. Po koncercie pizza i piwo... 3 maja po śniadaniu pojechaliśmy z nimi nad Solinę, a tam znów piwko, paluszki, chipsy, bakerollsy, wódeczka... 4 maja wróciliśmy do nich do domu, a po drodze zabrali nas na pizzę na śniadanie (!), później już tylko kawka i powrót do naszego domku. Przed wyjazdem specjalnie się ważyłam (chociaż nie był to dzień ważenia) i waga pokazała już 57,6 kg! Po wyjeździe waga skoczyła do 58,5 kg, czyli +0,9 kg do góry.
Ale ja zamiast to szybko zbić, to od 5 do 11 maja, czyli przez całą resztę urlopu Lubego popijałam z nim wieczorem to piwko, to wódeczkę, to winko... Oczywiście bez przekąsek i niezdrowego żarcia się nie obyło. Nic nie robiliśmy przez cały jego urlop, tylko odpoczywaliśmy, leniuchowaliśmy i cieszyliśmy się sobą. Byliśmy w kinie (popcorn), na lodach, na zakupach (kupił mi dwie pary spodni! Na tą moją grubą dupę ). Chcę Wam powiedzieć, że w maju jadłam już trzy razy pizzę Mam obrzydzenie chyba na kilka miesięcy No i chyba nie ma sensu wypisywać wszystkiego tego, co jeszcze niezdrowego zjadłam. Dziś dzień ważenia. Dwa tygodnie temu waga pokazywała 58,2 kg, dzisiaj 58,5 kg (aż dziw, że nie więcej), czyli +0,3 kg. W centymetrach nic się nie zmieniło +/-0 cm.
Ale ja wiem, że przytyłam więcej niż tą jedną trzecią kilograma... Bo nieregulaminowo zważyłam się między planowanymi ważeniami i było już mniej... No ale nic. Teraz chyba będę ważyć się co tydzień No i oczywiście od dzisiaj znowu zdrowe odżywianie! I nie będę od tej chwili wypisywać co dzisiaj jadłam itd... Bo to mnie tylko wkurza, ciągle pamiętać i dopisywać, a i tak nikomu to nie potrzebne ;P Będę tylko pisać jak zjem coś zakazanego. Ale mam nadzieję, że nie prędko nadejdzie taki dzień... Po takim obżarstwie powinnam mieć zapas do końca roku! Czuję się wielka i ciężka, ale przede mną okres, więc może to też dlatego.
Wybaczcie tak długi wpis Idę do Was, stęskniłam się i myślałam o Was!!!