Co robisz w pierwszej godzinie po obudzeniu?
Poranne zwyczaje – morning routine – kojarzy mi się z bezrobotnymi. Lub tymi, co pracują w domu i mogą sobie pozwolić na chrzanienie „człowiek sukcesu wstaje o 5 rano”. Czytałam kiedyś książkę o Ayurvedzie i tak samo – żeby się bawić w te zdrowe rytuały oparte o naukę dawnych Hindusów [którą udowodniono naukowo, że działa] to musiałabym rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady.
Pracując od 7 rano i znikając z domu na około 12 godzin dziennie, jestem bardziej niewolnikiem ram czasowych nałożonych na mnie przez fakt posiadania pracy niż osobą, która może bawić się w poranne rytuały. Bo nie mam rano czasu na jogę, na trening, bieganie, prysznic, szczotkowanie na sucho, afirmację, cudowne kremy i aromaterapię, aby „przygotować się na dzień pełen wyzwań”. Wstaję, myję się, ubieram, wypiję herbatę i wychodzę z domu. Jeśli tego dnia jem to przygotuję też owsiankę do zabrania czy zjem miskę płatków. Wstaję pół do szóstej lub o 5 – zależy czy jadę do pracy rowerem czy z mężem. Wracam po 17-tej lub czasem koło 18-tej jeśli po drodze robimy zakupy. Jem, usiądę z komputerem czy książką i odpoczywam, robię trening lub nie i idę spać. Jak mam zaplanowane wyjście na spacer z koleżanką to idę. Jak fotoclub to idę. A tak to nie dzieje się nic.
W weekend zaś chcę tylko by było cicho, ciepło i porobić popołudniu coś wartego zapamiętania. Ewentualnie poleniuchować sobie w ciszy lub przy filmie.
W sobotę ruszyliśmy na rowery. Aby zachęcić męża na dłuższą trasę [wyszło 100km] zaproponowałam, że zabiorę go na lunch. Mój rower zdążył zrobić już 5 tys km i można powiedzieć, że jest sprawdzony i mogę powiedzieć, że jestem z niego bardzo zadowolona. Te 100 km – z czego pierwszych 54 km prawie stale pod wiatr – wystarczyło by zdrenować baterię do zera. Jechaliśmy na trybie tour przez cała drogę pod wiatr i gdzieś połowę z powrotem [nadal o dziwo trochę pod wiatr]. Później musieliśmy przejść na eco, bo inaczej silnik by się wyłączył przed dojechaniem do domu. Chyba najwięcej baterii mi zjadło, jak goniłam za samochodem, by poinformować pana, że na wieszaku na rowery na jego przyczepie campingowej, nadal wiszą spodnie i ręcznik. [Pan tylko zapytał „wciąż tam są?”, więc chyba brał pod uwagę, że mogą spaść.] Spracowaliśmy sobie oboje nogi i obiliśmy krocza. Och rowery, jak tu ich nie kochać.
Po drodze widzieliśmy drony na polach. Szukają wirusów.
Panorama Medemblik.
Wąskotorówka jeżdżąca pomiędzy Medemblik a Hoorn i chyba gdzieś dalej też, bo kojarzę, że widziałam ją podczas Zuiderzee Route.
Muzeum maszyn parowych – przepompownia wody z lądu do morza. W minionym sezonie były tak długie opady deszczu, że wiele z takich miejsc musiało zostać uruchomionych na przemysłową skalę.
Poniżej to samo miejsce, kilka godzin później.
Trafiliśmy na piękny park spacerowy koło Onderdijk. Dużo spacerowiczów korzystało z zimnego dnia, ale słonecznej pogody. Przy okazji odbywał się rajd terenowy.
W okolicy były lęgowiska ptaków wodnych. Za linią drzew jest już Ijsselmeer – jezioro które było kiedyś morzem.
Nasza droga wiosła szlakiem Zuiderzee Route, której tą część odpuściłyśmy sobie z przyjaciółką rok temu. Wówczas uznaliśmy, że nie interesuje nas Enkhuizen tylko jedziemy prosto do domu.
Widzieliśmy sporo bażantów. Chyba 6 kogutów i kilka kokoszek.
Zabytkowa drewniana łódź.
Muzeum morza południowego w Enkhuizen mieści się w takim oto pochylonym budynku.
Na lunch poszliśmy do restauracji rybnej. W Holandii w sklepie cięzko kupić dobrą, świeżą rybę, ale w restauracjach zje się najlepiej. Mąż wziął francuską zupę rybną – Bouillabaisse. A w niej krewetka, małże, gotowana ryba.
Ja zaś wzięłam Bisque – zupę krem ze skorupiaków – miałam w niej krewetki.
Na drugie wzięliśmy po lampce tawny porto na rozgrzewkę – sama zupa nie dała rady, a zmarzliśmy na rowerach dość mocno -zwłaszcza ja – oraz filet z dorsza.
Naprzeciwko restauracji stał okręt.
Takie osiedla jak na zdjęciu bardzo mi się podobają. Otoczone wodą, uliczki ślepe i dojazdy tylko do domów i nigdzie dalej, cisza, spokój, brak obcych. Do tego ogromne ogrody.
Jechaliśmy wzdłuż bardzo ruchliwej ulicy. Jednak ścieżka rowerowa była schowana za nasypem ziemnym – rzadko buduje się tutaj ekrany dźwiękochłonne – bardziej w miastach i tam gdzie zabudowa jest gęsta niż na wsiach. Do tego ścieżka prowadziła przez kilkunasto-kilometrowy park
Podglądaliśmy wszystko dookoła, a tam takie perełki.
Słońce było już wieczorem za takimi chmurami, że można było na nie patrzeć bezpośrednio.
W domu byliśmy o 20-tej. Odebrałam od sąsiadów paczkę z moimi alstromeriami. Z 9 zamówionych tylko 2 wyglądały, jakby miały z sobie choć cień życia. Straszne były. Napisałam maila do firmy, że to co przysłali to jakieś wysuszone trupy. Puste w środku niektóre. Korzenie połamane. Paczka wypchana szarym papierem tak, że te rośliny nie miały szansy się nie połamać. No i tak suche, ze tragedia. Nasza firma produkuje alstromerie i sprzedaje sadzonki na cały świat. Nie mam możliwości kupić z firmy więcej niż 2 ogrodowe odmiany, bo produkujemy głównie szklarniowe, które mi się nie sprawdzą w ogrodzie [za wysokie, za delikatne]. A to, co kupiłam to jakaś porażka. Większe szanse przeżycia ma wykopane stare kłącze, które przy wymianie sortów szef pozwolił mężowi i koledze jego zabrać do domu. Na zdjęciu najlepiej wyglądająca roślinka – ma malutki stożek wzrostu. Reszta to jakiś odpad. Najgorzej wydane 38 euro w tym roku.
Kusi mnie na plecak na wyjazd. Milion kieszonek. jednak miałam oszczędzać… Ma bukłak na wodę jak mój do biegania plecak, ale wygrywa możliwością włożenia telefonu do kieszonki z przodu, czego w moim się nie da. Nie wiem…
Krummel
15 kwietnia 2023, 09:48Wstaję o 5.20, nastawiam wodę na kawę, idę umyć łeb, potem siadam z kawą na kilkanaście minut. Potem zaczyna się rytuał krzyczenia - kot drze się na mnie, a ja na partnera, że pora wstawac. On staje, karmi ryby, pije już zimną kawę , a potem zajmuje łazienkę, gdy ja też potrzebuję do niej dostępu. Kot, jeśli nie widział na własne oczy, że w misce jest świeża karma, wydziera się nadal. Ostatnią czynnością jest wybranie ubrań oraz założenie ich na siebie - z tym czekam do ostatniej minuty. Tutaj zaczyna się kolejny, stały punkt programu: szukanie skarpetek do pary :D o godzinie 6.20 lub kilka minut później, oboje żegnamy się z kotem i wychodzimy z domu.
krolowamargot
14 kwietnia 2023, 11:27My ryby i owoce morza mamy z targu, a różne fikuśne rybno-skorupiakowe rzeczy (np szaszłyki z tuńczyka i krewetek) z Simonisa w porcie.
Nerd-Witch
14 kwietnia 2023, 08:45Wstaję przed 5:00, bo również pracuję od 7:00, ale mam sporo porannych rytuałów: zaczynam od zimnego prysznica, potem piję szklankę eliskiru i wmuszam go też w mojego męża jak wstaje :), w zależności od sezonu to jest albo woda z oxymelem, albo z sokiem z cytryny. Potem przed wyjściem musze wypić kawę i posiedzieć chwilę i o 6:00 wychodzę z domu do pracy. Dawno temu kiedy mi się chcialo wstawałam o 4:00 i szłam jeszcze rano pobiegać, albo poćwiczyć siłowo... Dawne czasy, nie wiem czy teraz bym potrafiła, jak na to patrzę z perspektywy to podziwiam tamtą siebie.
Nerd-Witch
14 kwietnia 2023, 08:49A zdjęcia u Ciebie jak zawsze cudowne. Miło się ogląda i czyta Twój pamiętnik.
Babok.Kukurydz!anka
14 kwietnia 2023, 09:17Zaciekawiłaś mnie tym eliksirem 🤩
Nerd-Witch
14 kwietnia 2023, 09:59Oxymel bardzo dobrze wspiera odporność w okresie jesienno-zimowym i jest bardzo łatwy w przygotowaniu, w smaku jest niezbyt dobry dlatego nazywam go eliksirem :)
kawonanit
14 kwietnia 2023, 20:11O której kładziesz się spać? Baaardzo staram się wypracować wczesne leżakowanie, ale zwyczajnie nie umiem położyć się do łóżka przed 22. A wstaję o 4...
Nerd-Witch
14 kwietnia 2023, 20:14Kawonanit, zwykle o 21:30 już jestem w łóżku. Czasami jeszcze poczytam a czasem zasypiam od razu.
MizEatAlot
13 kwietnia 2023, 21:33Wstaję o 5.30, piję ciepłą wodę i idę na półgodzinny spacer z psem. Potem myję się, ubieram i jem śniadanie. Wychodzę do pracy o 7. Gdybym wstawała pół h wcześniej, to miałabym czas na krótką jogę i medytację.
eszaa
13 kwietnia 2023, 14:36nie pracuje, wiec mogę sobie pozwolić na leniwe poranki. Choć to trudno porankiem nazwać, kiedy człowiek budzi sie o czwartej i robi kawę :) i tak z tą mocno poranną kawką czas na internet,co zajmuje jakieś dwie godzinki. Nawet jak pracowałam to poranki wyglądały tak samo, tylko zdecydowanie krócej to trwało, bo o piątej musiałam wyjść, żeby na szóstą dotrzeć.
LinuxS
13 kwietnia 2023, 14:02Ja pracuje w wiekszosci z domu, ale nawet jak pracowalam to mialam zelazne punkty: kawa lub dwie i czytanie wiadomosci, prysznic itd - tylko to zajmowalo mi godzine, bo nienawidze pospiechu rano, wole wstac wczesniej. Teraz tez wstaje ok 6 rano i podobnie, przy czym nie zawszesie maluje i nie musze dotrzec do pracy (1-1,5 h w jedna strone). Moge zaczac za to wczesniej i tym samym (oficjalnie, bo roznie to bywa) koncze wczesniej. W weekendy robie w wiekszosci to co lubie i pasuje do mojej natury introwertyka ;-) Moze wcisnelabym szczotkowanie na sucho, ale mam to gdzies;-) Dla mnie kawa i nos.nl to relaks i dobry poczatek dnia ;-)
.krcb.
13 kwietnia 2023, 08:14Odnośnie poranków. Jak pracowałam z biura to mój poranek wyglądał podobnie jak Twój potem po ciąży z E jak wróciłam do pracy ale zdalnej to miałam fajne poranki. Wstawaliśmy ubierałam ją i siebie piłam sobie wodę z Wit c i kolagenem potem szlam z nią do żłobka i miałam fajny spacer ok 20-25 min z samego rana i na czczo mega dobrze się po tym czułam a jak wracałam to dopiero robiłam śniadanie.
tara55
13 kwietnia 2023, 06:48Wpis bardzo interesujący. Masz fajny rower i przejazd na nim na złoty medal.!
Babok.Kukurydz!anka
13 kwietnia 2023, 07:30Tak się dobrze bawiliśmy że aż mi wybroczyny od siodełka wyszły. 🤣 Nogi czułam wchodząc po schodach jeszcze dwa dni.
tara55
13 kwietnia 2023, 18:50Ruszyłaś moc zakwasów, ale to chyba dobrze, co nie.? Najlepszego.
Berchen
13 kwietnia 2023, 06:37Sliczne zdjecia z wyjazdow. Ja mimo ze tez pracuje od 7.00 na zmiane 7.30 to musze miec swoje rytualy zamim wyjde dlatego wstaje 2 godz. przed wyjsciem. Nie sa to jakies szczegolne ale takie zwykle, kawe w spokoju wypic czytajac jak teraz V. Myje codziennie wlosy wiec troche zajmuje mi szuszenie/modelowanie itd. Czasem cos podgotuje zeby po powrocie o 17stej bylo szybciej.