Za każdym też razem wolno było wychodzić, jeśli nie będzie się mieszać z innymi ludźmi. Mogłam normalnie biegać czy chodzić sobie po okolicy, bo często byłam jedynym człowiekiem w promieniu kilometra. Z resztą nadal jak biegam to mało kogo widzę, czasem jakiś rowerzysta czy ktoś z psem.
Noszenie maseczek przyszło mi łatwo – pracowałam w szpitalu, nosiłam maseczkę godzinami. I nie – nie brakuje tlenu. Nie – człowiek się pod nią nie duzi. Nie- nie trujesz się swoimi bakteriami. Jeśli nie masz białaczki i nie jesteś na chemii, która zabija twój układ odpornościowy – to twoje własne bakterie masz opanowane i krzywdy ci nie zrobią, a to dla ciebie reszta te maseczki nosiła. Lub ciebie chciała zabić ta reszta, która nie nosiła, albo nosiła pod nosem czy na brodzie. W Holandii wystarczyło powiedzieć „noś maseczkę” i działało na większość ludzi. W Polsce musieli mówić „obowiązek zakrywania nosa i ust” bo ludzie nosili na przekór wszędzie, ale nie na nosie i ustach. Doznaliśmy szoku jadąc do Polski i widząc, że wszyscy mają w nosie tą „grę drużynową” o której pisałam wcześniej. jeden mądrzejszy od drugiego i jeszcze obrażeni, jak się zwracało uwagę na prawidłowe noszenie maseczek.
Pamiętam jak robiłam w pandemii egzaminy państwowe i jeździłam do Amsterdamu do DUO. W metrze był taki pan z maseczką jednorazową już tak pozaciąganą, że wyglądała jak rwana wata. I takie coś ktoś na twarz ubiera, a potem rok w kieszeni nosi. Dla mnie był to szok. Maseczki były tanie, sprzedawano je po 20 czy 100 sztuk. ten pan miał jedną na cała pandemię. Obrzydliwość.
Pandemia więc zmieniła w nas to, że mąż bardziej planował zakupy i już nie 2x w tygodniu po nie jechał, ale raz w tygodniu. Zaczęliśmy piec chleb w maszynie, aby nie musieć jeździć częściej do sklepu. Jak się sałata do kanapek skończyła to jedliśmy bez sałaty, ale do sklepu niepotrzebnie się nie chodziło. Były pozamykane restauracje, ale czasem pozwalano na otwarcie tarasów, czyli ogródków przy restauracjach i wtedy były one oblegane. Oczywiście ogródki były odpowiednio większe i krzesła stały od siebie daleko porozstawiane. Przestaliśmy spotykać się ze znajomymi, ale mieliśmy w domu swoje kino i wieczory we dwójkę nam wystarczyły. Dziś już nie wychodzimy tyle, co wtedy. Osiedliśmy w domu i nie przeszkadza nam to.
W pracy niewiele się zmieniło. Nadal szklarnia działała prężnie. W pierwszych dwóch tygodniach zostali zwolnieni pracownicy z biura pracy, ale potem okazało się, że potrzebujemy nie tylko ich, ale jeszcze więcej ludzi. Więc zatrudniono nowe osoby. Przerwy zostały podzielone na 3 osobne i chodziliśmy w mniejszych grupach do kantyny i siadaliśmy dalej od siebie. Chodziło o to, aby się działy między sobą nie mieszały. Firma jednak nie wzięła pod uwagę obcokrajowców, z których większość i tak mieszka razem i się miesza. Ja może nie pracuję z moim mężem i nie mamy wspólnie przerw, ale wracając do domu ja mam styczność pośrednią z jego kolegą, z którym mąż na platformie cały dzień dach mył. Mąż zaś był bezpieczny, bo ja w tamtym czasie nie miałam współpracowników. Moja współpracownica ku mojemu wielkiemu szczęściu, odeszła z pracy, a nowego kolegę dostałam dopiero po kilku miesiącach. I to musiałam go kijem przeganiać, bo był bardzo blisko podchodzący. Teraz lubi się ze mnie śmiać, bo na powrót jesteśmy bliżej siebie niż te „1,5 metra afstandu” ale wtedy co chwilę trzeba było mu przypominać „sio mi stąd”.
Z czasem okazało się, że gdy Holendrom zamknięto domy starości – a te są jak prywatne sanatoria tutaj a nie umieralnie, więc ludzie wybierają je chętnie i ja też chcę, aby było mnie stać na dom starców w przyszłości – i nie mogli odwiedzać rodziców/dziadków, to zaczęli masowo wysyłać kwiaty i kartki z życzeniami miłego dnia. Grali też na instrumentach pod oknami, wykrzykiwali nowinki, które dzieją się w ich życiu, pokazywali przez szyby nowo narodzone dzieci. Ale najwięcej było kwiatów. Wówczas firma nasza wypracowała ogromne zyski. Dla nas przełożyło się to na premię na koniec roku. W 2019 dostaliśmy 600 euro na rękę, a rok później już ponad 2 tysiące. Rok w rok zarabialiśmy więcej i w ostatnim roku mieliśmy już 3,5 tysiąca euro na rękę. Kupiłam za pieniądze rower elektryczny, odkładam na ogród, wyjechałam na wycieczkę rowerową, byłam na Azorach, w Zelandii, na Lazurowym Wybrzeżu. Pandemia to najlepsze co nam się przytrafiło – patrząc tylko na naszą bańkę. Ale musieliśmy przy tym być ostrożni, unikać infekcji, zaszczepić się i uzyskać paszport covidowy.
Wiadomości z domu nie były takie różowe. Krew człowiak zalewała czytając o zamykaniu lasów, pościgach policjantów za rowerzystami czy chodzeniu do sklepu po gumy do żucia. Teść pracuje między innymi w wypożyczalni sprzętu szpitalnego przy hospicjum. Jest człowiekiem starszym i bardzo pilnującym swojego zdrowia. Ale rodziny pacjentów przychodzące po łóżka czy kule nie szanowały tego. Wchodziły tam do niego mimo kartek, aby pukać i czekać na zewnątrz. Nie nosili maseczek, choć to było hospicjum i ludzie dookoła byli często z bardzo zniszczoną odpornością. Pielęgniarki chorowały na potęgę i zostawały w domu, aby pacjentów nie dobić, ale rodziny przychodzące po sprzęt maiły to nierzadko w nosie. teść przeszedł covid 3 razy. Na szczęście niezbyt ostro. Teściowa łapała od niego. W międzyczasie zaczęło jej się rozwijać stwardnienie zanikowe boczne. Moja mama – pielęgniarka w DPS – powiedziała, ze dostali barierówkę jedną na cały dzień. Że kiedy pacjent/mieszkaniec im „się zatrzymał” to dyspozytorka pogotowia powiedziała im, że mają polecenie od wojewody nie wysyłać im służb ratunkowych. Bo mając 70 mieszkańców chorych psychicznie i skazańców, powinni poradzić sobie sami [3 pielęgniarki w rotacji] i nie zarażać ekipy karetek czy policji, bo ci powinni służyć „normalnym Polakom” a nie skazańcom i wariatom. Moja mama więc została sama – wiek emerytalny, 10 operacji, po 3 nowotworach – z jedną koleżanką – 72 lata i praca na pół etatu, oraz z pielęgniarką po 50-tce i na 3/4 etatu. Podczas kilku fal pandemii zmarło im 50% pacjentów. nie dostali zgody lekarza na szczepienie ich, ponieważ większość była na silnych lekach psychiatrycznych i nie wiadomo było czy dojdzie do interakcji. Wybrano mniejsze zło. Przykre to jest, ale lekarze czasami muszą podejmować taką decyzję.
Mój tata przeszedł covid bardzo poważnie, wylądował w szpitalu. Dziś on to bagatelizuje, bo przecież pandemia-srandemia, ale faktem jest, ze prawie straciłam ojca. Jego choroby płuc plus sepsa, której się nabawił przy okazji okazały się bardzo niebezpieczne. mama i brat przechorowali swoje w domu. brata też mocno siekło – był po jednej dawce i całe szczęście, bo pewnie gdyby nie to, podzielił by los mojego wujka i zmarł. Ta jedna dawka i ta odporność, którą dzięki niej miał, prawdopodobnie zahamowały przebieg infekcji do ostrej. Miał majaki gorączkowe, dusił się, obiecywał, ze przestanie pić… Musiało być bardzo źle biorąc pod uwagę to ostatnie. Każdy kto wątpi w skuteczność szczepionek – mój brat jest naprawdę dowodem, że działają. Bo jeśli przeszedł covid tak źle, ale przeżył, to bez szczepionki ciało nie miało by żadnej broni by się ochronić. Chłopak silny, zdrowy, z tych co mówił „tylko zdechlaki na to chorują”.
Pochowaliśmy wujka i jeszcze kilku członków rodziny. Dziadek z szpitalu wylądował z sepsą, a do domu wrócił z covidem. Ale nic nowego – odkąd zbudowano pierwszy szpital, historia chorób zakaźnych zawsze wiąże się z tym miejscem. Standardy higieny są obecnie wyższe niż w XIX wieku, kiedy to większość plag dzięki szpitalom się roznosiła, ale nadal dochodzi regularnie do zakażeń tam. Mały minus przy milionach plusów. Dziadek jeszcze swoje przeżył w zdrowiu fizycznym i zmarł naturalnie po pandemii. nie byłam na żadnym z tych pogrzebów. Trzymaliśmy się zakazów i nakazów nakładanych przez rząd. Ufaliśmy i ufamy, że robią wszystko w dobrej wierze. No, ale my tu mamy CDA, a nie PiS. To też spora różnica. OMT, czyli Outbreak Management Team, który doradzał rządowi to jednak wirusolodzy/lekarze/socjolodzy, a nie handlarze bronią.
Wracając więc do głównego pytania. Przystosowanie się do zaleceń pandemicznych nie kosztowało nas wiele trudu. Wychodziliśmy mało, wychodziliśmy jeszcze mniej. Kino zbudowaliśmy w domu, a mąż gotuje jak Ramsey w swojej w restauracji. Mogłam nadal uprawiać sporty, chodzić na plażę, remontowaliśmy dom. Finansowo osiągnęliśmy bardzo dobre przychody. Wiadomości z Polski i od rodziny bardzo wpłynęły na nasze samopoczucie psychiczne, ale mieszkaliśmy w świetnie prosperującej bańce anty-infekcyjnej.
Na nadchodzące pandemie życzę wszystkim takiego zarządzania krajem i finansami publicznymi jak w NL. Czemu? Między innymi temu, że rząd latami budował nadwyżkę budżetową i jak przyszła pandemia to wyrównał ludziom z zamkniętych sektorów pensję i dostali pieniądze tak, jakby nadal chodzili do pracy [90% pensji]. Ponadto zachęcił skutecznie [co szkodliwe okazało się po pandemii – personeel te kort] do przebranżowienia się i wiele osób ma dziś lepiej płatne prace w innych sektorach. Wspomniany minus to to, że niewielu wróciło do pracy w restauracjach [horeca] czy opiece. Widzicie „urażeni patrioci z internetów”? Znam minusy życia w Holandii. Po prostu nie jest ich tak wiele. W końcu jak porównać polskie szwalnie maseczek, handlarza bronią, który jednak żyje i ma posadkę dzięki PiS znów, wybory kopertowe do choćby maseczkowy deal, który się nie udał to jednak Polska wygrywa w wydanych pieniądzach podatników.
-----------------------------
Wczoraj byłam na rozmowie w sprawie pracy. Z 3 laboratoriów spodobały mi się dwa. W jednym jednak myślę, że wynudzę się i dostanę depresji, bo prócz bieli i maszyn wykonujących oznaczenia markerów molekularnych, nie ma tam nic. Ani skrawka zieleni. Czuję, że to jest praca na szczycie moich możliwości - choć tam co chwilę pytano mnie czemu nie aplikuję na stanowisko badawcze [może dlatego, że w tej firmie akurat wymagają doktoratu?], bo laborant i analityk to dla mnie za niski szczebel w karierze. Ja zaś miałam wrażenie, że tego tam jest za dużo i to nie dla mnie. Tak czy inaczej, jeśli jednak nikogo do siebie nie zniechęciłam, to będziemy mieć ponownie spotkanie. Wczoraj byłam pewna, że chcę iść na markery molekularnę, choć pewnie się tam roztyję i zdeformuję kręgosłup, a dziś skłaniam się ku badaniom RDT - bardzo mili ludzie, szefowa Polka wydawała się być bardzo zbliżona doświadczeniami do mnie, kilka Polek pracuje tam także i dostałam miły vibe, plus okazjonalna praca z roślinami. Do tego łatwiej może być z urlopami i krótkim piątkiem na spotkania z psychologiem i fizjoterapeutą.
krolowamargot1
12 kwietnia 2023, 23:26Mnie pandemia pozbawiła na dwa miesiące możliwości podróżowania. To była jedyna chyba niedogodność,,która mnie dotknęła osobiście. Nie chorowałam w szczycie, ani ja, ani nikt z bliskich. Maseczka mi zupełnie nie przeszkadzała i wciąż nie przeszkadza, kiedy należy ją nosić. Brakowało mi knajp i barów, ale zamawialiśmy jedzenie do domu oraz zatrudniliśmy panią, która swietnie gotuje.
Alicja19722
12 kwietnia 2023, 20:18Brakowało mi wyjść do restauracji i takiej zwyczajnej swobody - pamietam jak wybraliśmy się na spacer nad jezioro i akurat byliśmy po drugiej stronie, kiedy nadjechała policja i przeganiała ludzi spacerujących ścieżka wzdłuż wody. Bardzo współczułam osobom które nie mogły normalnie pracować i zarabiać - fryzjerzy, kosmetyczki restauratorzy. Często kupowałam jedzenie „ na wynos” bo tylko taka możliwość zarobkowania mieli. Przy pierwszej fali pandemii bardzo się przejmowałam obostrzeniami i stosowałam do wszystkich zaleceń. Po fali przymusowego siedzenia w domu, później normalnie ruszyliśmy w pracy do klientów. Do tej pory mam obsesje dezynfekowania rak po każdym wejściu do auta. Szczepiłam się, nie wiem czy mi to pomogło, czy nie, ale przebywając dużo między ludźmi nie zachorowałam, jeśli tak to bezobjawowo. Co ciekawsze, nie miałam nawet zwykłych u mnie zimą infekcji gardła - może dzięki maseczkom. Śmieszyły mnie zalecenia typu - zachowaj dystans- ja ogólnie dzikus jestem i mam bardzo duża tzw. przestrzeń osobistą nie lubię się z kimś trzymać blisko w trakcie rozmowy i dostaje szału kiedy ktoś mnie np łapie za ramie, poklepuje itp. Kiedy wyjechaliśmy za granice zauważyłam, ze np we Włoszech dużo poważniej ludzie podchodzili do wszystkich zaleceń, u nas już był totalny luz „ wirus był w odwrocie i nie trzeba się go bać” a tam obowiązkowo maseczki w sklepie, w komunikacji czy nawet na promie na pokładzie - na powietrzu i to nie tylko maseczki typu szmatka na twarzy tylko obowiązkowe certyfikowane. I wszyscy się stosowali do tego.
Babok.Kukurydz!anka
13 kwietnia 2023, 05:39Osobiście uważam że perspektywa dwóch różnych krajów i podejść pomaga zrozumieć więcej.
karlsdatter
12 kwietnia 2023, 17:02Akurat byłam niedługo po urodzeniu dziecka więc siłą rzeczy nie kręciły mnie knajpy, kina, zakupów nie lubiłam nigdy. Może i lasy zamknęli, ale na szczęście mamy psa. Trochę szkoda było mi młodej, bo ani na basen ani nic, no i jak wróciłam do pracy ponownie zamknęli żłobki. Maseczki powinny zostać na stałe w placówkach medycznych i aptekach, nie wiem w czym mogą komuś przeszkadzać, szczególnie podczas krótkich wizyt w ww placówkach. Podsumowując - trochę więc utrudniło nam to życie. To że nie umarła mi połowa rodziny uważam za szczęście a nie dowód, że pandemia to spisek.
LinuxS
12 kwietnia 2023, 15:18Pomijajac kilka minusow, pandemia wprowadzila duzo korzystnych jak dla mnie zmian. I masz racje, ja porownujac notatki z rodzina w Polsce, tez odnioslam wrazenie, ze tu w NL podejscie bylo jakies bardziej sensowne. Oczywiscie dostajesz komentarze od zbulwersowanych Twoja wypowiedzia osob mieszkajacych w PL, bo chyba czuja sie osobiscie dotknieci Twoja opinia. Zamiast odebrac to jako punkt widzenia, czujaze musza polemizowac i udowadniac. Najsmieszniejsze jest to, ze kazda negatywna wzmianka na temat PL jest odbierana nie jako Twoj punkt widzenia, spojrzenie (moim zdaniem szersze, bo masz porownanie zycia w NL i PL), a personalny atak na Polske i jej obywateli ;) A juz nieznajomosc tutejszych realiow i zglebienie tematu patriotow az bije oczach;-) I tak! Nie wyszlo Ci wPL a pani ma nawet stacje benzynowa, wiec monopol na prawde i jedynie sluszna opinie. Co ma stacja i 6 mieszkan za gotowke (padlam, bo temat nie o tym) mado obostrzen covidowych, przymusu noszenia maseczek i stosunku przecietnego obywatela do ustalonych zasad?
Babok.Kukurydz!anka
12 kwietnia 2023, 18:42Dziś w pracy moim koleżankom przeczytałam komentarz tutaj z Vitalii, że jedna z vitalijek nie zna nikogo, kto by wyjechał za granicę z powodów ekonomicznych. My za to nie znamy nikogo, kto by wyjechał z innego powodu niż ekonomiczny. Bo nawet ci co "uniknęli klamki" lub uciekali przed nakazem aresztowania, i tak przyjechali tu do roboty. Moja opinia uwiera w 4 litery kilka osób. Dziś też uraziłam czyjeś uczucia z tego, co widzę. A ja wyrażam swoje zdanie i piszę o tym, co ja dookoła widzę. Z natury będzie to co innego niż część ludzi tutaj widzi i myśli. Też nie wiem, co czyjś status finansowy ma do obostrzeń covidowych.
LinuxS
12 kwietnia 2023, 19:23Dokladnie. Twoj wpis, Twoja opinia. Nie trzrba sie zgadzac, ale argumenty “znajoma znajomej ciotki wujka” albo “cos tam wynalazlam w necie” i wypowiadanie sie na tej podstawie przez niektorych sa smieszno-zalosne. I koronny argument “emigranci to osoby, ktore sobie nie radzily w Pl, a to taka kraina mlekiem i miodem plynaca”. Jak mowisz, kazdy ma swoj powod, spojrzenie, wlasna historie. Ja uwielbiam “argumentacje” polegajaca na sposie majatku wypowiadajacego sie ;-)
Babok.Kukurydz!anka
12 kwietnia 2023, 20:00ja bym bardzo chciała, aby w polsce mi się wtedy udało. Teraz, z uwagi na sytuację polityczną i to, że ludzie są na siebie nawzajem napuszczani [co tu też widać] to już nie bardzo. Ale wtedy, jak kończylam studia i szukałam firmy biotechnologicznej, gdzie mogłabym pracować, to chciałam aby mi się udało. Ale nie uważam, że to moja prywatna porażka, że mając pracę, nie mając długów, nadal nie byliśmy w stanie uzbierać na wkład własny [bo czynsz zjadał gros zarobków, jedzenie też] oraz wziąć kredyt, którego dziś przy takich stopach procentowych i tak bym nie spłaciła. nie uważam, aby to była moja wina, że nie opłacało się pracować w szpitalu. Nie opłacało się nie mieć pożyczek. Nie opłacało się, że jako małżeństwo chcieliśmy zamieszkać osobno, bez współlokatorów. Nie udało się w życiu to komuś, kto bez pracy zrobił sobie 3 dzieci i teraz urabia się po łokcie i tonie w długach. Ciekawe ile teraz osób się pogniewa.
LinuxS
12 kwietnia 2023, 20:22Trzeba tu pomieszkac i pozyc, by wylapac te subtelne roznice. Ktos, kto cale zycie mieszka w Polsce nie zrozumie. Ja mimo, ze nie wyjechalam z uwagi na sytuacje ekonomiczna, to stwierdzam ze zyje mi sie spokojniej, bardziej normalnie, mniej stresujaco. A w PL mialam naprawde dobrze, jak wyjezdzalam. No moze nie stacje i 6 mieszkan, ale wiedz, tu na Vitce to same bogate kobiety interesu;-) Czasem nawet fajnie poczytac takie komentarze prawdziwych patriotow. Niezla rozrywka (niskich lotow, ale zawsze).
barbra1976
12 kwietnia 2023, 14:39Strzelał mnie tzw ch w czasie pandemii, szczególności, kiedy zaczęli bezpodstawnie przeciągać obostrzenia tutaj.
Babok.Kukurydz!anka
12 kwietnia 2023, 18:43czy mogłaś w tym czasie pracować, czy było to ograniczone?
barbra1976
12 kwietnia 2023, 19:18Nie mogłam się przemieszczać ani moi klienci. Ale to tylko kropla w morzu mojego wqrwa była.
Krummel
12 kwietnia 2023, 12:52Dopasowałam się do narzuconych zmian, nawet jeśli były uciążliwe, ale nie będę ukrywać, że czułam się długo wykluczona. Był taki okres czasu, że musiałam testować się codziennie, aby móc wejść do miejsca pracy, w przeciwieństwie do zaszczepionych kolegów. Do sklepów, oprócz spożywczych, nie miałam prawa wejść, mimo, że byłam negatywna. No trudno, dało się przeżyć, chociaż nie zgadzalam się z nagradzaniem pieniężnym przez pracodawcę, za prywatne wybory, tak samo za 100% płatnej kwarantanny/l4, tylko dla osób zaszczepionych. Nie oszukujmy się, ale orzewaznie motywacją nie było chronienie swojego zdrowia, lecz chęć podróży, czy wspomniany wyżej bonus oraz płatna kwarantanna. Mało od kogo usłyszałam, że się zaszczepił z innych względów.
Babok.Kukurydz!anka
12 kwietnia 2023, 18:46zaszczepiłam się, ponieważ chciałam prędzej czy później zobaczyć rodzinę. Babcia jest po 80-tce, a mama ma obniżoną odpornośc bo przyjmuje chemię na nowotwór kości. Zaszczepiłam się, bo chciałam mieć pewność, że nie ja ją wpakuję do trumny.
Krummel
12 kwietnia 2023, 19:01Ty tak. A z jakim zamysłem zrobiła to reszta? Może żyje w dziwnym środowisku, ale raptem od czterech osób słyszałam podobną odpowiedź - choroby swoje lub bliskich, strach przed zarażeniem rodziny. A reszta? Lock down oraz każde poluzowanie obostrzeń pokazywało jasno, jakie ludzie mają priorytety, co nimi kieruje i gdzie mają koronawirusa :)
LinuxS
12 kwietnia 2023, 19:13Zyjemy w roznych krajach i wiem, ze zasady byly rozne. Akurat blisko mi do Niemiec i pracuje w niemieckiej firmie, wiec bylam na biezaco. Moze to moja banka (znajomi, rodzina, praca) ale serio nie spotkalam sie z tym, ze ktos szczepil sie dla podrozy. Ja i “moja banka” wlasnie ze wzgledu na wlasna ochrone (szczegolnie na poczatku - wersje wirusa byly bardziej zjadliwe), pozniej by chronic bliskich i na koncu, by zyc w spoleczenstwie. Raczej po swiecie nikt nie latal w tym okresie dla rozrywki, podobnie jak nie pchal sie tam gdzie nie powinien. Zdrowy rozsadek, a szczepienie dawalo dodatkowa ochrone. Tak wiec chyba zalezy od srodowiska.
Krummel
12 kwietnia 2023, 20:28LinuxS - to masz kontakt z normalnymi, odpowiedzialnymi ludźmi, a nie bandą egoistów. Zazdro :)
Kaliaaaaa
12 kwietnia 2023, 23:45Też się zaszczepiłam żeby w miarę bezpiecznie spotykać się z moja babcia, mama i teściowa. Oczywiście one mogły się zarazić gdzieś indziej ale ja nie chciałam być źródłem zarazenia (i tak znam wszystkie argumenty przeciwko tej logice- ale zaszczepić się mogłam, to jest to co mogłam zrobić). I ja ufam nauce i lekarzom, poczytałam , oceniłam autorytet wypowiadających się osób i uznałam zasadność szczepień(ja i mąż trzy dawki, córka dwie). I znam w mojej bańce wiele osób które zaszczepiły się z przekonania ( że świadomością ryzyka i wątpliwości). Do tego wyemigrowałam ze względów edukacyjno- rozwojowych, mój mąż z miłości. Finansowo żylibyśmy na dobrym poziomie w Pl. Zostałam w De ze względów ideologicznych (czy politycznych) a ekonomiczne bezpieczeństwo jest dodatkowym bonusem. Bo my mieliśmy wracać, mieliśmy do czego w Pl (dom , dobra praca, perspektywy). Ale ja nie chcę żyć w dzisiejszej Pl. Ale szanuje że każdy sam dokonuje bilansu zysków i strat. Pisze to żeby nie było że wszystko jest czarnobiale... Serio są ludzie dla których wolność, wartości itd są istotne:)
Kaliaaaaa
12 kwietnia 2023, 23:49A co do lockdownu ( w De) to widziałam zasadność obostrzeń. Fajnie nie było bo lubię podróżować ale myślę ze zbliżyło mnie to do męża. A i berdziej bardziej doceniłam powrot do "normalności"... Generalnie bardziej doceniam moje życie;)
Babok.Kukurydz!anka
13 kwietnia 2023, 05:43Kliaa, doskonale Cię rozumiem. Wconelam sama dużo wiedzy i to takiej sprawdzonej a nie Facebook owego woke I ufam lekarzom, którzy nie zostali wykluczeni, jak to było z niby lekarzem Ziębą. A co mówili, zachowuje się odpowiedzialnie, bo tylko tak nie mając leku i wtedy jeszcze szczepionki, można być bezpiecznym i dbać o bezpieczeństwo innych.
PACZEK100
12 kwietnia 2023, 10:58Mnie pandemia bardziej zblizyla do męża i dziecka..byliśmy zmuszeni siedzieć w domu ale gdzieś tam się udawało iść na spacer po polach itd. do lasu nie bo zamknięte:D źle wspominam zamykanie przedszkolu zwłaszcza przy pierwszym lockdownie bo ja musiałam pracować mąż też i nie było za bardzo możliwości pracowania zdalnie. I trzeba było kombinować z opieką nad synem bo trzy miesiące przedszkola były zamknięte. Najlepsze że były zajęcia z przedszkola online, treningi piłki nożnej online i inne głupoty.
Babok.Kukurydz!anka
12 kwietnia 2023, 18:49koleżanka miała podobną sytuację w NL. 4 i 8 latki na video lekcjach i z zadaniami ze szkoły [4 latek musiał szukać rzeczy danego kształtu lub koloru na przykład] a ona i mąż do pracy. Było kombinowanie jak to ogarnąć, a opiekunki mogły same roznosić covid i szkoda żeby dzieci zaraziły. Skończyło się bitwą z pracodawcą o przestanie wymuszania zatrudnienia pomocy, która za dwójkę dzieci wzięłaby więcej niż koleżanka na godzinę zarabiała...
equsica
12 kwietnia 2023, 08:10Tak.. przy mojej pracy nie wpłynęło to w ogóle na mnie... Gdyby nie maseczki to jakby nie było covida.
rybka82
12 kwietnia 2023, 07:12W Polsce nigdy nie było twardego lockdawnu jak w Holandii, gdzie swego czasu ludzie nie zaszczepieni nie mogli pójść do restauracji, gdzie sklepy zamykano o 17 a supermarkety o 20, moja szwagierka i jej dzieci mieszkali wtedy w NL i mieli dużo większe ograniczenia niż my, a słynne zamykanie lasów było przez to że dużo ludzi robiło wtedy w nich miejsca spotkań, grilli itp, gdyby korzystali z nich na zwykle spacery to tego by nie było, pomijac fakt że coraz więcej badań pokazuje że lockdawny były nieskuteczne tak samo jak szczepionki, a większość maseczki nie chronila przed wirusem....
krolowamargot1
12 kwietnia 2023, 23:21Ciekawe, że marketów budowlanych, gdzie ludzie masowo spacerowali z rodzinami, jakoś nie zostały zamknięte. W PL zarządzanie pandemią było zorganizowane tak źle, że zamknięcie lasów i bulwarów to tylko wisienka na torcie głupoty. Słyszałaś o ludziach, którzy byli na kwarantannie po 50 dni?
rybka82
12 kwietnia 2023, 23:24A jak wyglądały lockdawny we Francji, Włoszech, Niemczech, Holandii czy w UK? Jeżeli pamięć zawodzi to proszę poczytać i porównać ograniczenia i żeby nie było ja nie byłam zwolenniczką jakichkolwiek ograniczeń.
Babok.Kukurydz!anka
13 kwietnia 2023, 05:46Ale ja tu pisze tylko o dwóch krajach, które znam z własnego doświadczenia. To nie jest blog o globalnej sytuacji higieniczność politycznej. Polska dała ciała i widać to po ilościach nadprogramowych zgonów. Inne say styki też są przerażające. Jk znasz wszystkie języki świata i czytasz wiadomości z całego świata to teraz proszę tutaj napisać twarde dane i podać źródła albo skończyć ta bezsensowna kłótnie "a co się wydarzyło w Burkina Faso, bo przecież polska nie może być jedynym krajem który dał dupy".
beaataa
12 kwietnia 2023, 07:08A co ze strzelanina w Hadze i ostrymi protestami Rotterdamie, walkami z policją, certyfikatami covidowymi... nic nie wspominasz o nich?
beaataa
12 kwietnia 2023, 07:13Ja osobiście pracowałam zdalnie, bo w mieszkaniu w bloku "kiszę się" tylko z S. jeździłam na rowerze gdzie chciałam, mijając policje prawie codziennie, bo mam ich pod domem, a weekendy spędzaliśmy na nasze działce w lesie, a tam to już hulaj dusza.
krolowamargot1
12 kwietnia 2023, 23:22Wiesz, co było głównym powodem tych protestów? Zamknięcie barów i coffeshopów. First things first.
Babok.Kukurydz!anka
13 kwietnia 2023, 05:46Hej, koffieshopy oprotestowi raz. Od razu otworzyli. Pozostałe protesty nie miały z ttm nic wspólnego.
Gramatyka
12 kwietnia 2023, 06:54Po prostu w Polsce Ci sie nie udało. Mnie sie finansowo udało, wybudowałam dom za gotówkę i kupiłam 6 mieszkań za gotówkę plus stację paliw i ja sobie chwalę, i nie chciałabym zagranicą żyć. A afery polityczne są wszędzie. Patrz na Katargate w Parlamencie Europejskim.
krolowamargot1
12 kwietnia 2023, 23:17Ten pierwszy milion, to zdobyłaś, jak Kulczyk?