Ten rok to jest jakaś totalna polka galopka.
Styczeń i luty - przeleciały na atrakcjach typu grypa/ zapalenie tchawicy/ angina itp.
Jak już wreszcie wykaraskaliśmy się z choróbska, odzyskałam siły i zaczęłam stać twardo na nogach - musiałam zgodzić się na dodatkowe godziny w pracy; niby na chwilę, niby awaryjnie, niby tylko do połowy lipca ... ale ostro mnie to przywaliło. Naprawdę! Nie mam czasu kompletnie! Fajna kaska - wiadomo ;) ale do jasnej anielki! Ja mam wrażenie, że poza pracą na nic nie mam już czasu. Wracam do domu, padam na pysk i to by było na tyle jeśli chodzi o dzień.
Wczoraj miałam jakiś spadek nastroju (a szkoda, że nie wagi) ... co mi się rzadko zdarza. Więc aby zapobiec gnuśnieniu i smuteczkom kupiłam sobie dziś nowe oprawki do okularów i umówiłam się na piątek na masaż kobido. Podobno jest super i ja oczywiście takich efektów oczekuję ;) a! i jeszcze zrobię sobie hennę pudrową na brwi (chociaż nie wiem co to jest, ale pani powiedziała, że mi wszystko wyjaśni).