Kiedy na blogu przygotowuję kolejne zdjęcia i wpis z wakacji [dzień 3], tutaj chcę napisać mniej więcej, co się obecnie dzieje. Nie wiem, czy dzieje się dużo, ale jak zwykle na wszystkich płaszczyznach na raz.
Obecnie jest najfajniejszy czas w roku - czyli taki, kiedy pojawiają się sezonowe słodycze. Jak nie czekoladowe jajeczka na wiosnę to czekoladowe literki na Świętego Mikołaja. Jak nie raz pisałam - w Holandii bardziej obchodzi się Mikołaja niż Gwiazdkę. Boże Narodzenie to czas choinki, rodzinnych spotkań oraz wypadów z dziećmi na zimowe ferie. Natomiast Mikołaj to ten magiczny czas, kiedy Święty wraz ze swoimi pomocnikami - Czarnymi Piotrusiami jeździ na koniu od miasta do miasta i spotyka się z dziećmi. Dzieci mogą spotkać się ze Świętym w określonych miejscach, a o 18tej w telewizji leci Mikołajowy Dziennik i tam dzieci dowiadują się, gdzie Mikołaj był i co robił danego dnia. Ponadto dzięki specjalnej aplikacji Mikołaj może zadzwonić do dzieci i w oparciu o informacje dostarczone przez rodziców - porozmawiać bardzo osobiście z dzieckiem. Poprosić je aby było nadal grzeczne. Byłam świadkiem takiej rozmowy i powiem, że jest to bardzo zmyślne narzędzie.
Chodzę na spotkania grupowe dla osób z autyzmem oraz dla osób w kryzysie. Oba spotkania są bardzo informacyjne i wymagają od nas czytania i przygotowywania się w domu, abyśmy skuteczniej przerobili temat na zajęciach. Na zajęciach też dzielimy się swoimi sposobami, spostrzeżeniami i doświadczeniami. Nie ukrywam, że pada wiele nowych dla mnie słów, ale prowadzące cierpliwie tłumaczą jeśli mam trudności.
W pracy wymieniają lampy z różowych na mniej różowe. Inwestycja ta pomoże firmie zaoszczędzić pieniądze oraz bardziej kontrolować czas naświetlania roślin. Łatwiej także nam pracować, gdy widać więcej kolorów. Na zdjęciu poniżej widać nowe lampy - na środku - i stare - po prawej.
Wreszcie kupiłam swoją wykrajalnicę do passe-partout. Kupiłam też zapas noży oraz matę ochronną na stół. Mam tylko problem, gdzie ciąć ten karton, ponieważ stół w kuchni mam z naturalnego drewna, więc nie jest idealnie płaski, a podłogę w kuchni ostatnia awaria odpływu mi wybrzuszyła. Muszę poszukać inny kawałek podlogi, gdzie będę rozwalać sobie do reszty kolana.
Miałam ostatnio kolejne spotkanie klubu fotografii. Zaczęłam właśnie swój 3 sezon z klubem. Tym razem wybieraliśmy zdjęcie miesiąca spośród zdjęć o tematyce dowolnej. Nie mogłam się zdecydować na to, które zdjęcie zabrać. Ostatecznie padło na czarno-biały portret i mogę z dumą powiedzieć, że spodobał się chyba wszystkim członkom klubu. Zdjęciem miesiąca zaś zostało wybitnie kreatywne zdjęcie naszej koleżanki Olgi. W zasadzie zaprezentowanych było naprawdę dużo bardzo ładnych zdjęć tego wieczoru.
Koc temperaturowy dla przyjaciela jest już wreszcie zrobiony up to date. To znaczy, że jest na nim już wydzierganych 10 miesięcy i jest obecnie taki długi. Koce temperaturowe są z reguły bardzo długie, ale mimo to się nie spodziewałam, że będzie on aż tak duży. A tu jeszcze dwa miesiące.
Ostatnio miałam spotkanie w lokalnym zoo w sprawie wolontariatu. Wciąż mnie kusi, by coś ze sobą zrobić i po miesiącach bicia się z myślami postanowiłam spróbować. Spotkałam się z osobą pracującą w dziale ptaków drapieżnych i zostałam oprowadzona po klatkach, arenie pokazowej oraz zapleczu, gdzie przygotowuje się karmę. Ważenie ptaków wygląda spoko. Szkolenie ptaków, aby brały udział w pokazach nie będzie mnie dotyczyć, ponieważ jeśli się podejmę to będę przychodzić za rzadko, aby ptaki mnie słuchały. Mogę jednak z czasem brać udział w pokazach. Najbardziej potrzebna pomoc jest w przygotowywaniu karmy i sprzątaniu awitorium. Czyli skrobanie kup, zbieranie cofek oraz rozcinanie nożyczkami jednodniowych kurczaczków. Pokazano mi też zamrażarkę pełną świnek morskich. Myślę, że te kurczaczki mogą być ponad moje nerwy. Wolę już skrobać kupy. Poniżej staw z karpiami przed wejściem do zoo.
Tak chyba się już pogodziłam z moją wagą. Jest co jest. Mąż kupił mi sporo nowych piżam z Lidla w rozmiarze 44/46 i jakoś moja waga przeszkadza mi mniej. Obecnie mam ból w nodze i uraz mięśnia spowodowany pracą, więc mam wymówkę dla mojego lenistwa, które zatrzymuje mnie w domu - choć mam takie fajne nowe buty biegowe! Uczymy się na zajęciach mindfulness oraz tego, jak się wyciszyć, więc moje łóżkowanie, choć niekoniecznie jest mindful, trochę daje mi ukojenie i może wreszcie zacznę normalnie spać. Póki co dzień drenuje mnie tak, że wieczorami nie mam sił na nic, a w nocy budzę się i nie potrafię dalej zasnąć...