Moja babcia miała wiele mądrości życiowych w zanadrzu, a to jest jedna, która powtarzała mi od dziecka.
Urodziła się w świętokrzyskiem, dawniej kieleckiem w latach 30tych xx wieku. Chodziła 3 klasy szkoły powszechnej, a później, podobnie jak bohaterki książki Chłopki, zabrano ją ze szkoły, aby pracowała w gospodarstwie rodziców. Od dziecka nosiła wodę wiaderkami ze źródełka na górkę, na której stał jej dom. Dom, którego dziś już nie ma, co widziałam osobiście kilka razy, bo jako rodzina tam pielgrzymkowaliśmy. Ponoć pradziadek miał krowę. Miał też 8 lub 10 dzieci, z czego pierwsze z pierwszą żona, której panieńskie nazwisko było Naga. Gdy umarła, dziadek ożenił się ponownie i miał resztę dziecków, z czego najmłodsza była moja babcia, nazywana przez nas Gosią. Z uwagi na duży rozrzut między dziećmi, najstarsza siostra babci nosiła rosyjsko pisane nazwisko, gdyż urodziła się w caracie rosyjskim. Później nazwisko to spolszczono na Grabowców, bo w rosyjskich księgach stało, że jest ona z Grabowców. Babcia zaś miała już poprawne nazwisko, Grabowiec.
Została wysłana jako nastolatka do pracy w PGR w województwie bydgoskim, gdzie poznała dziadka. Chłopaka z bogatszej chłopskiej rodziny, który ukończył wszystkie lata szkoły powszechnej. Wszystkie 7 klas. Zdjęcie babci z tego okresu jest wspaniałe. Z białymi koralami, perłowym uśmiechem, o łagodnych rysach twarzy. Ja babcie pamiętam zniszczoną życiem, pomarszczoną i z zawsze rozwianymi włosami, które były owinięte warkoczem wokół głowy.
Trzecie dziecko babci zmarło w wieku niemowlęcym. Będąc chore, w szpitalu, dostało leki wykrztuśne na noc, czego nie robi się nawet dorosłym. Dodatkowo miało przyklejona maseczkę tlenowa na noc, czego się nie robi, podając leki wykrztuśne. W efekcie błędu pielęgniarki, dziecko zakrztusiło się, nie mogąc odwrócić główki na bok, i zmarło. Dziadek wtedy powiedział, że wszystkie pielęgniarki to k u r w y i zaczął pić.
Dziadka pamiętam jako cichego człowieka, który wiele trzymał w sobie. Czasem się śmiał, bywał zaczepny w miły sposób, ale nigdy nie mówił o sobie. Natomiast co miesiąc, gdy przychodziła renta - pił. Znikał z sąsiadką, która też lubiła pić i pili razem. Często niedaleko domu. Gdy wracał później był markotny, smutny i wszyscy się chowali przed nim za wyjątkiem mnie, której było zwyczajnie głupio go ignorować. Mówił wtedy do mnie swoje żale i wciąż pytał czy ja się go wstydzę i czy ja go nie lubię. Jako dziecko czułam duże współczucie do dziadka i nie potrafiłam zobaczyć, że to alkohol przemawia. To po prostu był mój smutny dziadek. Człowiek, który całe życie ciężko pracował, zdrowie miał konia, który nawet będąc na rencie pomagał na gospodarstwie u sąsiada. Który nie potrafił usiedzieć bez pracy, podobnie jak babcia. Ale w przeciwieństwie do niej miewał momenty kiedy "leżał brzuchem do góry" i oglądał wiadomości, teleekspress a ja razem z nim.
Babcia zaś karmiła zwierzęta, pracowała w ogródku lub gotowała. Chodząc boso po domu znajdowała każde ziarenko piasku i od razu sprzątała. My pomagaliśmy że ścieraniem kurzy lub ściąganiem i wieszaniem firan, które babcia z braku pralki, prała w wannie.
Psu i chłopu się nie ufa.
Babcia zmarła w 2012 roku, a dziadek chyba w 2021 lub 2022. Nie wiem, na tym etapie nie śledziłam już jego życia. Odkąd byłam nastolatką, bałam się go. Wyprawiał mnie w niepokój i w pewnym momencie przeszłam na podawanie mu ręki, a nie całowanie w policzki (podczas gdy babcię całowałam w ręce i przytulałam się). Dostawałam od niego dziwny vibe, a z czasem wyszło na jaw kilka rodzinnych sekretów.
Moja mama, która była zawsze oddana rodzinie, gdy dziadek zmarł, powiedziała tylko "I dobrze". Wtedy też rozwiązał jej się trochę język. Możliwe, że była wtedy pijana, bo ostatnio w zasadzie chyba już nie trzeźwieje. Opowiedziała mi wtedy, że dziadek, jak był młodszy to był bardzo brutalny. Tłukł zastawy, szklanki, ale o tym wiedziałam co nieco. Pobił też ciężko moją mamę i z tego co mówiła - 8-krotnie zabierała ją karetka do szpitala. Ponoć nigdy nie tknął drugiej córki. Nie wiem, czy bił babcię - tego bezpośrednio nie powiedział nikt, ale jest to możliwe. Odkąd pamiętam dziadkowie spali w osobnych pokojach. Babcia unikała go jak był pijany, a czasem korygowała go krzykiem, jak uważała, że musi mnie obronić przed zbytnim ględzeniem dziadka. Mama została pielęgniarką i on jej tego nigdy nie wybaczył. W tym domu było pełno napięć.
Gdy byłam dzieckiem babci wycięto jakiś guz, który narósł jej w ramieniu i wyglądał, jakby miała jajko pod skórą na bicepsie. Gdy byłam po studiach u babci zdiagnozowano nowotwór na tchawicy i oskrzelach. Kaszlała od zawsze i zawsze było to zganiane na papierosy. Rok dostawała leki, była chyba dwa razy na badaniach w szpitalu, ostatecznie wylądowała w domu z butlą z tlenem i mama jeździła tam między nockami, aby podawać leki lub dowozić nowe opakowania. Babcia nie chodziła do lekarzy, bo mieszkała na wsi, gdzie był ledwie spożywczak, a rachunki płaciła u listonosza. Nigdy nie widziała supermarketu, raz była u dentysty - aby zrobić sztuczną szczękę. Nigdy nie była u fryzjera i całe niemal życie zaplatała gruby długi warkocz, który później owijała wokół głowy. Kilka lat przed śmiercią mama obcięła jej włosy na krótko, aby babcia nie musiała męczyć rąk czesaniem. Miała grube, kasztanowe włosy, które naturalnie stały w kilkucentymetrowego jeża. Była prawdziwym badassem!
Pamiętam jak siadała przy stole i czytała na głos gazety, które prenumerowała u listonosza. Miała skończone 3 klasy szkoły i zawsze była dumna z tego, że umiała czytać i pisać. Czytała wolno, zatrzymując się niekiedy na niektórych słowach, ale czytała regularnie. W jej domu mieliśmy bajki dla dzieci, w tym moją ulubioną o karecie z piernika oraz bajkę o lisku, który ciągnął srebrną nić z księżyca [nie pamiętam tytułu].
Babcia zawsze mówiła: chłopu i psu się nie ufa. I ja ją całkowicie rozumiem.
Dziś są walentynki - święto zakochanych. W takiej formie, w jakiej istnieje to święto na świecie, jest ono karykaturą samego siebie. Ale mam nadzieję, że wszyscy, którzy to czytacie - znajdziecie taką miłość i taki szacunek w drugiej osobie, że nigdy wam nie przyjdzie na myśl, by uwierzyć w mądrość mojej babci.
///Edit. Poprawiłam literówki i autokorekty, ponieważ pierwszą część wpisu robiłam z telefonu.