Maskara, 90 kilo mi dowaliło. Szok. Zważyłam się. No tak się nie da, czuję, że coś z cukrem nie tak, pewnie tarczyca też gorzej. Muszę to rozchodzić i przegłodzić. Nie mam siły i ruszam się jak mucha w smole. 😓 Na siłę, której brak i na "chama" muszę. Nie służy mi jedzenie gdy jestem głodna i brak wędrówek po parku.
Od jutra ( który to raz...)cztery posiłki dziennie, tylko i bez podjadania.
Mąż przyniósł jakąś dietę pudełkową keto, kilka pudełek na dacie, matko nie dobre to, nie dałbym rady z cateringu, z drugiej strony niby gotowe i podane kalorie na opakowaniu. W sumie nie wiem jak ludzie to jedzą.
Oglądam wieczorami Arabele po czesku bez napisów, dobrze mi to robi na nastrój i mózg. Mam trudności z myśleniem ostatnio, boli mnie głowa i mam jakiś opór z przyswajaniem nowych tematów, a tu fajnie idzie. Jak skończę poszukam jeszcze innych seriali w tym języku. Może nie szczeznę umysłowo. Bo, że dziczeje to na pewno.
Jestem w połowie tego obrazu, schnie sobie łapiąc wszelkie możliwe latające futro królika i kota, jeszcze detale, walory. Nie wiem czy coś idę do przodu. Wolno mi to idzie. Za wolno, jeśli chce się zbliżyć do zrobienia czegoś konkretnego. Widziałam ogłoszenie do malowania figurek, no za mało mam tego żeby się zgłosić. Pewnie za stara też do takiego teemu, poza tym w CV że przedszkolanka 😅. Musiałabym poćwiczyć akryle, które są dla mnie trudniejsze, ale schną szybko. Aerograf. Wrócić do modela. Na to trzeba kasy.
Tak poza tym to pracy dalej brak. Dzięki za trzymanie kciuków, przyda się mi dużo szczęścia ☘️☘️☘️